poniedziałek, 29 kwietnia 2013

34. I co mogłaby robić w pustym mieszkaniu?




Taniec należy
 do najstarszych sposobów
zbliżenia się do partnera.
Tak jakby więzy,
łączące nas z resztą świata,
oczyszczały się w tańcu z wszelkich przesądów
 i lęków.
W tańcu możesz sobie pozwolić na
 luksus
bycia sobą.




4 nad ranem.
Hania kręciła się po mieszkaniu ze słuchawkami na uszach, bo nie mogła spać. Stwierdziła, że przewracanie z boku na bok jest bez sensu, poza tym w końcu mogłaby obudzić Toma, który spał na materacu, obok jej łóżka, więc ubrała się cicho i wyszła z pokoju. Wczoraj zrobili sobie małą imprezę z pizzą i alkoholem, po której zostało dużo naczyń do zmywania, więc postanowiła posprzątać – i tak nie miała co z sobą zrobić, a muzyka pomagała jej nie skupiać się nad tym co robi. Cała zabawa z naczyniami zajęła jej niecałą godzinę.
Założyła na siebie bluzę Toma i wyszła na balkon z papierosem. Kevin kupił jej cienkie fajki, bo podobno takie lubiła. Te, co zabawne, były o smaku waniliowym. Obserwowała, jak Hamburg budził się do życia i mimo, że było ciemno, postanowiła wyjść na spacer. Szczerze, miała dość siedzenia cały czas w mieszkaniu – wszyscy wpadali w panikę, kiedy mówiła, że chce wyjść na spacer. Coraz bardziej czuła się jak jakiś więzień i ani trochę jej się to nie podobało.
Ciekawe, czy w poprzednim życiu też była taka przekorna?
Naskrobała na kartce, że idzie na spacer, założyła kurtkę i czapkę, chwyciła nową komórkę, którą dostarczył jej Tom, bo ze starej została tylko karta SIM i wyszła cicho z mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
Założyła z powrotem słuchawki i uruchomiła odtwarzacz. Akurat leciała Pink. Musiała ją lubić wcześniej, bo teraz ani trochę jej nie przeszkadzała. Szybko zapamiętywała teksty piosenek i nuciła je sobie cicho pod nosem, jednocześnie rozglądając się uważnie dookoła, żeby się nie zgubić w drodze powrotnej.
Było spokojnie po piątej a ona szła przed siebie, obserwując, jak ludzie, bardzo leniwie wychodzą ze swoich kamienic, wsiadają do samochodów i jadą… Gdzie? Pewnie do pracy, do rodziny od kochanków… Zabawne, jak wiele rzeczy przychodziło jej do głowy.
Tylko ona nie miała żadnego celu. Chociaż? Miała jeden – odzyskać pamięć. Tylko im bardziej się starała, tym trudniej było jej pojąć, dlaczego ostatnio nic do niej nie wraca.
            Machnęła jednak na to ręką a muzyka ze słuchawek pochłonęła w całości jej myśli, kiedy szła przed siebie…


Tom obudził się gdzieś koło 8 rano, dziękując Bogu za rolety w oknach, które chroniły go przed wyjątkowo rażącym, porannym słońcem. Wczoraj wszyscy przesadzili z alkoholem i teraz odczuwał tego wyraźne skutki. Wygrzebał się z pościeli i już miał ruszyć do toalety, kiedy do jego uszu dotarły przytłumione głosy Billa i Julii.
- Nie panikuj, ma przy sobie telefon, z tyłu ma przyklejoną kartkę z naszym adresem. Telefon jest wyposażony w GPS a Tom zadbał o to, żeby dokładnie wiedziała, jak go obsługiwać. Pewnie ma założone słuchawki i nie słyszy dzwonka.
- Obyś miał rację. Bo jak znowu będę musiała ją widzieć w szpitalu…
- Co się stało? – Tom wynurzył się ze swojego pokoju.
- Hanna zostawiła kartkę, że wyszła na spacer – odpowiedział Bill, zalewając kawę.
- Zawsze miała tendencję do wczesnego wstawania – podsumował Tom, nalewając sobie wody.
Julia spojrzała na nich, jak na wariatów.
- Jak wy możecie być tacy spokojni?
- Zostawiła kartkę – zaczął wyliczać Tom – zabrała moje klucze, więc nie zapomniała podstaw bezpieczeństwa. Poza tym nie możesz jej wiecznie trzymać pod kloszem, bo w końcu zwariuje. To, że zapomniała kim jesteśmy, nie oznacza, że straciła instynkt samozachowawczy.
Julia już miała odpowiedzieć, kiedy cała trójka usłyszała dźwięk otwieranego zamka i do mieszkania weszła Hania. W jednej ręce trzymała wielką torbę a drugą odkładała klucze na szafkę w korytarzu.
- Miałam trochę pieniędzy w kieszeni kurtki, więc kupiłam ciastka i jakieś babeczki w cukierni w Centrum – podała torbę Tomowi, który do niej podszedł. – I tabletki na kaca. Używacie takich? Pomyślałam, że mogą się wam przydać.
- Gdzie ty byłaś? – zapytała ostro Julia. Ton jej głosu, skłonił Toma do usunięcia się z pola rażenia.
- Nie mogłam spać, więc najpierw posprzątałam naczynia, a później wyszłam na spacer. Zakupy zajęły mi trochę czasu, bo zagadałam się ze sprzedawcą. Nie mam pojęcia, dlaczego robisz taką aferę.
- Dlaczego? Mogłaś już nie wrócić!
- Na telefonie mam kartkę z adresem do mieszkania, a Tom wyjaśnił mi, jak obsługiwać GPS, więc nie miałam problemu, żeby trafić tu z powrotem. Nie jestem kaleką.
- Nie twierdzę, że jesteś. Ale mogłaś mnie uprzedzić, że chcesz wyjść. Wyszłabym z tobą.
- Chciałam być sama, chociaż raz od wyjścia ze szpitala. – Hania zaczęła unosić głos. – Przestań zachowywać się, jak strażnik więzienny, do diabła! Mam już naprawdę dość tego, że przez cały czas jestem pod waszą opieką. Czuję się tutaj, jak w celi!
Tom i Bill przyglądali się kłótni sióstr, jednak nie rozumieli z niej ani słowa, bo dziewczyny mówiły po polsku. Prawdopodobnie obaj zastanawiali się, czy w ogóle to zauważyły.
- Po prostu się o ciebie martwię – Julia próbowała udobruchać siostrę.
- Więc na jakiś czas przestań i pozwól mi żyć normalnie! – Hania zniknęła za drzwiami pokoju Toma.
- Hanka!
- Daj jej spokój – Bill poklepał ją po ramieniu. – I wytłumacz, o czym dokładnie mówiłyście.
- Nie słyszałeś?
- Tylko coś w obcym języku. Chciałem wam o tym powiedzieć, ale obie wyraźnie się nakręcałyście.
- Po prostu ona nie rozumie, że się o nią martwię i boję spuścić z oka. Aż strach pomyśleć, co będzie za tydzień, kiedy wrócimy do Nowego Jorku.
- Jak to co? – odezwał się do Tom, patrząc uważnie na brata. – Bill powiedział o wszystkim Danie i Hanna będzie miała zajęcia taneczne. Wiesz, takie prywatne lekcje w ramach przypomnienia tego, co potrafi od zawsze.
- Ale ona nie może nigdzie wychodzić sama! – Julia znowu zaczynała się nakręcać.
- Może – powiedział spokojnie Bill. – A nawet musi.
- Nie pamiętasz, co powiedział lekarz? Ma żyć normalnie. – dodał Tom. – A ty nie masz prawa jej tego zabronić, bo to jedyne wyjście, żeby w końcu przypomniała sobie coś więcej niż wypadki rodziców i dziadków, salę taneczną czy spacery z psem w parku.
Julia usiadła bezradnie na sofie w salonie a Bill podał jej kubek z kawą.
- Nie lubię, kiedy mnie tak osaczacie we dwóch. I jeszcze mówicie tym samem tonem. To przerażające.
- Powiedz to naszej mamie. Kobieta przeżyła z nami kilkanaście ładnych lat.
- Pójdzie za to do nieba.
- A my tam, gdzie chcemy – zaśmiał się Bill. Po chwili dołączyła do niego Julia i kiedy już się uspokoili, zaczęli oglądać jakiś program w telewizji.
Tom tymczasem ubrał się szybko po czym wrócił do salonu i powiedział:
- Słuchajcie, może na wieczór przeniesiecie się do Georga i Gustava? Ja i tak muszę spotkać się z Jostem, więc Hanna będzie miała mieszkanie dla siebie.
- Zostawić ją samą? – Julia spojrzała zaskoczona na Toma. – No nie wiem…
- Nic jej się tu nie stanie. Ma do dyspozycji komputer, telewizor, wieże stereo, kino domowe, wygodne łóżko w sypialni. Poza tym udowodniła ci już, że jest w stanie wyjść z domu i do niego wrócić, więc zostawienie jej samej w mieszkaniu nie będzie aż takim wyzwaniem.
- Ale wrócisz tu do niej?
- Po kilku godzinach na pewno. Mam jeszcze coś do załatwienia.
- Zostawimy jej kartkę i powtórzymy imprezę z wczoraj – ucieszył się Bill. – Mamy jeszcze tylko dwa tygodnie wolnego, później wracamy w trasę. Trzeba to wykorzystać. To jak, Ruda?
- Czuję się przegłosowana. – Julia dopiła kawę, po czym wstała i ruszyła do pokoju. – Potrzebuję jeszcze godziny snu i trzydziestu minut na przygotowania. Później możemy iść w świat.
- Czyli wszystko ustalone?
- Jak najbardziej.


^^^^^^^^^^



Hanna od dobrej godziny była sama w domu. Julia poinformowała ją, że wychodzą z Billem do Gustava i Georga na powtórkę wczorajszej imprezy a Tom wróci późno, bo ma kilka spraw do załatwienia.
I co mogłaby robić w pustym mieszkaniu?
Najpierw zasłoniła rolety w całym mieszkaniu, żeby nikt nie mógł zobaczyć, co robi. Później, przez bite dwie godziny skakała po kanałach, ale nie znalazła w telewizji nic pasjonującego. Postanowiła więc przejrzeć kolekcję DVD, jaką zebrali bracia Kaulitz, niestety tam też nie znalazła nic, co zapowiadało się na ciekawy film – same pościgi, wybuchy, strzelaniny i na dokładkę kilka horrorów.
- Jestem sama w mieszkaniu i jeszcze będę horrory oglądać… - mamrotała do siebie, odkładając wszystkie płyty na półkę.
Poszła do sypialni i przyniosła z niej pudełko z płytami, które niedawno przyniósł jej Tom. Może na dużym ekranie układy taneczne będą łatwiejsze do rozgryzienia?
- „MSG pierwszy koncert – układy Hanny, wycięte” – przeczytała na głos tytuł płyty, której na pewno z Tomem nie oglądała. – To może być ciekawe. – Włożyła płytę do odtwarzacza i wcisnęła play.
Po czterdziestu minutach oglądania zaczęła zastanawiać się, jakim cudem mogłaby zrobić jakikolwiek z kroków, które tańczyła w układach. Widziała wyraźnie swoją osobę na ogromnym ekranie, ale coraz bardziej wątpiła w pamięć swojego ciała. Bo jak to możliwe, że była w stanie robić takie piruety?!
Zatrzymała film i wbiegła do sypialni, po czym spod łóżka wytargała swoją walizkę i zaczęła ją przeszukiwać. W końcu znalazła to, czego szukała – Julia mówiła, że nigdy o tym nie zapominała. W ręku ściskała swoje baletki i obcisłe, granatowe getry do ćwiczeń. Przebrała się szybko i delikatnie zawiązała tasiemki trzymające baletki, po czym wstała i wróciła do salonu, gdzie od razu zabrała się za przesuwanie mebli, żeby zrobić sobie miejsce.
- Dobrze, że nikogo tu nie ma – w dalszym ciągu prowadziła monolog – inaczej uznaliby, że zwariowałam albo chcę się zabić. – Wcisnęła play i znowu zaczęła przyglądać się swoim ruchom na wideo. – Jakim cudem ja zrobiłam szpagat?!
Postanowiła sprawdzić, jak bardzo rozciągnięte jest jej ciało i czy przypadkiem to co widzi nie jest jednym wielkim oszustwem, dlatego też zaczęła powoli rozsuwać nogi, aż w końcu poczuła pod pośladkami podłogę.
- No dobra, szpagat zrobię. – rzuciła, wstając z podłogi. – Ale to mi nie wystarczy.
Mówienie do siebie, jak zauważyła, było całkiem przyjemne. Przynajmniej nikt nie próbował wyperswadować jej pomysłu z przemeblowaniem mieszkania.
Powoli, zatrzymując co jakiś czas film, powtarzała niezmordowanie swoje własne kroki, aż w końcu opanowała cały układ a przynajmniej te części, które nie wymagały dwóch lub więcej osób. Postanowiła przejść do następnego utworu, ale zbladła, kiedy zobaczyła, że kolejny układ składa się w większości z dziwnych, akrobatycznych skoków.
- Och ty w życiu… - jęknęła, patrząc na ekran telewizora, ale po chwili wstała i postanowiła spróbować zrobić chociaż gwiazdę.
Sprawdziła odległość między meblami, których nie dała rady przesunąć i… udało się! Powtórzyła ruch jeszcze kilka razy i odtańczyła taniec zwycięstwa. Była z siebie wyjątkowo zadowolona, ale nie przewidziała jednej rzeczy – czekały na nią trudniejsze ruchy, nad którymi chciała poćwiczyć.
Zajęło jej to kolejne trzy godziny.


^^^^^^^^^



Tom nie był zadowolony z rozmowy z Jostem. Chciał, w imieniu całej reszty, przesunąć jeszcze trochę powrót do trasy koncertowej, ale manager okazał się nieugięty i, jak zwykle, podpierał się umowami i innymi zobowiązaniami. Kaulitz był bez szans.
Bill przysłał mu wiadomość, żeby dołączył do nich, bo impreza u Gustava i Georga okazała się trafiona w dziesiątkę i wszyscy świetnie się bawili, ale Tom odpisał, że jest zmęczony i wraca do domu.
Otworzył kluczem drzwi i wszedł do mieszkania. Panował w nim półmrok, jedynym źródłem światła była lampa w salonie i telewizor. Z głośników leciała muzyka z koncertów. Hanna widocznie postanowiła obejrzeć resztę nagrań. Tylko gdzie ona była? I dlaczego wszystkie meble są poprzestawiane?
- Hanna? – zawołał, ale nikt mu nie odpowiedział. – Hanna?!
Zajrzał do kuchni, jednak rudej tam nie było.
- Tu jestem!
Usłyszał krzyk ze swojej sypialni. Wszedł do środka i zbladł.
- Coś ty zrobiła? – zapytał, podchodząc do Hani, która siedziała na łóżku i przyklejała plaster do zakrwawionego ramienia.
- Tańczyłam! – krzyknęła, wyraźnie z siebie zadowolona – Auć! – jęknęła, kiedy Tom chwycił jej lewą rękę, żeby obejrzeć ranę.
- Jak ty to zrobiłaś? – zerwał zakrwawiony już dość mocno plaster i po chwili przyniósł z łazienki nowy.
- Robiłam salto, ale źle oszacowałam odległość między kanapą a stolikiem i na niego upadłam, przy okazji zahaczając o szklaną półkę pod blatem.
- Co robiłaś? – zapytał zdziwiony, ignorując okoliczności, w jakich doznała tego „strasznego urazu przedramienia”.
- Salto. – przyjrzała się opatrunkowi, wyraźnie zadowolona. – Ale ci to ładnie wyszło.
- Tańczyłaś?
- Tak, nawet znalazłam moje baletki. Julia mi mówiła, że powinny być gdzieś w mojej torbie, bo nigdy się z nimi nie rozstaję. Postanowiłam dziś sprawdzić, czy potrafię zrobić jakiś krok taneczny i mi się udało!
Tom słuchał jej chaotycznego słowotoku, coraz bardziej zaskoczony. Mówiła, jakby pierwszy raz w życiu tańczyła, jej oczy błyszczały, na policzki wyszły rumieńce… wyglądała zupełnie tak, jakby dopiero co wyszła z próby. Dokładnie tak, jak wyglądała za każdym razem, kiedy widział ją po zajęciach.
- Dobrze, już dobrze – chwycił jej dłonie, kiedy gestykulując, opisywała ma wszystkie ruchy, jakie dziś zrobiła. – A teraz weź głęboki oddech, bo zaraz wybuchniesz, od nadmiaru emocji.
Posłuchała go i spojrzała chłopakowi w oczy.
- Dlaczego się śmiejesz? – zapytała zaskoczona, widząc, że Tom trzęsie się ze śmiechu.
- Dawno nie widziałem u ciebie takiego zapału, nawet przed wypadkiem. Cieszę się, że wracasz do normy. Nawet jeśli chodzi tylko o taniec.
- Powiedz mi coś – Hania przypomniała sobie nagle o swoich wspomnieniach ze szpitala i stwierdziła, że może Tom będzie coś wiedział. Nie miała odwagi spytać o to Julii, bo na słowo „szpital”, reagowała krzykiem i paniką.
- Co takiego?
- Czy ja wcześniej, przed wypadkiem, leżałam w szpitalu? Cały czas mam jakieś migawki w głowie, zupełnie, jakbym już tam była.
- Julia nic ci nie mówiła? – zapytał, zaniepokojony. Czuł, o co chodzi dziewczynie.
- Nie pytałam jej o nic.
- Byłaś w szpitalu, na początku listopada.
- Z jakiego powodu?
- Może zacznę od tego, że wtedy nie było między nami zbyt kolorowo – usiadł wygodniej na łóżku, nie patrząc na dziewczynę. – Wyjechałaś do Los Angeles, prowadzić warsztaty taneczne, mając nadzieję, że już nigdy więcej się nie spotkamy. Nie ma co ukrywać, byłem idiotą. Ale mniejsza z tym. Kilka tygodni później my ruszaliśmy z trasą po Stanach, zaczynaliśmy właśnie w LA i tam cię spotkałem. Tak się jakoś złożyło, że poszliśmy do łóżka, później ty pojechałaś w trasę, jako choreograf, my ruszyliśmy ze swoją… - głos mu się lekko załamał, kiedy wrócił do momentu, kiedy dowiedział się, że mógłby zostać ojcem. – A kiedy wróciliśmy do Nowego Jorku, bo Bill miał problemy z gardłem, dowiedziałem się, że w trakcie trasy Lamberta zasłabłaś i okazało się, że byłaś w ciąży, ale wtedy bardzo dużo pracowałaś na próbach, co sprawiło, że serce płodu nie podjęło pracy i lekarze musieli wywołać poronienie. – poczuł, że do oczu napływają mu łzy. To było zbyt bolesne wspomnienie, jednak nie chciał ukrywać przed Hanną niczego. – Sama mi o tym powiedziałaś.
- To dlatego spędziliśmy święta oddzielnie? – zapytała cicho, jakby coś zaczynało do niej docierać..
- Co takiego? – zapytał, zaskoczony.
- Spędziliśmy święta oddzielnie, żeby o tym nie myśleć. Żeby nie myśleć o tym, jak cudowne byłoby oczekiwanie na nasze dziecko. – mówiła powoli, ważąc każde słowo – Nie chciałam jechać razem z wami, bo to były pierwsze święta bez rodziców i od dawna z Julią planowałyśmy spędzić je w Polsce. Pod choinkę Jeremy kupił mi wejściówkę na wasz koncert i bilety do Hamburga, żebyśmy mogli się zobaczyć. Nie pamiętam koncertu bo… - urwała i zbladła.  Poczuła, jakby zderzyła się z murem, który nagle zaczął pękać.
Wszystko wróciło. Pamiętała, jak przespała prawie całą podróż do Hamburga. Pamiętała, że przesiadła się do przodu, kiedy została w autobusie sama z kierowcą, żeby z nim rozmawiać, bo mógłby zasnąć za kierownicą. Słyszała w głowie, jak opowiadał jej o swojej żonie, która była w ciąży i miała urodzić mu czwarte dziecko. Zamknęła oczy i zobaczyła przed sobą drogę i wyłaniające się zza zakrętu światła. Słyszała wyraźnie pisk opon i straszny huk… Później była tylko cisza.
Otworzyła oczy a Tom przyglądał jej się uważnie, zaniepokojony.
- Nie pamiętam koncertu, bo na niego nie dotarłam. – jej głos był martwy, zupełnie pozbawiony barwy. – Bo miałam wypadek.
- Czy Julia mówiła ci o tym? Nie pamiętam, żeby któreś z nas opisywało ci to wszystko tak dokładnie. A lekarz zabronił wspominać o wypadku, dopóki… - urwał, bo zrozumiał, co się właśnie stało.
- Dopóki sama sobie o nim nie przypomnę.


********



Tum dum dum….
Wierzcie mi, nie miałam pojęcia, że ten rozdział tak się skończy.
Oczekuję szczerych komentarzy.
Pozdrawiam,
Wildflower :)

1 komentarz:

  1. Kurcze, strasznie długo zwlekałam z komentarzem. Powodem tego był mój pobyt w domu rodzinnym. Oczywiście mam tam komputer, ale swoje wizyty w necie sprowadzam do minimum. Przejdźmy lepiej do treści rozdziału.
    Kurcze, jaka Julia jest przewrażliwiona. Może by mi to przeszkadzało, ale podoba mi się, jak podkreśla troskę siostry i fakt, że są dla siebie jedynymi bliskimi osobami.
    Fajnie też, że Hania nie straciła swojego charakteru. W różnych blogowych opowiadaniach bohaterowie zachowują się całkowicie sprzecznie z wcześniej wykreowaną osobowością. A u Ciebie Hanka jest "stała". Super, lubię dobrze skonstruowane postaci ;)
    Dobrze, że ruda odzyskała pamięć, nie za wcześnie i nie za późno.
    Odczuwam powoli zbliżające się zakończenie i jestem niezmiernie ciekawa, co wymyślisz, a znając Ciebie, wymyślisz coś, po czym opadnie mi kopara ;)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń