Taniec należy
do najstarszych
sposobów
zbliżenia się do
partnera.
Tak jakby więzy,
łączące nas z resztą
świata,
oczyszczały się w
tańcu z wszelkich przesądów
i lęków.
W tańcu możesz sobie
pozwolić na
luksus
bycia sobą.
4 nad
ranem.
Hania
kręciła się po mieszkaniu ze słuchawkami na uszach, bo nie mogła spać.
Stwierdziła, że przewracanie z boku na bok jest bez sensu, poza tym w końcu
mogłaby obudzić Toma, który spał na materacu, obok jej łóżka, więc ubrała się
cicho i wyszła z pokoju. Wczoraj zrobili sobie małą imprezę z pizzą i
alkoholem, po której zostało dużo naczyń do zmywania, więc postanowiła
posprzątać – i tak nie miała co z sobą zrobić, a muzyka pomagała jej nie
skupiać się nad tym co robi. Cała zabawa z naczyniami zajęła jej niecałą
godzinę.
Założyła na
siebie bluzę Toma i wyszła na balkon z papierosem. Kevin kupił jej cienkie
fajki, bo podobno takie lubiła. Te, co zabawne, były o smaku waniliowym.
Obserwowała, jak Hamburg budził się do życia i mimo, że było ciemno,
postanowiła wyjść na spacer. Szczerze, miała dość siedzenia cały czas w
mieszkaniu – wszyscy wpadali w panikę, kiedy mówiła, że chce wyjść na spacer.
Coraz bardziej czuła się jak jakiś więzień i ani trochę jej się to nie
podobało.
Ciekawe,
czy w poprzednim życiu też była taka przekorna?
Naskrobała
na kartce, że idzie na spacer, założyła kurtkę i czapkę, chwyciła nową komórkę,
którą dostarczył jej Tom, bo ze starej została tylko karta SIM i wyszła cicho z
mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
Założyła z
powrotem słuchawki i uruchomiła odtwarzacz. Akurat leciała Pink. Musiała ją
lubić wcześniej, bo teraz ani trochę jej nie przeszkadzała. Szybko
zapamiętywała teksty piosenek i nuciła je sobie cicho pod nosem, jednocześnie
rozglądając się uważnie dookoła, żeby się nie zgubić w drodze powrotnej.
Było
spokojnie po piątej a ona szła przed siebie, obserwując, jak ludzie, bardzo
leniwie wychodzą ze swoich kamienic, wsiadają do samochodów i jadą… Gdzie?
Pewnie do pracy, do rodziny od kochanków… Zabawne, jak wiele rzeczy przychodziło
jej do głowy.
Tylko ona
nie miała żadnego celu. Chociaż? Miała jeden – odzyskać pamięć. Tylko im
bardziej się starała, tym trudniej było jej pojąć, dlaczego ostatnio nic do
niej nie wraca.
Machnęła jednak na to ręką a muzyka ze słuchawek pochłonęła w całości jej
myśli, kiedy szła przed siebie…
Tom obudził
się gdzieś koło 8 rano, dziękując Bogu za rolety w oknach, które chroniły go
przed wyjątkowo rażącym, porannym słońcem. Wczoraj wszyscy przesadzili z
alkoholem i teraz odczuwał tego wyraźne skutki. Wygrzebał się z pościeli i już
miał ruszyć do toalety, kiedy do jego uszu dotarły przytłumione głosy Billa i
Julii.
- Nie
panikuj, ma przy sobie telefon, z tyłu ma przyklejoną kartkę z naszym adresem.
Telefon jest wyposażony w GPS a Tom zadbał o to, żeby dokładnie wiedziała, jak
go obsługiwać. Pewnie ma założone słuchawki i nie słyszy dzwonka.
- Obyś miał
rację. Bo jak znowu będę musiała ją widzieć w szpitalu…
- Co się
stało? – Tom wynurzył się ze swojego pokoju.
- Hanna
zostawiła kartkę, że wyszła na spacer – odpowiedział Bill, zalewając kawę.
- Zawsze
miała tendencję do wczesnego wstawania – podsumował Tom, nalewając sobie wody.
Julia
spojrzała na nich, jak na wariatów.
- Jak wy
możecie być tacy spokojni?
- Zostawiła
kartkę – zaczął wyliczać Tom – zabrała moje klucze, więc nie zapomniała podstaw
bezpieczeństwa. Poza tym nie możesz jej wiecznie trzymać pod kloszem, bo w
końcu zwariuje. To, że zapomniała kim jesteśmy, nie oznacza, że straciła
instynkt samozachowawczy.
Julia już
miała odpowiedzieć, kiedy cała trójka usłyszała dźwięk otwieranego zamka i do
mieszkania weszła Hania. W jednej ręce trzymała wielką torbę a drugą odkładała
klucze na szafkę w korytarzu.
- Miałam
trochę pieniędzy w kieszeni kurtki, więc kupiłam ciastka i jakieś babeczki w
cukierni w Centrum – podała torbę Tomowi, który do niej podszedł. – I tabletki
na kaca. Używacie takich? Pomyślałam, że mogą się wam przydać.
- Gdzie ty
byłaś? – zapytała ostro Julia. Ton jej głosu, skłonił Toma do usunięcia się z
pola rażenia.
- Nie mogłam
spać, więc najpierw posprzątałam naczynia, a później wyszłam na spacer. Zakupy
zajęły mi trochę czasu, bo zagadałam się ze sprzedawcą. Nie mam pojęcia,
dlaczego robisz taką aferę.
- Dlaczego?
Mogłaś już nie wrócić!
- Na
telefonie mam kartkę z adresem do mieszkania, a Tom wyjaśnił mi, jak obsługiwać
GPS, więc nie miałam problemu, żeby trafić tu z powrotem. Nie jestem kaleką.
- Nie
twierdzę, że jesteś. Ale mogłaś mnie uprzedzić, że chcesz wyjść. Wyszłabym z
tobą.
- Chciałam
być sama, chociaż raz od wyjścia ze szpitala. – Hania zaczęła unosić głos. –
Przestań zachowywać się, jak strażnik więzienny, do diabła! Mam już naprawdę
dość tego, że przez cały czas jestem pod waszą opieką. Czuję się tutaj, jak w
celi!
Tom i Bill
przyglądali się kłótni sióstr, jednak nie rozumieli z niej ani słowa, bo
dziewczyny mówiły po polsku. Prawdopodobnie obaj zastanawiali się, czy w ogóle
to zauważyły.
- Po prostu
się o ciebie martwię – Julia próbowała udobruchać siostrę.
- Więc na
jakiś czas przestań i pozwól mi żyć normalnie! – Hania zniknęła za drzwiami
pokoju Toma.
- Hanka!
- Daj jej
spokój – Bill poklepał ją po ramieniu. – I wytłumacz, o czym dokładnie
mówiłyście.
- Nie
słyszałeś?
- Tylko coś
w obcym języku. Chciałem wam o tym powiedzieć, ale obie wyraźnie się
nakręcałyście.
- Po prostu
ona nie rozumie, że się o nią martwię i boję spuścić z oka. Aż strach pomyśleć,
co będzie za tydzień, kiedy wrócimy do Nowego Jorku.
- Jak to
co? – odezwał się do Tom, patrząc uważnie na brata. – Bill powiedział o
wszystkim Danie i Hanna będzie miała zajęcia taneczne. Wiesz, takie prywatne
lekcje w ramach przypomnienia tego, co potrafi od zawsze.
- Ale ona
nie może nigdzie wychodzić sama! – Julia znowu zaczynała się nakręcać.
- Może –
powiedział spokojnie Bill. – A nawet musi.
- Nie
pamiętasz, co powiedział lekarz? Ma żyć normalnie. – dodał Tom. – A ty nie masz
prawa jej tego zabronić, bo to jedyne wyjście, żeby w końcu przypomniała sobie
coś więcej niż wypadki rodziców i dziadków, salę taneczną czy spacery z psem w
parku.
Julia
usiadła bezradnie na sofie w salonie a Bill podał jej kubek z kawą.
- Nie
lubię, kiedy mnie tak osaczacie we dwóch. I jeszcze mówicie tym samem tonem. To
przerażające.
- Powiedz
to naszej mamie. Kobieta przeżyła z nami kilkanaście ładnych lat.
- Pójdzie
za to do nieba.
- A my tam,
gdzie chcemy – zaśmiał się Bill. Po chwili dołączyła do niego Julia i kiedy już
się uspokoili, zaczęli oglądać jakiś program w telewizji.
Tom
tymczasem ubrał się szybko po czym wrócił do salonu i powiedział:
- Słuchajcie,
może na wieczór przeniesiecie się do Georga i Gustava? Ja i tak muszę spotkać
się z Jostem, więc Hanna będzie miała mieszkanie dla siebie.
- Zostawić
ją samą? – Julia spojrzała zaskoczona na Toma. – No nie wiem…
- Nic jej
się tu nie stanie. Ma do dyspozycji komputer, telewizor, wieże stereo, kino
domowe, wygodne łóżko w sypialni. Poza tym udowodniła ci już, że jest w stanie
wyjść z domu i do niego wrócić, więc zostawienie jej samej w mieszkaniu nie
będzie aż takim wyzwaniem.
- Ale
wrócisz tu do niej?
- Po kilku
godzinach na pewno. Mam jeszcze coś do załatwienia.
- Zostawimy
jej kartkę i powtórzymy imprezę z wczoraj – ucieszył się Bill. – Mamy jeszcze
tylko dwa tygodnie wolnego, później wracamy w trasę. Trzeba to wykorzystać. To
jak, Ruda?
- Czuję się
przegłosowana. – Julia dopiła kawę, po czym wstała i ruszyła do pokoju. –
Potrzebuję jeszcze godziny snu i trzydziestu minut na przygotowania. Później
możemy iść w świat.
- Czyli
wszystko ustalone?
- Jak
najbardziej.
^^^^^^^^^^
Hanna od
dobrej godziny była sama w domu. Julia poinformowała ją, że wychodzą z Billem
do Gustava i Georga na powtórkę wczorajszej imprezy a Tom wróci późno, bo ma
kilka spraw do załatwienia.
I co
mogłaby robić w pustym mieszkaniu?
Najpierw
zasłoniła rolety w całym mieszkaniu, żeby nikt nie mógł zobaczyć, co robi.
Później, przez bite dwie godziny skakała po kanałach, ale nie znalazła w
telewizji nic pasjonującego. Postanowiła więc przejrzeć kolekcję DVD, jaką
zebrali bracia Kaulitz, niestety tam też nie znalazła nic, co zapowiadało się
na ciekawy film – same pościgi, wybuchy, strzelaniny i na dokładkę kilka
horrorów.
- Jestem
sama w mieszkaniu i jeszcze będę horrory oglądać… - mamrotała do siebie,
odkładając wszystkie płyty na półkę.
Poszła do
sypialni i przyniosła z niej pudełko z płytami, które niedawno przyniósł jej
Tom. Może na dużym ekranie układy taneczne będą łatwiejsze do rozgryzienia?
- „MSG
pierwszy koncert – układy Hanny, wycięte” – przeczytała na głos tytuł płyty,
której na pewno z Tomem nie oglądała. – To może być ciekawe. – Włożyła płytę do
odtwarzacza i wcisnęła play.
Po
czterdziestu minutach oglądania zaczęła zastanawiać się, jakim cudem mogłaby
zrobić jakikolwiek z kroków, które tańczyła w układach. Widziała wyraźnie swoją
osobę na ogromnym ekranie, ale coraz bardziej wątpiła w pamięć swojego ciała.
Bo jak to możliwe, że była w stanie robić takie piruety?!
Zatrzymała
film i wbiegła do sypialni, po czym spod łóżka wytargała swoją walizkę i
zaczęła ją przeszukiwać. W końcu znalazła to, czego szukała – Julia mówiła, że
nigdy o tym nie zapominała. W ręku ściskała swoje baletki i obcisłe, granatowe
getry do ćwiczeń. Przebrała się szybko i delikatnie zawiązała tasiemki
trzymające baletki, po czym wstała i wróciła do salonu, gdzie od razu zabrała
się za przesuwanie mebli, żeby zrobić sobie miejsce.
- Dobrze,
że nikogo tu nie ma – w dalszym ciągu prowadziła monolog – inaczej uznaliby, że
zwariowałam albo chcę się zabić. – Wcisnęła play i znowu zaczęła przyglądać się
swoim ruchom na wideo. – Jakim cudem ja zrobiłam szpagat?!
Postanowiła
sprawdzić, jak bardzo rozciągnięte jest jej ciało i czy przypadkiem to co widzi
nie jest jednym wielkim oszustwem, dlatego też zaczęła powoli rozsuwać nogi, aż
w końcu poczuła pod pośladkami podłogę.
- No dobra,
szpagat zrobię. – rzuciła, wstając z podłogi. – Ale to mi nie wystarczy.
Mówienie do
siebie, jak zauważyła, było całkiem przyjemne. Przynajmniej nikt nie próbował
wyperswadować jej pomysłu z przemeblowaniem mieszkania.
Powoli,
zatrzymując co jakiś czas film, powtarzała niezmordowanie swoje własne kroki,
aż w końcu opanowała cały układ a przynajmniej te części, które nie wymagały
dwóch lub więcej osób. Postanowiła przejść do następnego utworu, ale zbladła,
kiedy zobaczyła, że kolejny układ składa się w większości z dziwnych, akrobatycznych
skoków.
- Och ty w
życiu… - jęknęła, patrząc na ekran telewizora, ale po chwili wstała i
postanowiła spróbować zrobić chociaż gwiazdę.
Sprawdziła
odległość między meblami, których nie dała rady przesunąć i… udało się!
Powtórzyła ruch jeszcze kilka razy i odtańczyła taniec zwycięstwa. Była z
siebie wyjątkowo zadowolona, ale nie przewidziała jednej rzeczy – czekały na
nią trudniejsze ruchy, nad którymi chciała poćwiczyć.
Zajęło jej
to kolejne trzy godziny.
^^^^^^^^^
Tom nie był
zadowolony z rozmowy z Jostem. Chciał, w imieniu całej reszty, przesunąć
jeszcze trochę powrót do trasy koncertowej, ale manager okazał się nieugięty i,
jak zwykle, podpierał się umowami i innymi zobowiązaniami. Kaulitz był bez
szans.
Bill
przysłał mu wiadomość, żeby dołączył do nich, bo impreza u Gustava i Georga
okazała się trafiona w dziesiątkę i wszyscy świetnie się bawili, ale Tom
odpisał, że jest zmęczony i wraca do domu.
Otworzył
kluczem drzwi i wszedł do mieszkania. Panował w nim półmrok, jedynym źródłem
światła była lampa w salonie i telewizor. Z głośników leciała muzyka z
koncertów. Hanna widocznie postanowiła obejrzeć resztę nagrań. Tylko gdzie ona
była? I dlaczego wszystkie meble są poprzestawiane?
- Hanna? –
zawołał, ale nikt mu nie odpowiedział. – Hanna?!
Zajrzał do
kuchni, jednak rudej tam nie było.
- Tu
jestem!
Usłyszał
krzyk ze swojej sypialni. Wszedł do środka i zbladł.
- Coś ty
zrobiła? – zapytał, podchodząc do Hani, która siedziała na łóżku i przyklejała
plaster do zakrwawionego ramienia.
-
Tańczyłam! – krzyknęła, wyraźnie z siebie zadowolona – Auć! – jęknęła, kiedy
Tom chwycił jej lewą rękę, żeby obejrzeć ranę.
- Jak ty to
zrobiłaś? – zerwał zakrwawiony już dość mocno plaster i po chwili przyniósł z
łazienki nowy.
- Robiłam
salto, ale źle oszacowałam odległość między kanapą a stolikiem i na niego
upadłam, przy okazji zahaczając o szklaną półkę pod blatem.
- Co
robiłaś? – zapytał zdziwiony, ignorując okoliczności, w jakich doznała tego
„strasznego urazu przedramienia”.
- Salto. –
przyjrzała się opatrunkowi, wyraźnie zadowolona. – Ale ci to ładnie wyszło.
-
Tańczyłaś?
- Tak,
nawet znalazłam moje baletki. Julia mi mówiła, że powinny być gdzieś w mojej
torbie, bo nigdy się z nimi nie rozstaję. Postanowiłam dziś sprawdzić, czy
potrafię zrobić jakiś krok taneczny i mi się udało!
Tom słuchał
jej chaotycznego słowotoku, coraz bardziej zaskoczony. Mówiła, jakby pierwszy
raz w życiu tańczyła, jej oczy błyszczały, na policzki wyszły rumieńce…
wyglądała zupełnie tak, jakby dopiero co wyszła z próby. Dokładnie tak, jak
wyglądała za każdym razem, kiedy widział ją po zajęciach.
- Dobrze,
już dobrze – chwycił jej dłonie, kiedy gestykulując, opisywała ma wszystkie
ruchy, jakie dziś zrobiła. – A teraz weź głęboki oddech, bo zaraz wybuchniesz,
od nadmiaru emocji.
Posłuchała
go i spojrzała chłopakowi w oczy.
- Dlaczego
się śmiejesz? – zapytała zaskoczona, widząc, że Tom trzęsie się ze śmiechu.
- Dawno nie
widziałem u ciebie takiego zapału, nawet przed wypadkiem. Cieszę się, że
wracasz do normy. Nawet jeśli chodzi tylko o taniec.
- Powiedz
mi coś – Hania przypomniała sobie nagle o swoich wspomnieniach ze szpitala i
stwierdziła, że może Tom będzie coś wiedział. Nie miała odwagi spytać o to
Julii, bo na słowo „szpital”, reagowała krzykiem i paniką.
- Co
takiego?
- Czy ja
wcześniej, przed wypadkiem, leżałam w szpitalu? Cały czas mam jakieś migawki w
głowie, zupełnie, jakbym już tam była.
- Julia nic
ci nie mówiła? – zapytał, zaniepokojony. Czuł, o co chodzi dziewczynie.
- Nie
pytałam jej o nic.
- Byłaś w
szpitalu, na początku listopada.
- Z jakiego
powodu?
- Może
zacznę od tego, że wtedy nie było między nami zbyt kolorowo – usiadł wygodniej
na łóżku, nie patrząc na dziewczynę. – Wyjechałaś do Los Angeles, prowadzić
warsztaty taneczne, mając nadzieję, że już nigdy więcej się nie spotkamy. Nie
ma co ukrywać, byłem idiotą. Ale mniejsza z tym. Kilka tygodni później my
ruszaliśmy z trasą po Stanach, zaczynaliśmy właśnie w LA i tam cię spotkałem.
Tak się jakoś złożyło, że poszliśmy do łóżka, później ty pojechałaś w trasę,
jako choreograf, my ruszyliśmy ze swoją… - głos mu się lekko załamał, kiedy
wrócił do momentu, kiedy dowiedział się, że mógłby zostać ojcem. – A kiedy
wróciliśmy do Nowego Jorku, bo Bill miał problemy z gardłem, dowiedziałem się,
że w trakcie trasy Lamberta zasłabłaś i okazało się, że byłaś w ciąży, ale
wtedy bardzo dużo pracowałaś na próbach, co sprawiło, że serce płodu nie
podjęło pracy i lekarze musieli wywołać poronienie. – poczuł, że do oczu
napływają mu łzy. To było zbyt bolesne wspomnienie, jednak nie chciał ukrywać
przed Hanną niczego. – Sama mi o tym powiedziałaś.
- To
dlatego spędziliśmy święta oddzielnie? – zapytała cicho, jakby coś zaczynało do
niej docierać..
- Co
takiego? – zapytał, zaskoczony.
-
Spędziliśmy święta oddzielnie, żeby o tym nie myśleć. Żeby nie myśleć o tym,
jak cudowne byłoby oczekiwanie na nasze dziecko. – mówiła powoli, ważąc każde
słowo – Nie chciałam jechać razem z wami, bo to były pierwsze święta bez
rodziców i od dawna z Julią planowałyśmy spędzić je w Polsce. Pod choinkę
Jeremy kupił mi wejściówkę na wasz koncert i bilety do Hamburga, żebyśmy mogli
się zobaczyć. Nie pamiętam koncertu bo… - urwała i zbladła. Poczuła,
jakby zderzyła się z murem, który nagle zaczął pękać.
Wszystko
wróciło. Pamiętała, jak przespała prawie całą podróż do Hamburga. Pamiętała, że
przesiadła się do przodu, kiedy została w autobusie sama z kierowcą, żeby z nim
rozmawiać, bo mógłby zasnąć za kierownicą. Słyszała w głowie, jak opowiadał jej
o swojej żonie, która była w ciąży i miała urodzić mu czwarte dziecko. Zamknęła
oczy i zobaczyła przed sobą drogę i wyłaniające się zza zakrętu światła.
Słyszała wyraźnie pisk opon i straszny huk… Później była tylko cisza.
Otworzyła
oczy a Tom przyglądał jej się uważnie, zaniepokojony.
- Nie
pamiętam koncertu, bo na niego nie dotarłam. – jej głos był martwy, zupełnie
pozbawiony barwy. – Bo miałam wypadek.
- Czy Julia
mówiła ci o tym? Nie pamiętam, żeby któreś z nas opisywało ci to wszystko tak
dokładnie. A lekarz zabronił wspominać o wypadku, dopóki… - urwał, bo
zrozumiał, co się właśnie stało.
- Dopóki
sama sobie o nim nie przypomnę.
********
Tum dum
dum….
Wierzcie
mi, nie miałam pojęcia, że ten rozdział tak się skończy.
Oczekuję
szczerych komentarzy.
Pozdrawiam,
Wildflower
:)
Kurcze, strasznie długo zwlekałam z komentarzem. Powodem tego był mój pobyt w domu rodzinnym. Oczywiście mam tam komputer, ale swoje wizyty w necie sprowadzam do minimum. Przejdźmy lepiej do treści rozdziału.
OdpowiedzUsuńKurcze, jaka Julia jest przewrażliwiona. Może by mi to przeszkadzało, ale podoba mi się, jak podkreśla troskę siostry i fakt, że są dla siebie jedynymi bliskimi osobami.
Fajnie też, że Hania nie straciła swojego charakteru. W różnych blogowych opowiadaniach bohaterowie zachowują się całkowicie sprzecznie z wcześniej wykreowaną osobowością. A u Ciebie Hanka jest "stała". Super, lubię dobrze skonstruowane postaci ;)
Dobrze, że ruda odzyskała pamięć, nie za wcześnie i nie za późno.
Odczuwam powoli zbliżające się zakończenie i jestem niezmiernie ciekawa, co wymyślisz, a znając Ciebie, wymyślisz coś, po czym opadnie mi kopara ;)
Pozdrawiam ^^