Po dwóch tygodniach kompletnego
marazmu, w którym się znalazł, głównie z własnej winy, Tom zaczął ruszać się
nieco szybciej, docierało do niego więcej informacji ze świata, który go
otaczał i wracał powoli do życia. Sam był sobie winien – mógł zatrzymać Hannę,
zamiast pozwolić jej wybiec z mieszkania, zaraz po tym, kiedy po raz pierwszy
powiedziała, że go kocha, a następnie zakończyła ich związek.
Jedyne, co robił w ciągu
minionych dwóch tygodni, było przebywanie z chłopakami w studiu. Kiedy już
wracali do mieszkania, padał na łóżko, brał do ręki telefon i raz po raz
dzwonił do Hanny. Wiedział, że to bez sensu, bo ignorowała każde połączenie –
nawet go nie odrzucała, zwyczajnie ignorowała.
- Możesz powiedzieć to swoje „A
nie mówiłem?”. Wiem, że masz na to ochotę od dwóch tygodni. – zwrócił się do
Billa, który usiadł na fotelu, naprzeciwko kanapy, na której zaległ starszy
Kaulitz, zaraz po powrocie ze studia.
- Nie muszę. – odpowiedział
Czarny spokojnie, patrząc na niemrawe zwłoki, które jeszcze dwa tygodnie
wcześniej, były całkiem żywiołowym chłopakiem. – Sam widzisz do czego
doprowadziły twoja zazdrość i bujna wyobraźnia. I jeszcze się dziwisz, że nie
odbiera od ciebie telefonów?
Jednak Bill wiedział o Hannie
więcej, niż Tom by się spodziewał. Nigdy nie przyznałby się do tego bratu, ale
kilka dni temu natknął się na Adama Lamberta. Wokalista od niechcenia rzucił
informację że Hanna wyjeżdża do Los Angeles, prowadzić warsztaty taneczne i być
może zostanie tam na dłużej, bo jak sam stwierdził, ma zamiar zająć jej trochę
czasu przy choreografii na trasę koncertową. I , z tego co wiedział, nie tylko
on ma ochotę prosić ją o pomoc.
Czarny zdawał sobie sprawę, że to
ostatnie dni, kiedy Tom mógłby jeszcze porozmawiać z dziewczyną. Sam nie miał
zamiaru pakować się między wódkę a zakąskę. Wiedział doskonale, na co stać
Toma, kiedy jest wściekły i tylko głupiec mógłby go sprowokować. Bill nie był
głupi. Był jednak ciekaw, co słychać u Hanny. Skoro nie miał już nic ciekawego
do roboty, postanowił wyrwać się z domu na tajną misję.
- Gdzie idziesz? – zapytał
ciekawie Tom, patrząc, jak jego brat zakłada buty. – Zaraz będzie ciemno.
- Zamknij się! – odkrzyknął Bill,
dobrze pamiętając pewien francuski film. – Idę na spacer. Muszę pooddychać
Świerzym powietrzem, po całym dniu w studiu.
- Nie wracaj późno.
- Dobrze, mamo.
Wyszedł i podszedł do drzwi
mieszkania ochroniarzy.
- Gdzie się wybierasz? – otworzył
mu Kevin.
- Na zwiady. Idziesz ze mną?
- Jasne. – odpowiedział
ochroniarz, chwytając klucze od mieszkania.
Po chwili obaj szli ulicami
Nowego Jorku, który właśnie budził się do nocnego życia.
^^^^^^^^
Dwa tygodnie zleciały w oka
mgnieniu. Właściwie przez cały czas Hania była zajęta – od czasu do czasu
wpadała na próby, żeby pomóc Danie, prowadziła zajęcia, pakowała się, robiła
zakupy i wychodziła na długie spacery z Lenny’m.
Marcus powiedział, że może
zrezygnować z prowadzenia zajęć i skupić się na przygotowaniach do wyjazdu,
jednak wiedziała doskonale, że potrzebuje tego. Prawda była taka, że
potrzebowała ciągłego zajęcia, żeby nie musieć myśleć. Za każdym razem, kiedy
miała wolną chwilę, jej złośliwa podświadomość od nowa powracała do chwili, gdy
kończyła związek z Tomem.
Powtarzała sobie w kółko, że tak
musiało się stać. Co więcej, wyrzucała sobie, że w ogóle do tego dopuściła. Jak
mogła być tak naiwna i uwierzyć, że mogłaby być z tym sławnym Tomem Kaulitzem?
Wydawało jej się to dziwne, że teraz tylko tak go widzi – jako gwiazdę. Nie
jako Toma – zwykłego chłopaka, którego poznała przypadkiem, który wiedział o
niej więcej, niż ktokolwiek inny. W jednej chwili rozpadło się to, czego
próbowała się trzymać z całej siły.
Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek do
drzwi. Nawet nie podniosła się znad walizki, którą pakowała. Za dwa dni miała
wyjechać, więc wolała nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę. Julia jest
w domu, więc na pewno otworzy.
Usłyszała delikatne pukanie do
drzwi i po chwili pojawiła się w nich głowa Billa.
- Mogę? – zapytał, wchodząc
powoli do środka.
- Jasne – uśmiechnęła się słabo,
jednak wszystkie jej mięśnie napięły się ze zdenerwowania.
Zauważył, że jest spięta i od
razu odpowiedział na niezadane pytanie.
- Przyszedłem sam. Właściwie z
Kevinem, ale on się nie liczy, prawda?
- Prawda – kiwnęła głową,
wyraźnie się uspokajając. – Siadaj – dodała, zrzucając z łóżka ubrania, które
jeszcze miała poskładać i zapakować. Zrobi to później. – Co cię do mnie
sprowadza?
- Chciałem sprawdzić, co u
ciebie. – odpowiedział szczerze. – Rozmawiałem z Adamem Lambertem i
dowiedziałem się, że niedługo wyjeżdżasz, a prawda jest taka, że tak właściwie
jeszcze nie słyszałem twojej wersji wydarzeń.
- Myślę, że Tom podał ci dość
dokładną wersję. – Wstała z podłogi i usiadła obok Billa. – To od początku było
skazane na niepowodzenie, wiesz? Czasem myślę, że lepiej byłoby, żeby nasz
związek wyszedł na jaw, wtedy może byłoby nam łatwiej. Nie musielibyśmy się
ukrywać, moglibyśmy razem wychodzić… – urwała na chwilę, zbierając myśli. –
Może wtedy Tom nie byłby tak zazdrosny, a ja nie czułabym się, jak w
zamknięciu? Mogłabym tak gdybać całą noc, ale teraz to i tak nic nie zmieni.
- Naprawdę powiedziałaś, że go
kochasz?
- Wyrwało mi się. Wiem, że nie
powinnam tego mówić, ale… Nie jestem w stanie kontrolować swoich uczuć.
Przynajmniej nie wszystkich. To jednak nie zmienia faktu, że nie mam zamiaru
cofnąć czasu, żeby cokolwiek zmienić. Tak miało być.
- Lepiej ci w samotności?
- Łatwiej. Sam widzisz, czym
skończyły się próby dzielenia z kimś czasu. Nie potrafię żyć w klatce.
- Radzisz sobie z tym lepiej niż
Tom.
Wzruszyła ramionami.
- Szczerze powiedziawszy wcale
sobie z tym nie radzę. Gdyby nie ciągłe szukanie zajęcia, pewnie leżałabym
teraz na łóżku, rozpamiętując od początku do końca całą sytuację. Im mniej mam
czasu wolnego, tym jest lepiej. A co u Toma?
- Zaczął się częściej odzywać do
nas, chociaż w studiu jest bardzo milczący. Pozbiera się. Dzwoni do ciebie,
prawda?
- Milion razy na dobę. Wiesz, że
nie odbieram. Nie wiem, czy byłabym w stanie słuchać jego głosu.
Zapadła między nimi cisza,
przerywana odgłosami zamków błyskawicznych w walizkach. W końcu Bill nie
wytrzymał.
- Myślisz, że istnieje szansa,
żebyście kiedykolwiek byli jeszcze razem?
- Nie wiem, Bill – zamyśliła się
na chwilę. – Może, jeśli Tom kiedyś dorośnie do prawdziwego związku, nauczy się
ufać ludziom, a ja oswoję się z życiem w ciągłym ukryciu… Wtedy może będziemy
razem. Póki co, dobrze, że wszystko tak się potoczyło.
- No dobrze, nie oczekiwałem
wielkich deklaracji z twojej strony.
- On nie wie, że tu jesteś,
prawda? – spojrzała na chłopaka ciekawie.
- Powiedziałem, że idę na spacer.
- I nie powiesz mu o niczym?
- Ani słowa.
- No dobrze.
Bill wstał z łóżka i ruszył do
drzwi.
- Wiem już wszystko, więc mogę
spokojnie wracać do domu.
Hania ruszyła za nim, żeby
odprowadzić go do drzwi wyjściowych.
- Dzięki, że przyszedłeś, to dla
mnie wiele znaczy. – przytuliła się do niego.
- Martwiłem się o ciebie. Przez te
kilka miesięcy zdążyłem cię poznać i szczerze mówiąc, brakuje cię w naszym
mieszkaniu.
- Może kiedyś do was wrócę. Ale
to może.
- Rozumiem i nie zamierzam cię do
niczego namawiać.
- Dzięki.
- Powodzenia w L.A. Nie zmarnuj
tego czasu.
- Nie mam zamiaru, trzymaj się.
- Ty też.
Zamknęła drzwi za Billem i
spojrzała na Julię.
- Nie patrz tak na mnie.
- Porozmawiamy w końcu? –
zapytała starsza i wzrokiem wskazała gościnny pokój i wygodną kanapę.
- Tak – Hania ruszyła w kierunku
wskazywanym przez siostrę. – Teraz już możemy porozmawiać.
Rozmawiały do późna, a walizki
nie zostały spakowane. Hania śmiała się i płakała na zmianę, jednak wiedziała,
że musiało tak być. Musiała wreszcie wszystko z siebie wyrzucić, bez ukrywania
czegokolwiek.
*********
Po tsunami, które nadeszło w
poprzednim rozdziale, musiało pojawić się coś nudnego. Powiem Wam szczerze, że
nie miałam cierpliwości do dzisiejszej notki. Źle mi się ją pisało, może
dlatego, że kiepsko się do niej przyłożyłam. Mam jednak usprawiedliwienie –
kilka rzeczy w moim życiu się pozmieniało i musiałam to wszystko ogarnąć. Właściwie
cały czas ogarniam.
Spóźniłam się z rozdziałem, ale
są wakacje i nie będę pisała z taką częstotliwością. Nie miejcie do mnie o to
żalu. Nie mogę w końcu całymi dniami siedzieć przed komputerem, albo chodzić z
zeszytem, w którym tworzę.
No, to tyle na dziś. Liczę na
komentarze, koniecznie szczere.
Buziaki,
Wildflower :)
W porównaniu z poprzednim rozdziałem, ten faktycznie nie jest porywający jeśli chodzi o akcję i emocje. Ale jest dobry. Bardzo lubię tu postać Billa. Jest... jest taki, jaki powinien być prawdziwy brat. To mi się naprawdę podoba. Ogólnie chyba zawsze darzę większą sympatią męskie charaktery. Hm to chyba trochę niesprawiedliwe, bo inni też są ciekawymi postaciami. Trochę brak mi Gustava i Georga, ale ja w swoim starym opowiadaniu też ich trochę spychałam na dalszy plan. Momentami tak bardzo, że przyjaciółka, której to czytałam prawie zapomniała, że oni w ogóle są w zespole.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mojego bloga (a przynajmniej jednego z dwóch). Oczywiście będę Cię już powiadamiać. Ale ostatnio tak mam, że dodaję notki późno w nocy albo ukrywając się przed moją mamą, która nie znosi jak siedzę przy kompie ;/. Ale mniejsza o to. Jak coś napiszę, od razu powiadomię ;D
Pozdrawiam ;)
Pragnę zakomunikować, że na moim blogu jest nowy rozdział ;)http://but-home-is-nowhere.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam ;)
No więc tak... Dlaczego,do cholery ten Tom jest taki głupi?! No innego epitetu nie mogę wymyślić. Hania jest naprawdę fajna i najwyraźniej bardzo cierpliwa,żeby zadawać się z takim dysdownem! No sory xD Strasznie przeżywam. Niech kupi jej nowe auto i buty i niech się pogodzą ;33 Normalnie mnie trafia, jak tak się zachowują! Ja chcemm ich razem! Chcem, chcem, chcem! ;D
OdpowiedzUsuń+jeju, dodałaś zdjęcia z boku ;33 Hayley Williams *-* Uwielbiam Paramore! <3 Wcześniej tego nie widziałam, bo czytałam na telefonie, a tam jest specjalny szablon ;) Och, no i ładny avatar *o* <33