Lipiec, kilka
miesięcy wcześniej…
- Jak długo
tańczysz? – zapytał Tom, obserwując, jak Hania wrzuca na patelnię dopiero co
pokrojone warzywa.
-
Trudno mi powiedzieć… - szepnęła, mieszając wszystko. – Moi rodzice zawsze
powtarzali, że kiedy tylko nauczyłam się chodzić, zaczęłam tańczyć. A tak na
serio moją przygodę z tańcem zaczęłam w wieku czterech lat. Mama zapisała mnie
na balet w swojej szkole. To był dla mnie inny świat. Jednak w wieku trzynastu
lat zrezygnowałam z baletu na rzecz hip – hopu. Później pojawiły się inne
rzeczy, nowe, ciekawsze style.
-
A jak dostałaś się do Broadway Dance Center?
-
Z czystej ciekawości wysłałam do nich zgłoszenie. Stwierdziłam, że i tak nie
mam nic do stracenia. Poza tym moja siostra mieszkała w Stanach od czterech
lat, więc miałam gdzie mieszkać. A jak było z tobą? Z zespołem?
Zamyślił
się przez chwilę patrząc w przestrzeń, po czym odpowiedział:
-
Nigdy nie czytałaś naszych historii w gazetach?
-
Gazeta nie powie mi tego, co ty.
-
Cóż… Obaj z Billem śpiewaliśmy, jako dzieciaki. Billowi to zostało, a ja gram
na gitarze. Grą zaraził mnie mój ojczym. Ale wracając do zespołu. Gustava i
Georga poznaliśmy na jednym z koncertów w Magdeburgu i tak już z nami zostali.
Całkiem nieźle się dogadujemy, mimo, że każdy z nas jest zupełnie inny.
-
Jak się czułeś, kiedy machina ruszyła?
-
Czasem nie było przerwy na złapanie oddechu. Kiedy nasze utwory pojawiły się na
pierwszych miejscach nie było już czasu na to, żeby zastanowić się nad tym, czy
chcemy ruszyć dalej. To się po prostu stało. Wszyscy powoli zatracaliśmy się w
tym, że staliśmy się sławni. Gazety, głównie brukowce, zaczęły rozpisywać się o
tym, co wyprawiamy i często nie były to miłe rzeczy. Ani miłe, ani prawdziwe. –
spojrzał na nią, przechylając głowę i powiedział: - Ciesz się tym, że tak
naprawdę niewiele o tobie wiedzą. Nie tak łatwo jest wyprostować to, co
wypisują te hieny.
-
Nigdy nie chciałeś z tego zrezygnować?
-
A czy ty kiedykolwiek chciałaś zrezygnować z tańca? To jest, jak gra, nałóg,
bez którego nie możesz się obejść.
Dziewczyna
zamyśliła się, krojąc filet z kurczaka dla siebie, bo dobrze pamiętała, że Tom
jest wegetarianinem. Dla niego wrzuciła do garnka z wrzątkiem makaron.
-
Mam nadzieję, że będzie ci smakować. Niestety na nic innego nie wpadłam.
-
To będzie o niebo lepsze niż pizza wegetariańska, którą jadam prawie
codziennie. Na przemian z chińszczyzną.
-
Czyli będzie ci smakować – uśmiechnęła się. – Wiele razy chciałam zrezygnować –
odpowiedziała w końcu. – Pierwszy raz, kiedy miałam dziesięć lat. Miałam dość
baletu, dość poranionych stóp, wiecznie niewygojonych ran i bólu, jaki sprawiał
mi najmniejszy ruch w baletkach i bez nich. Przed rzuceniem tego powstrzymywała
mnie myśl, że przecież chcę być taka, jak mama. Masz rację – spojrzała na niego
– to jest gra. Mówią, że
człowiek albo ma do niej smykałkę, albo nie. Jednak przychodzi czas, kiedy to
staje się czymś więcej niż grą i albo zrobisz krok naprzód, albo zawrócisz i
odejdziesz. Mogłabym zrezygnować, ale rzecz w tym, że kocham tę grę. Swoją
drogą – dodała, uśmiechając się w przestrzeń – moja matka była w tym
mistrzynią, ja natomiast jestem trochę ofermowata.
- Chyba nigdy tak naprawdę nie
widziałaś, jak się ruszasz. – przerwał jej.
- Nie o to chodzi – zaśmiała się. – Moja
mama zawsze była moją mistrzynią, moją mentorką. To ona podnosiła mnie za
każdym razem, kiedy upadałam i miałam dość.
- Dobrze… A drugi raz?
- Kiedy chciałam to rzucić? Mówiłam ci
już o tym… Kilka miesięcy temu, kiedy zginęli rodzice i Marcin. Wielokrotnie
wmawiałam sobie, że to z mojej winy. Jednak Julia powiedziała, że mama chciała,
bym pozwalała sobie na upadki, popełniała błędy. Bo tylko tak mogę się czegoś
nauczyć. Te słowa dały mi kopa. Do tej pory
dają. A ty? – zapytała, wrzucając kurczaka na drugą patelnię. – Naprawdę, nigdy
nie chciałeś zrezygnować?
- Nie raz, nie dwa. – zamilkł, zbierając
myśli. – Kiedy zrobili ze mnie kobieciarza, którym naprawdę się stałem, gazety
przestały pisać o postępach zespołu. Rozpisywały o tym, czego to nie wyczyniam,
żeby zaciągnąć niewinne fanki do hotelu. Prawda jest taka, że żadna z tych
dziewczyn nie była fanką Tokio Hotel, tym bardziej nie były niewinne. Właśnie
wtedy zrozumiałem, że mam dość. Dość bycia męską dziwką, łamaczem serc, itd.
Rok temu, krótko po rozstaniu z rządną sławy Andreą, postanowiłem z tym
skończyć. Zaraz po zakończeniu trasy koncertowej wyjechałem. Każdy z nas
spędził długi urlop z dala od siebie i tak naprawdę do końca nie wiem, gdzie
była reszta zespołu. Z Billem spotkaliśmy się krótko przed wyjazdem do Stanów,
w domu. Mama wcale nie zdziwiła się, że tak długo nie chcieliśmy wracać. Prawda
jest taka, że obaj z Billem wiedzieliśmy, że jeśli zaczniemy pojawiać się w
klubach, czy nawet w zwykłym centrum handlowym, nie będziemy mieć spokoju.
Hanna patrzyła uważnie, jak twarz Toma
zmienia się z każdym wypowiedzianym zdaniem. Na początku zaciskał szczęki,
nerwowo ściskał dłoń w pięść. Stopniowo rozluźniał się, jego głos łagodniał.
Rozparł się wygodnie na kuchennym krześle.
- A jednak wróciliście. – odezwała się w
końcu.
- Zdecydowanie odmienieni. Sama to z
resztą widzisz. Staramy się unikać klubów, przypadkowych romansów…
- I
ucieczek do tancerek. – dodała ze śmiechem, wyjmując talerze i sztućce.
-
Właściwie do tej jednej tancerki – uśmiechnął się pod nosem. – Do ciebie będę
uciekał zawsze…
^^^^^^^^^^
- Boże, jak dobrze jest wrócić do
pracy. – westchnęła Hania, wyciągając nogi na szerokim parapecie jednej z sal w
Centrum Tańca.
Razem z Daną skończyły już
zajęcia, więc postanowiły wyskoczyć do pobliskiej kawiarni po kawę i wrócić do
BDC, żeby wypić ją w spokoju i w końcu szczerze porozmawiać.
- Więc ty i Tom jesteście razem.
– powiedziała Dana, porażona nowymi informacjami. – Jak długo to już trwa?
- Znamy się od maja, od początków
prób do koncertów. A jesteśmy razem z przerwami, od koncertu charytatywnego w
L.A.
- Z przerwami?
- Właściwie jedną. Kiedy
wyjechałam na warsztaty do Los Angeles już nie byliśmy razem. Wszystko przez
ten artykuł o mnie i Jasonie. Pokłóciliśmy się i to był koniec. Później Tokio
Hotel zaczynało trasę w L.A. i tam znowu się spotkaliśmy, z resztą sama wiesz,
byłaś z nami w klubie. Ale znowu jesteśmy razem.
Dana upiła łyk kawy i zapatrzyła się
w przestrzeń za oknem, wyraźnie bijąc się z myślami.
- Wiesz, - odezwała się w końcu –
kiedy wyjechałaś na warsztaty a my przygotowywaliśmy się do jesiennych pokazów
Jason nie wyglądał na szczęśliwego. Nie był zdołowany, ale zwyczajnie wściekły.
Miał chyba nadzieję na głośny romans z tobą, ale nieważne. Ale szybko mu
przeszło, wrócił do normy. A potem zaczął zadawać się z Andreą.
- Co?! – Hania z wrażenia opluła się kawą. –
Przecież oni się nienawidzili.
- I właśnie dlatego wszyscy,
nawet Marcus, byli w szoku. Nie wierzę, że mówiłam ci o tym, kiedy przyjechałam do L.A. na próby
Lamberta. Nikt ci o tym nie mówił?
- Nie – Hania pokręciła głową – a
przecież była tam cała nasza ekipa. Od kiedy przestaliście sprzedawać mi
najlepsze ploty?
- Kiedy w Kanadzie zaatakował cię
ten wyrostek, nie było już czasu, żeby ci powiedzieć o całej tej sprawie, a nie
chciałam o tym wspominać w centrum handlowym. Później byłaś na urlopie,
wyjechałaś do Polski na święta i… Powiedz mi jakim cudem znalazłaś się w
Hamburgu?
- Chciałam zrobić niespodziankę
Tomowi. A resztę już znasz, w końcu Bill z tobą rozmawiał.
- Ale teraz już wszystko
pamiętasz?
- Nawet to, o czym wolałam
zapomnieć. To było dość dziwne uczucie i póki co nie mam zamiaru tego
powtarzać.
- Oby, dobrze sobie radziłam z
twoją grupą na zajęciach, ale tęsknili za tobą.
- Ja za nimi też. Ale – Hania
spojrzała znacząco na Danę – powiedz mi, co z Billem.
Dziewczyna zaczęła dokładnie
oglądać swoje paznokcie, starając się ominąć temat, jednak wiedziała, że z rudą
to nie przejdzie.
- Jest przecież w trasie od
tygodnia. Kto, jak kto, ale ty powinnaś o tym doskonale wiedzieć.
- Wiesz dobrze, że nie o tym
mówię.
- Ciężko mi powiedzieć, co z
Billem – wzruszyła ramionami. – On jest taki ostrożny, skryty, zupełnie, jakby
bał się, że zaraz polecę do gazet i opowiem im wszystko, co robią między
koncertami. Ja staram się mówić mu o wszystkim, nawet o tym, że podczas zajęć
źle postawiłam nogę i się przewróciłam na oczach całej grupy oraz, że zdychałam
po zjedzeniu sałatki wegetariańskiej z Veggie Heaven, którą mi polecił. Dużo mi
mówi o swoim dzieciństwie, zanim stali się sławni, ale to wszystko.
- To bardzo dużo, Dana. Jedno,
czego się nauczyłam będąc z Tomem to to, że ostrożność jest wpisana w ich
zawód, a Bill opanował ją do perfekcji. Dla nas to inny świat, bo nigdy nie
żyłyśmy pod obstrzałem fleszy, ale oni muszą tacy być.
- Tobie Bill jakoś ufa.
- Bo nie chce ze mną być! – Ruda
zaśmiała się głośno. – Naprawdę tego nie rozumiesz?
- Czego?
- Bill widział cię wielokrotnie
podczas prób, ale do ciebie nie podszedł, bo zwyczajnie bał się, że nie
potraktujesz go, jak zwykłego chłopaka, tylko będziesz widziała w nim
gwiazdora. Dlatego teraz tak dużo mówi o swoim dzieciństwie, żebyś widziała,
jaki jest naprawdę. Przyznaj sama: co o nim myślałaś, zanim go poznałaś?
- Z jednej strony świetny
wokalista i bożyszcze nastolatek… - Dana zastanawiała się nad dalszym ciągiem –
Ale z drugiej przypomina mi zaszczute zwierzę.
- Właśnie tego drugiego chce ci
oszczędzić. Poza tym Jost, ich menadżer, pracuje nad zmodyfikowaniem umowy
wiążącej zespół z wytwórnią, bo póki co ich oficjalne związki nie wchodzą w
grę.
- Co to za umowa?
- Nie znam dokładnie jej treści, ale w skrócie
chodzi o to, że oficjalna partnerka może źle wpłynąć na wizerunek któregoś z
chłopaków, co sprawi, że zmniejszy się liczba fanek, a co za tym idzie,
sprzedaż płyt i biletów oraz oglądalność spadną.
- Czyli chodzi o kasę?
- Głównie. – Hania pokiwała
głową.
- Jest jeszcze jakiś haczyk, co?
- Stalkerki. Jeżdżą za nimi
wszędzie i uprzykrzają życie.
- Widziałaś je?
- Nie, ale w Hamburgu widziałam chłopaków
po spotkaniu z nimi. Nie wyglądali na szczęśliwych. Nie pomyliłaś się z tym
zaszczutym zwierzęciem. Ale nadal myślę, że powinnaś porozmawiać z Billem.
- O tym, że jest zaszczutym
zwierzęciem?
- Na razie to pomiń. Ale jeśli
chodzi o resztę, myślę, że powinnaś grać z nim w otwarte karty. Pytaj go o
wszystko, w końcu się otworzy.
- A pamiętasz – zmieniła temat
Dana – jak w Cielo zobaczyliśmy Tokio Hotel i powiedziałaś, że nie możesz
wzdychać do kogoś, kogo nie możesz mieć?
- Pamiętam i wcale tego nie
robię. Nigdy nie wzdychałam do plakatów Toma Kaulitza, gitarzysty Tokio Hotel,
do którego ślinią się miliony małolat. Ja go wcale nie znam. Znam za to Toma,
którego poznałam dzięki Adamowi Lambertowi, z którym mogę godzinami rozmawiać
przez telefon, oglądać filmy wieczorami i nie martwić się, że ktoś nas może
zobaczyć.
- Czyli ja teraz jestem na
wyższym poziomie, bo spotykam się z Billem, którego nikt nie zna?
- Brawo, kobieto, powinnaś być z
siebie zadowolona. Znasz kogoś, kogo nie zna połowa nastolatek na tej planecie.
- I ty jesteś zadowolona z
takiego układu? Nie przeszkadza ci myśl, że zaraz po koncercie Tom wyjdzie do
tego tłumu, który zacznie go ściskać i robić sobie z nim zdjęcia?
- Nie, bo to jest jego praca.
Poza tym – dodała z szelmowskim uśmiechem – ja mogę spędzać z nim 24 godziny na
dobę, a one mogą tylko pomarzyć.
- Ale ty jesteś zła – Dana
zaśmiała się głośno.
- Nie zła – Hania wyciągnęła przed siebie
palec wskazujący – tylko pewna swego, a to jest duża różnica. – spojrzała na
zegarek i zeskoczyła z parapetu, mówiąc: - Myślę, że powinnyśmy się zbierać, bo
jutro od rana mamy zajęcia, a ja jeszcze umówiłam się z Tomem na rozmowę przez
telefon, może obejrzymy film.
- Jakim cudem macie zamiar
obejrzeć film, skoro jesteście tak daleko od siebie?
- Każde z nas ma komputer,
włączymy film w tym samym czasie, ustawimy telefony na głośnik i będziemy
oglądać. Magia dzisiejszych technologii.
- Dziwna z was para – dodała
jeszcze Dana, wychodząc z sali za Hanią i gasząc światło.
^^^^^^^^^^
- I wiesz, co Dana powiedziała?
- No, co powiedziała? – zapytał,
powstrzymując śmiech, bo ton jej głosu przypominał głos niezadowolonej
pięciolatki.
Cały dzień zespół miał próby,
przed koncertem, który miał się odbyć za dwa dni, więc Tom z zadowoleniem
zaszył się w swoim pokoju i od razu uruchomił laptop. Mógł sobie pozwolić na
siedzenie do późna, bo jutro mieli dzień wolny, dlatego z zadowoleniem wybrał z
listy „Alicję w Krainie Czarów”, którą miał obejrzeć „razem” z Hanią, ale
jeszcze do tego nie dotarli, bo dziewczyna chciała podzielić się z nim nowinami
zasłyszanymi od Dany.
- Nie śmiej się – rzuciła
niezadowolona – to poważne. Jason zaczął zadawać się z Andreą, po tym, jak go
wystawiłam po tym całym artykule w gazecie. Był wściekły, poza tym nie od dziś
wiadomo, że Andrea mnie nie cierpi. – Hania usiadła bezradnie na łóżku i
uruchomiła laptop.
- Wiesz, do mnie też nie pała
uczuciem, tym bardziej po tym, jak zjechałem ją w Filadelfii. Poza tym oni nie mają
zielonego pojęcia, że jesteśmy razem, więc w czym problem?
- Tom, powiedz mi tylko, kto tu
może mieć bardziej przechlapane?
- W tym wypadku oboje –
stwierdził, zdejmując koszulkę. Telefon leżał na stoliku nocnym i Tom co chwilę
zerkał na zdjęcie Hani, znajdujące się na wyświetlaczu. – Odpowiedz sobie sama,
kto może nas sprzedać. O tym, że jesteśmy razem wiedzą tylko najbliżsi i
ochroniarze, ale im płacimy za milczenie.
- Boję się, Tom. Oboje wiemy, że
Andrea jest nieobliczalna.
- Ale nie nadaje się na tajemniczego
informatora – za bardzo lubi błyszczeć.
- Jason nie.
- Ale wygląda na to, że są tak
zapatrzeni w siebie, że nie zauważają nikogo dookoła. Nieważne – uciął krótko,
uśmiechając się pod nosem. – Zgadnij, co robi mój braciszek.
Hania zastanawiała się przez
chwilę i w końcu odpowiedziała:
- Maluje paznokcie? Układa włosy?
- Nie trafiłaś. Mój brat zniknął
godzinę temu.
- Kosmici go porwali?
- To byłoby bardzo prawdopodobne
– Tom zaśmiał się głośno. – Jeśli chodziłoby o planetę Wenus.
- Nienawidzę niespodzianek. Swoją
drogą Dana się na niego skarżyła.
- Powiedzmy, że pojechał to
naprawić.
Ruda z wrażenia zakrztusiła się
własną śliną.
- Przecież on nigdy nie zrobiłby
czegoś takiego!
- Myślałem, że wiesz już jak
nieprzewidywalni potrafimy być.
- Ale on był przewidywalny do
bólu zęba.
- Niespodzianka! – Tom zawołał
głośno, dodając: - Przecież jesteśmy bliźniakami, musimy mieć cechy wspólne.
- Dana dostanie zawału. Przecież
jesteście w Nowym Orleanie.
- Wsiadł w samolot z Kevinem i
tyle go widzieli.
- Mam nadzieję, że nadrobi
straty.
- Ja też i to nie tylko te w
opowieściach. – zaśmiał się złośliwie a Hania w lot załapała, do czego pije.
- Jesteś okropny.
- Nie, jestem starszym bratem. A
Bill bez kobiety na dłuższą metę robi się nie do zniesienia.
- Nie chcę nic więcej słyszeć.
- W takim razie uruchamiaj film.
Oboje w jednym momencie wcisnęli
play i zanurzyli się w sobie tylko znanym świecie.
A pewien czarnowłosy chłopak
pukał właśnie do drzwi małego mieszkanka na Manhattanie…
*********
Wróciłam.
Wiem, że rozdział nie porywa, ale
myślę, że jestem bliżej końca niż dalej, a nie wyjaśniłam wszystkiego, więc
jeszcze będzie się działo.
Trwajcie ze mną w tym czasie.
Pozdrawiam,
Wildflower :)
Noo! Spisałaś się ;) Wracam z zakupków, a rozdział już jest - to lubię ^^
OdpowiedzUsuńCzy ja dobrze zrozumiałam, Bill pojechał na Manhattan, a Dana jest w Nowym Orleanie? Biedny Czarny :(
Andrea i Jason - prawie zapomniałam o tej dwójce. Zapewne szykują się, jak tu namieszać.
Ale i tak, koniec końców Hanka ma być z Tomem i koniec kropka. A Bill z Daną. A Kevin porząąąąądny urlop powinien dostać, hehe ;)
Będę dalej trwać i czekać niecierpliwie na ciąg dalszy.
Pozdrawiam ^^
hej, tu fallen z vampire-hybrid-world. Nie wiem, czy jeszcze pamiętasz ten blog. Pisałam o Vampire Diaries. Zrobiłam sobie naprawdę długą przerwę i od razu przepraszam za to, że tak zaniedbałam twój blog. Nowa szkoła, znajomi, nauczyciele... To całkiem mnie pochłonęło i zapomniałam o twoim blogu. Ostatnio postanowiłam znowu zacząc pisac, bo stwierdziłam że brakuje mi tego i przypomniałam sobie o tym blogu. Więc wchodzę na hurricane-and-sun a tutaj 35 rozdział. Dużo mnie ominęło. Jutro zabieram się za czytanie i obiecuję jak najszybciej nadrobic zaległości. :)
OdpowiedzUsuńps. stworzyłam nowy blog, tym razem nie związany z Vampire Diaries. Zajrzyj, jeśli chcesz. ;) the-night-visions.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Nadrobiłam stracone rozdziały. Przeczytałam je jednym tchem. Wiele się działo. Ten wypadek, amnezja Hani. Moim zdaniem Julia przesadzała z tym trzymaniem jej w domu. W końcu to nie pies, który wyjdzie i może nie wrócic. No i Bill i jego nowa miłośc. Jestem ciekawa, czy im się uda. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, więc dodaj go jak najszybciej. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)