czwartek, 28 czerwca 2012

22. Sam był sobie winien.





Marcus Anderson zawsze doskonale wiedział, co robi. W jego poukładanym życiu nie było miejsca na niespodziewane sytuacje, niespodzianki. Wszystko odbywało się zgodnie z dokładnie zapisanym kalendarzem oraz czymś, co jego żona, Mona, nazywała przeczuciem. Nigdy go nie zawiodło.
W przypadku Hanny Szot przeczucie się nie myliło. W ciągu piętnastu lat pracy w Broadway Dance Center nie spotkał kogoś takiego, jak ona i jedno wiedział na pewno – musiał ją zatrzymać w Centrum tańca za wszelką cenę. Jednak teraz, sam nie wiedział, co ma robić. Jej debiut w trakcie koncertów charytatywnych otworzył przed nią drzwi, o których dziewczyna pewnie nie miała pojęcia.
Wiedział, ile propozycji napływa na adres BDC – wszystkie gwiazdy chcą, by to właśnie Hanna z nimi pracowała. I teraz jeszcze warsztaty w Los Angeles. Prosili o nią. Nie miał prawa jej zatrzymywać przy sobie, jednak zdawał sobie sprawę, że może już nie wrócić do Nowego Jorku.
Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Wzywałeś mnie? – Hanna zamknęła za sobą drzwi i usiadła w wygodnym, skórzanym fotelu naprzeciwko swojego szefa. Wyglądała na zmęczoną, zmartwioną.
- Chciałem z tobą porozmawiać. Wiem, że zbliża się jesienny pokaz i że przygotowywałaś się do niego, ale mam dla ciebie pewną propozycję. – rozsiadł się wygodnie w fotelu. – Dostałaś zaproszenie do Los Angeles, żeby prowadzić miesięczne warsztaty taneczne w jednej z tamtejszych szkół tańca. Mogą się oczywiście przedłużyć, możesz też skorzystać z kilku propozycji gwiazd. Nie ukrywam jednak, że chciałbym, żebyś tu wróciła. W końcu to tutaj jest twój dom.
- Mój dom jest w Polsce, Marcus – powiedziała słabym głosem, wyraźnie zszokowana jego propozycją. – Tu jest tylko kolejny przystanek i oboje o tym wiemy.
Wiedział. Marcus, jako jedyny tutaj znał całą jej historię. Córka wybitnej baletnicy… Znał każdy detal jej tanecznego życia. I nie tylko.
- Rozumiem. Ale wracając do tematu warsztatów…
- Mogę to przemyśleć? – weszła mu w słowo. – Muszę porozmawiać z Debbie i Jasonem, w końcu dużo czasu poświęcili na próby ze mną i nie chcę, żeby był to czas stracony. Muszę znaleźć kogoś na moje miejsce, a Debbie i Jason wprowadzą go w układy. Dam ci odpowiedź najpóźniej jutro wieczorem. – Wstała i podeszła do drzwi, naciskając klamkę. Zawahała się jednak i odwróciła w stronę Marcusa z lekkim uśmiechem, mówiąc: - Nie bój się, Marcus. Wrócę. W końcu to tutaj poznał mnie świat.
- Nie wiem dlaczego, ale ci wierzę – odwzajemnił uśmiech, obserwując zamykające się za Hanną drzwi. Nie mógł wiedzieć, że ten lekki, pożegnalny uśmiech był tylko maską, którą dziewczyna założyła na dziś. Maską radości.


^^^^^^^^^^


Poniedziałkowy poranek w studiu. Zespół przyjechał tam, żeby trochę popracować i omówić kilka szczegółów z managerem. Minęły dwa dni od tej parszywej soboty, która przewróciła życie Toma do góry nogami.
Wtedy właśnie zobaczył, jak Jason wychodzi z budynku, w którym mieszka Hanna. Jego Hanna. Jego? Teraz już nie był tego taki pewien. Niczego już nie był pewien. A może wymyślał sobie historie, które nie były prawdziwe? Może Bill miał rację i jednak powinien porozmawiać z dziewczyną? Nie zrobił żadnego ruchu od piątku w Cielo. Ona też nie. Oboje byli zajęci.
Sam był sobie winien.
- Tom? – usłyszał głos Josta. – Jesteś jeszcze z nami?
- Tak, jasne. O czym mówiłeś?
- Rozmawialiśmy o małej trasie po Stanach.
- No tak, to chyba dobry pomysł, co?
- Ale to dopiero od listopada. – wtrącił Gustav. – Najpierw musimy zamknąć wszystko w studiu, prawda?
- Prawda – przytaknął manager i wstał. – No nic, pracujcie. Wpadnę do Was jutro wieczorem. Na razie.
- Cześć – odpowiedzieli chórem, a gdy zamknął za sobą drzwi, Georg zwrócił się do Toma:
- Co się dzieje?
- A co ma się dziać?
- Dlaczego Hanna nie pojawia się już u nas?
- Pracuje – odpowiedział krótko, jednak przyjaciele nie dali się tak łatwo zbyć.
- Tom, daj spokój – Gustav klepnął go w kolano. – Wszyscy czytaliśmy w piątek tą samą gazetę i słyszeliśmy huk tłuczonych przedmiotów w twoim pokoju. O co tak naprawdę chodzi?
- To może ja odpowiem? – wtrącił Bill. – Tom w sobotę rano pojechał wyjaśnić wszystko z Hanną, jednak zobaczył, że Jason od niej wychodzi. I, oczywiście, zamiast iść do rudej i dowiedzieć się o co chodzi z tym artykułem, zwyczajnie odwrócił się na pięcie i wrócił do domu.
- Sądzę.. – zaczął Georg. – Nie. Stwierdzam z całą stanowczością, że jesteś idiotą. I myślę, że nie jestem w tym osamotniony.
Tom wstał i ruszył do wyjścia. Odwrócił się jeszcze i powiedział:
- Wracam do domu. Dziś nie chce mi się z wami pracować.


^^^^^^^^^


- I co wy na to?
Hanna spotkała się z Jasonem i Debbie, żeby omówić z nimi to, czego dowiedziała się od Marcusa. Wiedziała doskonale, że Debbie zależało na tym pokazie, bo mogła się wreszcie wybić a Hania miała jej w tym pomóc. Rozmawiała jednak z Daną, która w przyszłym roku miała ukończyć kurs choreografa i wróciła na zajęcia po kontuzji. Ustaliły, że Dana wystąpi z Jasonem i Debbie, pomagając tej ostatniej.
- Skoro nie ma innego wyjścia – rzuciła Debbie, uśmiechając się szczerze. – Wszyscy wiemy, że taka szansa może się już nie powtórzyć.
- Wiesz dobrze, Deb, że nie ostawiłabym cię na lodzie. Obiecałam, że się wybijesz i tak będzie. Poza tym na widowni pojawią się ludzie z Juiliarda i może się okazać, że będziesz miała szansę się u nich uczyć.
- A co z tobą? – odezwał się w końcu Jason.
- Ja już mam wykształcenie taneczne. Nie potrzebuję papierka, żeby to udowodnić. Ale do rzeczy. Dana powiedziała, że od środy będziecie mogli zaczynać próby. Zostały dwa tygodnie do pokazu.
- Nie będzie cię już na pokazie? – znów Jason wtrącił słowo.
- Gdybym była, nie byłoby problemu – spojrzała na niego pierwszy raz od wejścia na salę. – Wiecie już wszystko, dzwońcie do Dany w razie potrzeby, a ja muszę już uciekać. Trzymajcie się, na razie.
- Cześć. – usłyszała jeszcze za plecami i wybiegła z sali.
Gdyby tylko potrafiła radzić sobie z problemami tak, jak radzi sobie z pracą. Wiedziała już co musi zrobić. W końcu porozmawiać z Tomem. Nie wiedziała, co się między nimi dzieje. Czy „oni” jeszcze istnieli?
Wiedziała, że jeśli Tom powie słowo, to ona zostanie, nigdzie nie pojedzie, żeby tylko przy nim być. Musiała to od niego usłyszeć.
 Musiała jak najszybciej się do niego dostać.


^^^^^^^^^


Usłyszał dzwonek do drzwi, jednak miał zamiar go zignorować. Przypomniał sobie, że przecież jest sam w mieszkaniu. Leniwie podniósł się z kanapy i podszedł do drzwi, naciskając klamkę.
- Hanna? – zdziwił się, widząc ją w progu. Przypomniał sobie, że to już się kiedyś zdarzyło. Powtórka?
- Zaskoczony? – zapytała bezbarwnym głosem. – Nie zaprosisz mnie?
Otworzył szerzej drzwi, wpuszczając dziewczynę. Żadnego buziaka na powitanie?
- Coś się stało? – zapytał w końcu.
- Ty mi powiedz – spojrzała na niego uważnie, zdejmując ciemne okulary.
Dopiero teraz mógł jej się uważnie przyjrzeć. Miała podkrążone oczy, jakby od kilku dni w ogóle nie spała. Chciał ją przytulić, jak zwykle, jednak coś mówiło mu, że to nie możliwe.
- O co chodziło z tym artykułem w gazecie? – zapytał tonem, który miał zabrzmieć łagodnie. Wyszło wręcz przeciwnie. – I Jasonem? Teraz to z nim jesteś?
- Czy ty słyszysz, co mówisz? Jak w ogóle mogło przyjść ci to do głowy?
- Byłem w Cielo, widziałem, jak dobrze się z nim bawisz. Widziałem też, jak wychodził od ciebie w sobotę rano.
- I dopisałeś własną historię do obrazka? – prychnęła, jak wściekła kotka. – Myślałam, że jesteś inny, Tom.
- Inny? – krzyknął, choć nie chciał. A może chciał?
- Tak. Inny. – powiedziała, nadzwyczaj spokojnie. – Myślałam, że choć trochę mi ufasz, że nie obchodzi cię to, co jakiś gryzipiórek wypisuje w brukowcu, że potrafisz przyjść do mnie i zapytać, o co chodzi. Nie! – krzyknęła w końcu, nie wytrzymując napięcia. – Ty zwyczajnie uwierzyłeś w to, co widziałeś. Nie uwierzyłeś mnie!
- A co ty byś mi powiedziała? Że to nic nie znaczyło? Że Jason przyszedł do ciebie od tak?
- Taka jest prawda, Tom. Przyszedł do mnie, żeby przeprosić, wyjaśnić to całe zamieszanie. A ty wolałeś milczeć i żyć w bajce, którą sam wymyśliłeś, żeby było ci wygodnie. Ale mam tego dość. Ten związek to była jedna wielka pomyłka. To, że cię pokochałam było błędem. I cieszę się, że pomimo tego, mogę to skończyć. – wyszła z mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami.
Dopiero po chwili dotarło do niego, co powiedziała. Hanna powiedziała, że go kocha.
Wybiegł za nią na zewnątrz, jednak dziewczyna zniknęła, zupełnie, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
Uświadomił sobie, jakim był idiotą.


^^^^^^^^^


Biegła przed siebie. Chciała zabić zmęczeniem łzy, które zbierały się w kącikach oczu. Dlaczego właściwie to powiedziała? Dlaczego powiedziała mu, że go kocha?
Bo taka była prawda?
Kiedy uspokoiła oddech, wyjęła z torby telefon i wybrała z listy numer Marcusa. Podjęła już decyzję. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Halo?
- Marcus? Tu Hanna. Zdecydowałam się na te warsztaty. Kiedy mam się stawić w Los Angeles?


*********


Dum, dum, dum…!
Tsunami uderzyło.
Jestem bardzo zadowolona z tej notki, bo naprawdę długo nad nią siedziałam. Kosztowała mnie wiele zdrowia i dziwię się, że jeszcze nie osiwiałam.
Mam nadzieję, że szczerze powiecie mi, co o tym sądzicie. I oczywiście mam nadzieję, że Wam się podobało.
Buziaki,
Wildflower.

3 komentarze:

  1. Dlaczego mi się to podoba? Ja, fan horrorów czekam z niecierpliwością na kolejne notki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze? Zawsze musisz tak świetnie pisać?! Przy tobie mam kompleksy xD No i rzeczywiście uderzyło. Ciekawe jak to wszystko się rozwiąże. ;) A wszystko przez to z Jasonem... Dodaj szybko nn, pliisss ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Weszłam na tego bloga z przekonaniem: ta, kolejny blog o romansie dziewczyny i znanego gwiazdora. Szybko musiałam zmienić swoje zdanie o nim. Z początku trochę mnie bawiło, bo opowiadanie wyglądało prawie identycznie jak moje sprzed hm.. jakiś 6 lat? Więc czytałam z sentymentu, wracając co i rusz do trzech zeszytów leżących na dnie mojej szafy, które zawierały opowiadanie o Tokio Hotel. Ale teraz wiem, że moje próby pisania były naprawdę marne przy tym, co Ty tworzysz. I choć już daaawno minęła mi sympatia do TH, to to opowiadanie podoba mi się.
    Heh, nawet zdzirze namber łan nadałyśmy tak samo na imię: Andrea ;D
    Powiedz mi jeszcze,bo ja zdaję się być ślepa, jak mogę dodać Twojego bloga do obserwowanych?
    Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń