czwartek, 17 kwietnia 2014

41. Trzeba było nie wiązać się z tancerkami.



Hani zaczęła udzielać się burza hormonalna Julii, co sprawiało, że wszystko potrafiło wyprowadzić ją z równowagi. Musiała uważać, żeby nie zacząć wyżywać się na ludziach podczas zajęć. Poza tym na jej barki spadła organizacja przyjęcia po ślubie, bo Julia pracowała do późna. Miała do zamknięcia dwa ważne projekty i nie chciała ich oddać nikomu, nawet Jeremy’emu.
Dobrze, że Hania mogła liczyć na pomoc Adama Lei i Dany, inaczej zabiłaby się o pierwszą lepszą lampę uliczną.
Adam podjął się znalezienia odpowiedniego miejsca na przyjęcie, jednak poprosił, żeby Hania dała mu wolną rękę a o wynikach poszukiwań dowie się, kiedy coś znajdzie. Natomiast Dana i Leah podjęły się znalezienia sukienki dla Hani. Sprawa była o tyle trudna, że dziewczyny zamiast z Hanią, miały konsultować się z Julią, co młodszą przerażało, jednak starała się o tym nie myśleć.
Oczywiście mogłaby to zrobić sama, gdyby Marcus nie zasypał jej dodatkowymi zajęciami w BDC – wiedziała doskonale, że nie może mu odmówić. W końcu po tylu przysługach, jakie jej wyświadczył, była mu to winna.
Szkoda tylko, że o długach przypomniał sobie na tydzień przed weselem jej siostry.
Była właśnie drodze do mieszkania zespołu, gdzie czekali na nią Leah, Adam i Dana. Nie chcieli robić sensacji z powrotu chłopaków na lotnisku, dlatego też zebrali się w ich mieszkaniu.
- Nareszcie jesteś – otworzył jej Adam. – Napijesz się czegoś?
- Poproszę coś mokrego – zdjęła z siebie kurtkę. – Może być z procentami. Cześć dziewczyny – cmoknęły się w policzki. – Skąd wzięłaś klucze, Leah?
- Dlaczego nie przyszło Ci do głowy, że to ja mogłam zdobyć klucze? – zapytała Dana, udając oburzenie.
- Bill cię kocha, ale nie na tyle, żeby dać ci klucze do mieszkania – skwitował Adam, rozsiadając się wygodnie w fotelu. – Jego paranoja jest niesamowita. Nawet ja w życiu aż tak nie panikowałem, że ktoś może dowiedzieć się o mnie czegoś więcej.
- Spójrzmy prawdzie w oczy – Dana dołączyła do Adama, siadając na kanapie z drinkiem w dłoni. – Bill najzwyczajniej w świecie boi się, że wystawię na aukcji internetowej jego gacie.
Leah usiadła obok niej, mówiąc:
- Gdzieś czytałam, że kiedy Mick Jagger odciął młodszej córce kieszonkowe, ona w akcie zemsty zaczęła wyprzedawać jego garderobę. W ciągu tygodnia zarobiła równowartość półrocznego kieszonkowego.
- Musiał być dumny z tak przedsiębiorczej córki – parsknęła Hania znad drinka. – Ale powiedz mi, skąd wzięłaś te klucze?
- Ojciec mi je kiedyś zostawił, jak chłopcy mieli próbę a ja zapomniałam mu je oddać – wzruszyła ramionami.
Ich rozmowę przerwało krótkie piknięcie, świadczące o tym, że ktoś na dole wstukał kod do mieszkania. Hania szybko wyłączyła światło, po czym po omacku dotarła na zajmowany wcześniej fotel. To w końcu miała być niespodzianka.
- Żadna do was nie zadzwoniła – usłyszeli śmiech Gustava, wyraźnie nabijającego się z kolegów. – Nawet telefonu nie odebrały.
- A spadaj – usłyszeli niezadowolony głos Georga.
Szczęk klucza w zamku, szuranie kół walizek na podłodze, otwieranie drzwi…
- Tom, zapal światło – usłyszeli Billa.
- A co wy tu robicie? – Zapytał Tom, kiedy zapalił światło i zobaczył przyjaciół siedzących, jak gdyby nigdy nic w salonie.
- Czekamy na was – Adam wstał, żeby się przywitać. – Dziewczyny mnie zakrzyczały, kiedy wpadłem na pomysł, żeby odebrać was z lotniska, dlatego jesteśmy tutaj.
- Bardzo się cieszę, że nie było was na lotnisku – rzucił Bill, podchodząc przywitać się z Daną. – Te tłumy fanek były przerażające.
- Ja ci dam tłumy fanek! – Dana szturchnęła chłopaka w bok ze śmiechem, po czym mocno go przytuliła. Odwróciła się jeszcze do Hani, mówiąc: - Ruda, kupiłyśmy ci sukienkę.
- Macie ją tutaj? – wyraźnie zainteresował się Tom.
- Wisi w twoim pokoju, a co?
- No to nie ma na co czekać, kochanie. Idziemy ją przymierzyć – chwycił Hanię za rękę, ta jednak nie miała zamiaru nigdzie iść.
- Ani mi się śni, nawet nie mam do niej butów.
- Buty są razem z sukienką – powiedziała Leah, wtulona w Georga. Zupełnie zignorowała mordercze spojrzenie przyjaciółki.
- Zobaczysz mnie w sobotę, to tylko cztery dni – broniła się jeszcze.
Tom jednak nie miał zamiaru czekać i bezceremonialnie przerzucił ją sobie przez ramię, i ignorując wszelkie protesty, powiedział:
- Chicho, kobieto. Nie czekajcie na nas – chwycił jeszcze stojącą w korytarzu walizkę i po chwili oboje zniknęli w sypialni.
- Boże – Gustav głośno wypuścił powietrze – dwa tygodnie bez kobiety i Tom zaczyna wariować. Hanna go zwyczajnie zepsuła.
- Raczej naprawiła – odpowiedział Bill, obejmując mocniej Danę. – Stary Tom w życiu by tyle nie wytrzymał. Jego sperma oznaczyła chyba wszystkie pokoje hotelowe w Niemczech.
- Licząc tylko koncerty u nas – dołączył do dyskusji Georg.
- Panowie, błagam – Leah nie mogła tego dłużej słuchać. – To, że Tom miał bujne życie erotyczne z wieloma różnymi dziewczynami nie musi być tematem przewodnim tego wieczoru.
- To o czym rozmawialiście przed naszym powrotem?
- O sprzedaniu bielizny Billa na aukcji – odpowiedział szczerze Adam, jak gdyby nigdy nic nalewając sobie drinka. Zanim Bill zdążył się odezwać, w słowo wpadła mu Leah, mówiąc:
- Całkiem nieźle byśmy na tym zarobili.
- Czyj to pomysł?
Dana zrobiła się purpurowa na twarzy a Adam i Leah starali się nie patrzeć w jej stronę.
- Ja tylko powiedziałam, że w życiu mi nie dasz kluczy do mieszkania, bo boisz się, że sprzedam twoją bieliznę. A później Leah dodała, że córka Jaggera sprzedała garderobę ojca i dorobiła się niezłego majątku.
- Gdyby do moich gaci dorzucić bieliznę reszty zespołu plus jeszcze Adama, moglibyśmy pohandlować.
- Dobry pomysł – rzucił zaskoczony reakcją Billa Adam. – Ale mielibyśmy sprzedać nowe, czy używane?




- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? – Hania kipiała złością, przez to, jak Tom zabrał ją z salonu. – Zachowujesz się, jak jakiś neandertalczyk, przerzucasz mnie przez ramię, jak jakiś kawał mięsa i… - nie udało jej się dokończyć, bo chłopak zamknął jej usta pocałunkiem.
- No – odsunął się od niej – wreszcie jesteś cicho. Chciałem ci coś pokazać.
- I nie mogłeś mi o tym powiedzieć w salonie?
- Nie, bo wtedy wszyscy rzuciliby się do pokoju – odpowiedział, zdejmując koszulkę. Kiedy przeszedł do rozpinania paska przy spodniach, Hania spojrzała na niego dziwnie.
- Wątpię, żeby chcieli oglądać cię w gaciach.
 - Ale ty też się rozbieraj – rzucił, patrząc na nią wymownie. – Masz sukienkę do przymierzenia.
- Boże, aż już myślałam, że to jakaś nowa gra wstępna – odetchnęła, zdejmując bluzkę.
Kiedy już została w samej bieliźnie, ruszyła w stronę wieszaka z pokrowcem, w którym ukryta była sukienka.
- No chyba nie – jęknęła głośno, kiedy zobaczyła kreację.
- Coś nie tak? – Tom nie patrzył w jej stronę, zajęty swoją torbą.
- Pudrowy róż… Sukienka jest w kolorze pudrowego różu!
- To zły kolor?
- Julia zawsze upierała się, że bardzo ładnie mi w różowym, ale ja od dziecka go nie cierpiałam.
- Nie może być tak źle, najwyżej ją zwrócisz.
- Nie mogę odmówić Julii. To ona kazała szukać dziewczynom tego koloru.
- Nie rozumiem, jak możesz jej nie odmówić. Po prostu mówisz „nie”.
- W Polsce krąży przesąd, że jeśli odmówisz ciężarnej, to cię myszy zjedzą.
Parsknął śmiechem, kręcąc głową, ale podszedł do niej i przytulił mocno, oplatając jej talię.
- To bardzo ładny kolor – szepnął, całując ją w czubek głowy. Przy jej wzroście to nie był problem. – Poza tym założysz ją tylko raz.
- Wiem, wiem. A ty co masz dla mnie? – odwróciła się i wskazała na pokrowiec leżący na łóżku.
- Chciałem dobrze wyglądać na ślubie, więc kupiłem garnitur.
- No to pokazuj! – usiadła wygodnie na łóżku i obserwowała, jak Tom się ubiera. Sięgnął po koszulę, starając się z całej siły zignorować fakt, że Hania siedziała na jego łóżku w samej bieliźnie.
Miał problem z zapięciem koszuli, guziki były wyjątkowo małe, więc dziewczyna mu pomogła.
- A myślałem, że garnitur założą mi dopiero na pogrzeb.
- Wkładaj spodnie, kochanie i nie narzekaj. Ja zakładam bezę, a ty garnitur.
- No to masz – kiedy już założył wszystko, obrócił się kilka razy wokół własnej osi. – I jak?
- Gdzie masz krawat?
- Co?
- Krawat.
- Ty chyba żartujesz.
- Nie, nie żartuję.
- Hanna – zrobił minę małego kotka – błagam cię! Nie każ mi zakładać krawata.
- Kupię ci taki, pasujący do mojej sukienki – powiedziała, zupełnie ignorując jego jęki. – Będziemy razem ślicznie wyglądać.
- Tylko najpierw ją przymierz.
Zajęło jej to chwilę a kiedy już Tom pomógł jej uporać się z zamkiem, przyjrzała się sobie w lustrze. Sukienka leżała idealnie: opinający górę gorset, bez ramion i dół w stylu baletnicy. Sięgnęła po pudełko z butami: wysokie szpilki w kolorze jej miedzianych włosów.
- Dziewczyny wykonały kawał dobrej roboty – rzuciła, kiedy Tom stanął przy niej przed lustrem.
- Wyglądamy, jak król i królowa Bezalandii – parsknął, chwytając ją za rękę. – Idziemy im się pokazać?
- Lepiej, żeby nas wcześniej zobaczyli.
- Pani przodem – przepuścił ją zgrabnie w drzwiach.
Pierwszy zauważył ją Gustav. Na widok jego oczu, jak pięciozłotówki, reszta spojrzała w kierunku Hani.
 - No dziewczyno – powiedział perkusista. – Wymiatasz.
- Poczekajcie na…
- O mój Boże, Tom w garniturze! – weszła jej w słowo Dana, krzycząc wniebogłosy.
- Kto ci to zrobił? – Georg popatrzył na przyjaciela, jakby widział go po raz pierwszy w życiu.
- Raz w życiu ubrałem coś wyjściowego – Tom pokręcił głową ze śmiechem – i od razu afera. Patrzcie lepiej na Hannę. Swoją drogą, dziewczyny – zwrócił się do Lei i Dany – dobra robota z tą sukienką.
 - Wiemy! – Odkrzyknęły uradowane.
Bill, jako jedyny się nie odzywał, jedynie obserwował Hanię. Tom to zauważył i kiedy brat spojrzał niego, ten tylko przecząco pokręcił głową i poklepał klapę marynarki, w której schowany był powód czujnego wzroku Billa.
Otóż Tom, będąc w Niemczech wpadł na cudowny pomysł, który był powodem zgryzot od dobrego tygodnia. Przeklinał się, kiedy wpadł na niego, przeklinał, zasypiając wczorajszego wieczoru i przeklinał wstając dziś rano, żeby wrócić do Stanów. Doszedł jednak do wniosku, że kiedyś to będzie musiał zrobić. Modlił się tylko o to, żeby nie odeszła mu odwaga.
- Czy mogę to już z siebie zdjąć? – z rozmyślań wyrwało go pytanie Hani.
- A nie chcesz najpierw usłyszeć, gdzie odbędzie się przyjęcie? – zapytał Adam.
- Czy kiedy tu wrócę za parę minut, lokalizacja się zmieni?
- Oj, cicho – klepnął ją w udo. – Przyjęcie odbędzie się w Casa Fox.
- Casa Fox? – Hania zrobiła zaskoczoną minę.
- Coś nie tak? To tylko restauracja, zawsze mogę znaleźć coś innego.
- Nie, to cudownie! – dziewczyna niespodziewanie rzuciła mu się na szyję i uściskała mocno. – Jeremy i Julia byli tam na pierwszej randce i właśnie tam się zaręczyli – wyjaśniła wszystkim. – Trafiłeś w ich szczęśliwe miejsce.
Bill spojrzał uważnie na Toma, wiedząc doskonale, co bratu przyszło do głowy. Musiał go jakoś odwieść od tego pomysłu. Musiał z nim szybko pogadać.
- Tom, masz papierosy? – zapytał bez wahania.
 - Zostawiłem w dżinsach. Poczekaj, przebiorę się i wyjdę z tobą.
- Dobrze – Bill pokiwał głową i odetchnął z ulgą.
- Kochanie, chodź się przebrać – rzucił do Hani. Podbiegła do niego lekko i chwyciła go za dłoń.
Kiedy weszli do jego sypialni, dziewczyna powoli zdjęła buty i usiadła zamyślona, patrząc w okno.
- Hanna… - odezwał się, sięgając do wewnętrznej kieszeni marynarki. Ukląkł na jednym kolanie, i kiedy dziewczyna się odwróciła zaskoczona, wziął głęboki oddech, przypominając sobie wszystkie przemowy, które wymyślał od kilku dni. W końcu powiedział: - Kocham cię i dziękuję wszystkim bóstwom, że postawiły cię na mojej drodze. Od roku komplikujesz mi życie i błagam, nigdy nie przestawaj, bo uwielbiam, kiedy to robisz. Chce budzić się i zasypiać, mając cię w swoich ramionach, słyszeć tupot małych stópek naszych dzieci, które chciałbym ci dać. Ale do tego potrzebuję twojej zgody, dlatego chciałbym wiedzieć… - spojrzał na nią uważnie, otwierając małe pudełko od jubilera, w którym znajdował się pierścionek z białego złota i z drobnymi brylancikami, ułożonymi w małą stokrotkę. – Wyjdziesz za mnie?
- Tak – wyszeptała bez wahania, rzucając mu się na szyję.
- Kochanie, możesz dać mi rękę? Chciałbym ci go założyć.
- Tak, oczywiście – wyciągnęła lewą dłoń a Tom wsunął jej pierścionek na palec. Tom chwycił ją na ręce i obrócił kilka razy, szczęśliwy, że dziewczyna zgodziła się zostać jego żoną.
- Ale teraz już mi nigdzie nie uciekniesz? Nigdy mnie nie zostawisz? – upewniał się, stawiając ją na podłodze i patrząc głęboko w oczy.
- Odejdę dopiero, kiedy sam będziesz tego chciał, ale i do tego będziesz mnie musiał zmusić. Tylko proszę – pogładziła go delikatnie po policzku – nigdy mnie do tego nie zmuszaj.
- Nigdy tego nie zrobię – szepnął po czym złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Nie przerywając go,  powoli zaczął kierować się w stronę łóżka.
- Ani mi się waż, Kaulitz – zamruczała w jego usta. – Wracamy do salonu, tylko się przebierz – odsunęła się od niego, rozpinając zamek w sukience.
- Ja z tobą zwariuję, kobieto – przyglądał jej się chwilę z uśmiechem, po czym zabrał się za zdejmowanie garnituru.
Kiedy już oboje wrócili do starych strojów a wyjściowe schowali do pokrowców, Hania minęła go, kierując się do wyjścia, mówiąc:
- Ale impreza kiedyś się skończy, wiesz?
Zawrzało w nim i resztkami sił powstrzymał się, żeby nie wciągnąć jej powrotem do sypialni i nigdy z niej nie wypuszczać.
- Poczekaj chwilę – szepnął do niej, mijając ją przed salonem. – Bill, Gustav, chodźcie na balkon – rzucił do chłopaków, po czym otworzył oszklone drzwi.
- Ale ja nie palę – zaprotestował Gustav, kiedy Tom zamknął za nimi drzwi.
- Zabrałem was tutaj, bo Billowi zabrakło papierosów – mówiąc to poczęstował brata białą rurką, po czym sam wyjął jedną dla siebie, jednak zanim zapalił, dokończył wyjaśnienia: - A ciebie zabrałem, bo musisz unikać hałasów i wysokich dźwięków.
- Ale przecież tam jest ci… - przerwał protesty i odwrócił się w stronę salonu, skąd dobiegły go piski kobiet. – Co się tam dzieje?
- Mój brat oświadczył się Hannie – oznajmił spokojnie Bill, zaciągając się papierosem. – Dałbym sobie rękę i nogę uciąć, że nie tylko dziewczyny piszczały.
- Przecież miałeś to zrobić na przyjęciu – Gustav zwrócił się do uśmiechniętego Toma.
- Wiem, ale to ma być dzień Julii i Jeremy’ego. Nie chciałbym im tego odbierać, padając na kolana przy wszystkich zebranych gościach.
- Gdyby powiedziała ci „nie” byłby wstyd – parsknął perkusista.
- Ale powiedziała „tak” i zrobiłem to po cichu. Wracamy do nich?
- Jasne – odpowiedzieli jednocześnie i ruszyli do wejścia.
Gdy ich nie było, Adam, kiedy już pogratulował Hani, usiadł przy półce z płytami i znalazł jakąś taneczną grę na Xbox - a.
- Macie ochotę potańczyć? – zapytał wszystkich. W odpowiedzi usłyszał zgodne „tak” ze strony dziewczyn i głośne „nie” od facetów.
- Mamy problem Bill – rzucił Tom, kiedy Hania próbowała go wyciągnąć przed telewizor.
- Trzeba było nie wiązać się z tancerkami – odpowiedział Bill, doskonale znając myśli brata.
- Chodź, Hanna! – zawołała Dana. – Zawsze możemy tańczyć razem.
- Masz rację – przytaknęła ruda, uruchamiając grę.
Reszta wieczoru upłynęła im na zabawie. Śmiali się do wczesnym godzin rannych, nie zwracając uwagi na nic.
Hani tylko przez chwilę przemknęło przez myśl, że jeszcze rok temu miała tylko Julię. A teraz jej rodzina powiększyła się o ludzi, bez których nie potrafiła wyobrazić sobie reszty życia…


************

Kochani!
Wreszcie udało mi się coś opublikować i mimo wszystko podoba mi się ten rozdział.
Oceńcie sami, znacie zasady :)
A tymczasem Wesołych i spokojnych świąt, pełnych miłości, bo czy nie jest ona najważniejsza?
Buziaki,
Wildflower :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz