czwartek, 6 czerwca 2013

35. Dziwna z was para.



Lipiec, kilka miesięcy wcześniej…


- Jak długo tańczysz? – zapytał Tom, obserwując, jak Hania wrzuca na patelnię dopiero co pokrojone warzywa.
- Trudno mi powiedzieć… - szepnęła, mieszając wszystko. – Moi rodzice zawsze powtarzali, że kiedy tylko nauczyłam się chodzić, zaczęłam tańczyć. A tak na serio moją przygodę z tańcem zaczęłam w wieku czterech lat. Mama zapisała mnie na balet w swojej szkole. To był dla mnie inny świat. Jednak w wieku trzynastu lat zrezygnowałam z baletu na rzecz hip – hopu. Później pojawiły się inne rzeczy, nowe, ciekawsze style.
- A jak dostałaś się do Broadway Dance Center?
- Z czystej ciekawości wysłałam do nich zgłoszenie. Stwierdziłam, że i tak nie mam nic do stracenia. Poza tym moja siostra mieszkała w Stanach od czterech lat, więc miałam gdzie mieszkać. A jak było z tobą? Z zespołem?
Zamyślił się przez chwilę patrząc w przestrzeń, po czym odpowiedział:
- Nigdy nie czytałaś naszych historii w gazetach?
- Gazeta nie powie mi tego, co ty.
- Cóż… Obaj z Billem śpiewaliśmy, jako dzieciaki. Billowi to zostało, a ja gram na gitarze. Grą zaraził mnie mój ojczym. Ale wracając do zespołu. Gustava i Georga poznaliśmy na jednym z koncertów w Magdeburgu i tak już z nami zostali. Całkiem nieźle się dogadujemy, mimo, że każdy z nas jest zupełnie inny.
- Jak się czułeś, kiedy machina ruszyła?
- Czasem nie było przerwy na złapanie oddechu. Kiedy nasze utwory pojawiły się na pierwszych miejscach nie było już czasu na to, żeby zastanowić się nad tym, czy chcemy ruszyć dalej. To się po prostu stało. Wszyscy powoli zatracaliśmy się w tym, że staliśmy się sławni. Gazety, głównie brukowce, zaczęły rozpisywać się o tym, co wyprawiamy i często nie były to miłe rzeczy. Ani miłe, ani prawdziwe. – spojrzał na nią, przechylając głowę i powiedział: - Ciesz się tym, że tak naprawdę niewiele o tobie wiedzą. Nie tak łatwo jest wyprostować to, co wypisują te hieny.
- Nigdy nie chciałeś z tego zrezygnować?
- A czy ty kiedykolwiek chciałaś zrezygnować z tańca? To jest, jak gra, nałóg, bez którego nie możesz się obejść.
Dziewczyna zamyśliła się, krojąc filet z kurczaka dla siebie, bo dobrze pamiętała, że Tom jest wegetarianinem. Dla niego wrzuciła do garnka z wrzątkiem makaron.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować. Niestety na nic innego nie wpadłam.
- To będzie o niebo lepsze niż pizza wegetariańska, którą jadam prawie codziennie. Na przemian z chińszczyzną.
- Czyli będzie ci smakować – uśmiechnęła się. – Wiele razy chciałam zrezygnować – odpowiedziała w końcu. – Pierwszy raz, kiedy miałam dziesięć lat. Miałam dość baletu, dość poranionych stóp, wiecznie niewygojonych ran i bólu, jaki sprawiał mi najmniejszy ruch w baletkach i bez nich. Przed rzuceniem tego powstrzymywała mnie myśl, że przecież chcę być taka, jak mama. Masz rację – spojrzała na niego – to jest gra. Mówią, że człowiek albo ma do niej smykałkę, albo nie. Jednak przychodzi czas, kiedy to staje się czymś więcej niż grą i albo zrobisz krok naprzód, albo zawrócisz i odejdziesz. Mogłabym zrezygnować, ale rzecz w tym, że kocham tę grę. Swoją drogą – dodała, uśmiechając się w przestrzeń – moja matka była w tym mistrzynią, ja natomiast jestem trochę ofermowata.
- Chyba nigdy tak naprawdę nie widziałaś, jak się ruszasz. – przerwał jej.
- Nie o to chodzi – zaśmiała się. – Moja mama zawsze była moją mistrzynią, moją mentorką. To ona podnosiła mnie za każdym razem, kiedy upadałam i miałam dość.
- Dobrze… A drugi raz?
- Kiedy chciałam to rzucić? Mówiłam ci już o tym… Kilka miesięcy temu, kiedy zginęli rodzice i Marcin. Wielokrotnie wmawiałam sobie, że to z mojej winy. Jednak Julia powiedziała, że mama chciała, bym pozwalała sobie na upadki, popełniała błędy. Bo tylko tak mogę się czegoś nauczyć. Te słowa dały mi kopa. Do tej pory dają. A ty? – zapytała, wrzucając kurczaka na drugą patelnię. – Naprawdę, nigdy nie chciałeś zrezygnować?
- Nie raz, nie dwa. – zamilkł, zbierając myśli. – Kiedy zrobili ze mnie kobieciarza, którym naprawdę się stałem, gazety przestały pisać o postępach zespołu. Rozpisywały o tym, czego to nie wyczyniam, żeby zaciągnąć niewinne fanki do hotelu. Prawda jest taka, że żadna z tych dziewczyn nie była fanką Tokio Hotel, tym bardziej nie były niewinne. Właśnie wtedy zrozumiałem, że mam dość. Dość bycia męską dziwką, łamaczem serc, itd. Rok temu, krótko po rozstaniu z rządną sławy Andreą, postanowiłem z tym skończyć. Zaraz po zakończeniu trasy koncertowej wyjechałem. Każdy z nas spędził długi urlop z dala od siebie i tak naprawdę do końca nie wiem, gdzie była reszta zespołu. Z Billem spotkaliśmy się krótko przed wyjazdem do Stanów, w domu. Mama wcale nie zdziwiła się, że tak długo nie chcieliśmy wracać. Prawda jest taka, że obaj z Billem wiedzieliśmy, że jeśli zaczniemy pojawiać się w klubach, czy nawet w zwykłym centrum handlowym, nie będziemy mieć spokoju.
Hanna patrzyła uważnie, jak twarz Toma zmienia się z każdym wypowiedzianym zdaniem. Na początku zaciskał szczęki, nerwowo ściskał dłoń w pięść. Stopniowo rozluźniał się, jego głos łagodniał. Rozparł się wygodnie na kuchennym krześle.
- A jednak wróciliście. – odezwała się w końcu.
- Zdecydowanie odmienieni. Sama to z resztą widzisz. Staramy się unikać klubów, przypadkowych romansów…
- I ucieczek do tancerek. – dodała ze śmiechem, wyjmując talerze i sztućce.
- Właściwie do tej jednej tancerki – uśmiechnął się pod nosem. – Do ciebie będę uciekał zawsze…


^^^^^^^^^^


- Boże, jak dobrze jest wrócić do pracy. – westchnęła Hania, wyciągając nogi na szerokim parapecie jednej z sal w Centrum Tańca.
Razem z Daną skończyły już zajęcia, więc postanowiły wyskoczyć do pobliskiej kawiarni po kawę i wrócić do BDC, żeby wypić ją w spokoju i w końcu szczerze porozmawiać.
- Więc ty i Tom jesteście razem. – powiedziała Dana, porażona nowymi informacjami. – Jak długo to już trwa?
- Znamy się od maja, od początków prób do koncertów. A jesteśmy razem z przerwami, od koncertu charytatywnego w L.A.
- Z przerwami?
- Właściwie jedną. Kiedy wyjechałam na warsztaty do Los Angeles już nie byliśmy razem. Wszystko przez ten artykuł o mnie i Jasonie. Pokłóciliśmy się i to był koniec. Później Tokio Hotel zaczynało trasę w L.A. i tam znowu się spotkaliśmy, z resztą sama wiesz, byłaś z nami w klubie. Ale znowu jesteśmy razem.
Dana upiła łyk kawy i zapatrzyła się w przestrzeń za oknem, wyraźnie bijąc się z myślami.
- Wiesz, - odezwała się w końcu – kiedy wyjechałaś na warsztaty a my przygotowywaliśmy się do jesiennych pokazów Jason nie wyglądał na szczęśliwego. Nie był zdołowany, ale zwyczajnie wściekły. Miał chyba nadzieję na głośny romans z tobą, ale nieważne. Ale szybko mu przeszło, wrócił do normy. A potem zaczął zadawać się z Andreą.
 - Co?! – Hania z wrażenia opluła się kawą. – Przecież oni się nienawidzili.
- I właśnie dlatego wszyscy, nawet Marcus, byli w szoku. Nie wierzę, że mówiłam ci  o tym, kiedy przyjechałam do L.A. na próby Lamberta. Nikt ci o tym nie mówił?
- Nie – Hania pokręciła głową – a przecież była tam cała nasza ekipa. Od kiedy przestaliście sprzedawać mi najlepsze ploty?
- Kiedy w Kanadzie zaatakował cię ten wyrostek, nie było już czasu, żeby ci powiedzieć o całej tej sprawie, a nie chciałam o tym wspominać w centrum handlowym. Później byłaś na urlopie, wyjechałaś do Polski na święta i… Powiedz mi jakim cudem znalazłaś się w Hamburgu?
- Chciałam zrobić niespodziankę Tomowi. A resztę już znasz, w końcu Bill z tobą rozmawiał.
- Ale teraz już wszystko pamiętasz?
- Nawet to, o czym wolałam zapomnieć. To było dość dziwne uczucie i póki co nie mam zamiaru tego powtarzać.
- Oby, dobrze sobie radziłam z twoją grupą na zajęciach, ale tęsknili za tobą.
- Ja za nimi też. Ale – Hania spojrzała znacząco na Danę – powiedz mi, co z Billem.
Dziewczyna zaczęła dokładnie oglądać swoje paznokcie, starając się ominąć temat, jednak wiedziała, że z rudą to nie przejdzie.
- Jest przecież w trasie od tygodnia. Kto, jak kto, ale ty powinnaś o tym doskonale wiedzieć.
- Wiesz dobrze, że nie o tym mówię.
- Ciężko mi powiedzieć, co z Billem – wzruszyła ramionami. – On jest taki ostrożny, skryty, zupełnie, jakby bał się, że zaraz polecę do gazet i opowiem im wszystko, co robią między koncertami. Ja staram się mówić mu o wszystkim, nawet o tym, że podczas zajęć źle postawiłam nogę i się przewróciłam na oczach całej grupy oraz, że zdychałam po zjedzeniu sałatki wegetariańskiej z Veggie Heaven, którą mi polecił. Dużo mi mówi o swoim dzieciństwie, zanim stali się sławni, ale to wszystko.
- To bardzo dużo, Dana. Jedno, czego się nauczyłam będąc z Tomem to to, że ostrożność jest wpisana w ich zawód, a Bill opanował ją do perfekcji. Dla nas to inny świat, bo nigdy nie żyłyśmy pod obstrzałem fleszy, ale oni muszą tacy być.
- Tobie Bill jakoś ufa.
- Bo nie chce ze mną być! – Ruda zaśmiała się głośno. – Naprawdę tego nie rozumiesz?
- Czego?
- Bill widział cię wielokrotnie podczas prób, ale do ciebie nie podszedł, bo zwyczajnie bał się, że nie potraktujesz go, jak zwykłego chłopaka, tylko będziesz widziała w nim gwiazdora. Dlatego teraz tak dużo mówi o swoim dzieciństwie, żebyś widziała, jaki jest naprawdę. Przyznaj sama: co o nim myślałaś, zanim go poznałaś?
- Z jednej strony świetny wokalista i bożyszcze nastolatek… - Dana zastanawiała się nad dalszym ciągiem – Ale z drugiej przypomina mi zaszczute zwierzę.
- Właśnie tego drugiego chce ci oszczędzić. Poza tym Jost, ich menadżer, pracuje nad zmodyfikowaniem umowy wiążącej zespół z wytwórnią, bo póki co ich oficjalne związki nie wchodzą w grę.
- Co to za umowa?
 - Nie znam dokładnie jej treści, ale w skrócie chodzi o to, że oficjalna partnerka może źle wpłynąć na wizerunek któregoś z chłopaków, co sprawi, że zmniejszy się liczba fanek, a co za tym idzie, sprzedaż płyt i biletów oraz oglądalność spadną.
- Czyli chodzi o kasę?
- Głównie. – Hania pokiwała głową.
- Jest jeszcze jakiś haczyk, co?
- Stalkerki. Jeżdżą za nimi wszędzie i uprzykrzają życie.
- Widziałaś je?
- Nie, ale w Hamburgu widziałam chłopaków po spotkaniu z nimi. Nie wyglądali na szczęśliwych. Nie pomyliłaś się z tym zaszczutym zwierzęciem. Ale nadal myślę, że powinnaś porozmawiać z Billem.
- O tym, że jest zaszczutym zwierzęciem?
- Na razie to pomiń. Ale jeśli chodzi o resztę, myślę, że powinnaś grać z nim w otwarte karty. Pytaj go o wszystko, w końcu się otworzy.
- A pamiętasz – zmieniła temat Dana – jak w Cielo zobaczyliśmy Tokio Hotel i powiedziałaś, że nie możesz wzdychać do kogoś, kogo nie możesz mieć?
- Pamiętam i wcale tego nie robię. Nigdy nie wzdychałam do plakatów Toma Kaulitza, gitarzysty Tokio Hotel, do którego ślinią się miliony małolat. Ja go wcale nie znam. Znam za to Toma, którego poznałam dzięki Adamowi Lambertowi, z którym mogę godzinami rozmawiać przez telefon, oglądać filmy wieczorami i nie martwić się, że ktoś nas może zobaczyć.
- Czyli ja teraz jestem na wyższym poziomie, bo spotykam się z Billem, którego nikt nie zna?
- Brawo, kobieto, powinnaś być z siebie zadowolona. Znasz kogoś, kogo nie zna połowa nastolatek na tej planecie.
- I ty jesteś zadowolona z takiego układu? Nie przeszkadza ci myśl, że zaraz po koncercie Tom wyjdzie do tego tłumu, który zacznie go ściskać i robić sobie z nim zdjęcia?
- Nie, bo to jest jego praca. Poza tym – dodała z szelmowskim uśmiechem – ja mogę spędzać z nim 24 godziny na dobę, a one mogą tylko pomarzyć.
- Ale ty jesteś zła – Dana zaśmiała się głośno.
 - Nie zła – Hania wyciągnęła przed siebie palec wskazujący – tylko pewna swego, a to jest duża różnica. – spojrzała na zegarek i zeskoczyła z parapetu, mówiąc: - Myślę, że powinnyśmy się zbierać, bo jutro od rana mamy zajęcia, a ja jeszcze umówiłam się z Tomem na rozmowę przez telefon, może obejrzymy film.
- Jakim cudem macie zamiar obejrzeć film, skoro jesteście tak daleko od siebie?
- Każde z nas ma komputer, włączymy film w tym samym czasie, ustawimy telefony na głośnik i będziemy oglądać. Magia dzisiejszych technologii.
- Dziwna z was para – dodała jeszcze Dana, wychodząc z sali za Hanią i gasząc światło.


^^^^^^^^^^


- I wiesz, co Dana powiedziała?
- No, co powiedziała? – zapytał, powstrzymując śmiech, bo ton jej głosu przypominał głos niezadowolonej pięciolatki.
Cały dzień zespół miał próby, przed koncertem, który miał się odbyć za dwa dni, więc Tom z zadowoleniem zaszył się w swoim pokoju i od razu uruchomił laptop. Mógł sobie pozwolić na siedzenie do późna, bo jutro mieli dzień wolny, dlatego z zadowoleniem wybrał z listy „Alicję w Krainie Czarów”, którą miał obejrzeć „razem” z Hanią, ale jeszcze do tego nie dotarli, bo dziewczyna chciała podzielić się z nim nowinami zasłyszanymi od Dany.
- Nie śmiej się – rzuciła niezadowolona – to poważne. Jason zaczął zadawać się z Andreą, po tym, jak go wystawiłam po tym całym artykule w gazecie. Był wściekły, poza tym nie od dziś wiadomo, że Andrea mnie nie cierpi. – Hania usiadła bezradnie na łóżku i uruchomiła laptop.
- Wiesz, do mnie też nie pała uczuciem, tym bardziej po tym, jak zjechałem ją w Filadelfii. Poza tym oni nie mają zielonego pojęcia, że jesteśmy razem, więc w czym problem?
- Tom, powiedz mi tylko, kto tu może mieć bardziej przechlapane?
- W tym wypadku oboje – stwierdził, zdejmując koszulkę. Telefon leżał na stoliku nocnym i Tom co chwilę zerkał na zdjęcie Hani, znajdujące się na wyświetlaczu. – Odpowiedz sobie sama, kto może nas sprzedać. O tym, że jesteśmy razem wiedzą tylko najbliżsi i ochroniarze, ale im płacimy za milczenie.
- Boję się, Tom. Oboje wiemy, że Andrea jest nieobliczalna.
- Ale nie nadaje się na tajemniczego informatora – za bardzo lubi błyszczeć.
- Jason nie.
- Ale wygląda na to, że są tak zapatrzeni w siebie, że nie zauważają nikogo dookoła. Nieważne – uciął krótko, uśmiechając się pod nosem. – Zgadnij, co robi mój braciszek.
Hania zastanawiała się przez chwilę i w końcu odpowiedziała:
- Maluje paznokcie? Układa włosy?
- Nie trafiłaś. Mój brat zniknął godzinę temu.
- Kosmici go porwali?
- To byłoby bardzo prawdopodobne – Tom zaśmiał się głośno. – Jeśli chodziłoby o planetę Wenus.
- Nienawidzę niespodzianek. Swoją drogą Dana się na niego skarżyła.
- Powiedzmy, że pojechał to naprawić.
Ruda z wrażenia zakrztusiła się własną śliną.
- Przecież on nigdy nie zrobiłby czegoś takiego!
- Myślałem, że wiesz już jak nieprzewidywalni potrafimy być.
- Ale on był przewidywalny do bólu zęba.
- Niespodzianka! – Tom zawołał głośno, dodając: - Przecież jesteśmy bliźniakami, musimy mieć cechy wspólne.
- Dana dostanie zawału. Przecież jesteście w Nowym Orleanie.
- Wsiadł w samolot z Kevinem i tyle go widzieli.
- Mam nadzieję, że nadrobi straty.
- Ja też i to nie tylko te w opowieściach. – zaśmiał się złośliwie a Hania w lot załapała, do czego pije.
- Jesteś okropny.
- Nie, jestem starszym bratem. A Bill bez kobiety na dłuższą metę robi się nie do zniesienia.
- Nie chcę nic więcej słyszeć.
- W takim razie uruchamiaj film.
Oboje w jednym momencie wcisnęli play i zanurzyli się w sobie tylko znanym świecie.

A pewien czarnowłosy chłopak pukał właśnie do drzwi małego mieszkanka na Manhattanie…


*********


Wróciłam.
Wiem, że rozdział nie porywa, ale myślę, że jestem bliżej końca niż dalej, a nie wyjaśniłam wszystkiego, więc jeszcze będzie się działo.
Trwajcie ze mną w tym czasie.
Pozdrawiam,
Wildflower :)

3 komentarze:

  1. Noo! Spisałaś się ;) Wracam z zakupków, a rozdział już jest - to lubię ^^
    Czy ja dobrze zrozumiałam, Bill pojechał na Manhattan, a Dana jest w Nowym Orleanie? Biedny Czarny :(
    Andrea i Jason - prawie zapomniałam o tej dwójce. Zapewne szykują się, jak tu namieszać.
    Ale i tak, koniec końców Hanka ma być z Tomem i koniec kropka. A Bill z Daną. A Kevin porząąąąądny urlop powinien dostać, hehe ;)
    Będę dalej trwać i czekać niecierpliwie na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. hej, tu fallen z vampire-hybrid-world. Nie wiem, czy jeszcze pamiętasz ten blog. Pisałam o Vampire Diaries. Zrobiłam sobie naprawdę długą przerwę i od razu przepraszam za to, że tak zaniedbałam twój blog. Nowa szkoła, znajomi, nauczyciele... To całkiem mnie pochłonęło i zapomniałam o twoim blogu. Ostatnio postanowiłam znowu zacząc pisac, bo stwierdziłam że brakuje mi tego i przypomniałam sobie o tym blogu. Więc wchodzę na hurricane-and-sun a tutaj 35 rozdział. Dużo mnie ominęło. Jutro zabieram się za czytanie i obiecuję jak najszybciej nadrobic zaległości. :)
    ps. stworzyłam nowy blog, tym razem nie związany z Vampire Diaries. Zajrzyj, jeśli chcesz. ;) the-night-visions.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadrobiłam stracone rozdziały. Przeczytałam je jednym tchem. Wiele się działo. Ten wypadek, amnezja Hani. Moim zdaniem Julia przesadzała z tym trzymaniem jej w domu. W końcu to nie pies, który wyjdzie i może nie wrócic. No i Bill i jego nowa miłośc. Jestem ciekawa, czy im się uda. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, więc dodaj go jak najszybciej. ;)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń