środa, 20 listopada 2013

39. Miałeś być za pół godziny.



Wydaje ci się,
że prawdziwa miłość,
to jedyna rzecz,
która potrafi
zmiażdżyć Twoje serce…
Która jest w stanie
odebrać Ci życie,
rozświetlić je
 lub  zniszczyć.
Wtedy właśnie zostajesz matką…




- A to suka! Ogolili i poharatali mi przez nią głowę!
Gustav, mimo tego, że nie mógł zbyt wyraźnie okazywać swoich emocji, nie potrafił ukryć zdenerwowania po usłyszeniu, dzięki komu leży teraz w szpitalu.
- Jak ten sukinsyn śmiał cię tknąć?! – oburzył się w zupełnie innym kierunku Tom.
- Chłopaki, chwila moment. Ogarnijcie się. – Hania starała się za wszelką cenę uspokoić dwóch wściekłych mężczyzn, bo o ile jeden nie miał jak okazać swojej wściekłości, o tyle drugi zaczął krążyć po pokoju szpitalnym. – Jason mówił tylko o jednym fotoreporterze.
- Nigdy nie chodzą w pojedynkę… - powiedział Tom, zatrzymując się w miejscu. – Gus, jesteś pewien, że był tylko jeden?
- Ochrona w teatrze nie przeoczyłaby dwóch typów z aparatami. Czekaj – Gustav chwilę zastanawiał się nad rozmieszczeniem wejść do sali. – Mógł wejść tylko głównym wejściem, bo tylne było obstawione przez Martina i Moritza. Ten jeden musiał się wślizgnąć, kiedy rozdawaliśmy autografy.
- Czyli tym razem ten… - przełknął dość nieprzyjemne słowo, jakim chciał określić Jasona – Był z tobą szczery.
- I dostał po twarzy – skwitowała spokojnie Hanna. Była z siebie wyraźnie zadowolona.
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie pozwoliłaś mi wczoraj po ciebie przyjechać.
- Poradziłam sobie, Tom, poza tym wydaje mi się, że już za dużo ostatnio poszkodowanych wokół nas. Nie sądzisz?
- Jak uważasz. – wzruszył ramionami, w wyobraźni tylko widząc, co on sam mógłby zrobić Jasonowi.
Nagle rozdzwonił się telefon Hani.
- Co tam, siostra?
- Kiedy będziesz w domu?
- Coś się stało?
- Nie… nie. Tak tylko pytam.
- Jestem jeszcze u Gustava z Tomem, posiedzimy tu jeszcze chwilę, a potem już na pewno wracam do domu.
- No dobra, to do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Hania z dziwną miną chowała telefon do torebki.
- Coś się stało? – zapytał wyraźnie zainteresowany Gustav. Łaknął informacji o przyjaciołach, bo przykucie do łóżka wyraźnie mu nie służyło.
- Julia chce chyba pogadać. Ale to później. Teraz powiedzcie mi, co się dzieje z tym fotoreporterem.
- Jost dopilnował, żeby go zamknęli, poza tym po przejrzeniu zawartości kart pamięci, znaleźli na niego dość sporo dowodów, nie tylko w sprawie włamania do teatru po koncercie. A co do poturbowania Gustava… z tego się nie wywinie.
- A co z wyłączeniem Gustava na rok z pracy?
Mężczyźni popatrzyli na siebie, długo milcząc. W końcu odezwał się perkusista:
- Powiedzmy, że mamy pewną niespodziankę dla wytwórni.
- Serio? Nic mi nie powiecie? – patrzyła to na Gustava, to na Toma.
- To jedna z rzeczy, która musi zostać między naszą czwórką, kochanie. To karta przetargowa, więc nie możemy na razie nic powiedzieć. – wyjaśnił spokojnie Tom.
- No dobrze, skoro tak, musicie mieć swoje powody.
Drzwi do pokoju otworzyły się szeroko i cała trójka spojrzała na Georga, za którym wpadła szamocząca się z torbą Leah.
- No przecież to tu chowałam, do licha – marudziła głośno, podnosząc wzrok na całą resztę. – Cześć wszystkim.
- No cześć. – Odezwała się Hania. – Nie za duża ta torba?
- Wierz mi, mam większe. No, znalazłam – zawołała triumfalnie, wyciągając w stronę Gustava pudełko z PSP.
- Kupiliśmy po drodze – odezwał się Georg, wyraźnie rozbawiony. – Leah nie chciała się zgodzić na zabranie oddzielnej torebki na konsolę.
- Przecież spokojnie zmieściła się do mojej torby.
Tom i Hania przyglądali się z rozbawieniem dopiero co przybyłej parze, myśląc o początkach ich związku. Jedno, czego byli pewni to, to że ich początek był zupełnie inny – na pewno nie prostszy – ale inny.
- Mam nadzieję, że zostaniecie do końca odwiedzin – odezwał się Gustav, patrząc na Georga. – Hanna i Tom już idą, Bill z Daną byli wcześniej. Ustaliliście jakieś warty?
- Tak – przytaknął basista, śmiejąc się w głos. – Musimy w końcu dbać o naszego poszkodowanego.
- Nawet nie wiecie, jak tutaj nudno, kiedy jestem sam.
- Dlatego przynieśliśmy ci grę – powiedziała Leah, uśmiechając się szeroko. Georg nie mógł oderwać od niej oczu.
Hania podeszła do Gustava i uściskała go mocno, mówiąc:
- Przyjdziemy jutro.
- Trzymaj się, stary – dodał Tom, przybijając mu piątkę. – Do jutra.
- Cześć wam – rzucili jeszcze na odchodne do Georga i Lei, po czym ruszyli do wyjścia.
- Jedziesz do nas? – zapytał Tom, kiedy byli w głównym korytarzu. Hania szukała w torbie identyfikatora Dany, który miała jej oddać. A jak wiadomo, Dana była z Billem, w mieszkaniu zespołu.
- Oddasz to Danie? Pożyczyła mi go dzisiaj, bo nie mogłam dostać się do szatni. A co do pytania: nie mogę, obiecałam, że wrócę do Julii. Ale możesz wpaść wieczorem.
            - No proszę – usłyszeli za plecami znajomy głos i odwrócili się, jak na komendę – kogo moje oczy widzą?
W ich stronę zmierzał, we własnej osobie, doktor Andrew Turner z dziwnym, jakby uradowanym wyrazem twarzy. Tom zauważył, jak Hania robi się blada i zastyga w przerażeniu. Kiedy przypomniał sobie, co działo się kilka miesięcy temu, jak wyglądała, jej podartą bluzkę i to, co ten facet próbował jej zrobić, krew gotowała mu się w żyłach.  Bardzo żałował, że Hanna go wtedy odciągnęła i nie miał szans porachować mu kości, na co miał ogromną ochotę. Jednak ze względu na nią starał się zachować spokój.
- A myślałem, że limit idiotów na ten tydzień się wyczerpał – szepnął tylko,  czując jak Hania mocniej ścisnęła jego dłoń.
- Co was sprowadza w skromne progi szpitala?
- Nie twój interes, doktorku – odpowiedział spokojnie Tom, z szerokim uśmiechem na twarzy, po czym chwycił Hanię w pasie i skierowali się do wyjścia.
- Gratuluję, Tom – rzucił cicho, mierząc plecy chłopaka nienawistnym spojrzeniem.. Byli na tyle blisko, żeby słyszeć każde jego słowo. – Ta dziewczyna jest tak łatwa, że po pięciu minutach miałem ją w sypialni. Lubisz resztki, co?
Kaulitz zareagował szybko – uderzenie było mocne i celne. Dawno nie czuł takiej satysfakcji z przyłożenia komukolwiek, poza tym miał w sobie tyle nagromadzonej złości, że dobrze się stało, że na drodze pojawił się Turner. Tom stanął nad lekarzem i patrząc na niego rzucił:
- Jeszcze raz obrazisz Hannę a będą cię zeskrobywać ze ściany. – spojrzał na oniemiały personel obserwujący całe zdarzenie i ukłonił się teatralnie, mówiąc: - Dziękuję za uwagę, miłego dnia – po czym razem z Hanią opuścili budynek szpitala i wsiedli do busa, którym przyjechał po nich Victor.
Kiedy już siedzieli, Tom spojrzał na dziewczynę, której dopiero zaczynały wracać kolory na twarzy.
- To może ci zaszkodzić – odezwała się w końcu. – Tam byli świadkowie.
- Mam to gdzieś – szepnął, po czym przyłożył usta do jej skroni. – Teraz tylko ty się liczysz. I nikomu nie pozwolę cię obrażać.


^^^^^^^^^^


W mieszkaniu panował półmrok. Hania rozejrzała się dookoła, zdejmując buty i kurtkę, jednak nigdzie nie widziała siostry.
- Julka? – zawołała, ale nikt jej nie odpowiedział. Usłyszała dźwięk spuszczanej wody w toalecie, następnie plusk wody w kranie, na koniec otwieranie drzwi. Julia była blada, jak ściana. Hania dobiegła do niej szybko, a starsza się rozpłakała. – Boże, co się stało?
Hania zaprowadziła Julię do salonu, gdzie usiadły na kanapie. W końcu zaczęła mówić.
- Wiesz dobrze, że co pół roku chodzę do ginekologa na kontrolne badania, żeby sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku. Dzisiaj przypadła jedna z nich i ginekolog długo mnie badał, później wyszedł, wrócił z jakimiś ulotkami i pudełkami, na koniec gratulując, z uśmiechem wręczył mi zdjęcie USG.
- Czy ty mi chcesz powiedzieć, to co myślę?
- Jestem w drugim miesiącu ciąży – wyrzuciła z siebie starsza, a z jej oczu poleciały łzy. Po chwili rozpłakała się na dobre.
- Przecież to cudownie! – Hania zawołała radośnie, ściskając siostrę. – Czego ryczysz, torbo durna?
- Z Jeremy’m jesteśmy zaręczeni, ale nie mamy żadnych planów ślubnych, to tylko pierścionek i kilka cudownych słów, podczas oświadczyn. Poza tym, jak ja sobie poradzę? Nie ma mamy ani babci… Kto mi powie, co mam robić? Ja się nie nadaję na matkę. Nie wiem nawet, jak zareaguje Jeremy.
- Nie powiedziałaś mu?
- Dzwonił kilka razy, ale odrzucałam połączenia. Nie wiem, jak mam mu to powiedzieć.
- Może w najprostszy sposób?
- Łatwo ci mówić, ty jeszcze… - Julia urwała, patrząc, jak jej młodsza siostra nagle blednie. Dotarło do niej, że Hania musiała przekazać Tomowi najgorszą z możliwych wiadomości.
- Ty przynajmniej przekażesz Jeremy’emu dobre nowiny – ucięła krótko młodsza. – I jeśli zaraz nie chwycisz telefonu i nie powiesz mu o wszystkim, to jak Boga kocham, ja to zrobię. Gdzie twoja komórka?
- W korytarzu.
Hania przyniosła telefon i wybrała z listy numer narzeczonego Julii, a kiedy odebrał rzuciła tylko:
- Julia ma ci coś do powiedzenia – po czym lojalnie opuściła salon i zamknęła się w swoim pokoju. Wyjęła z torby telefon i wykręciła numer Toma.
- Halo? – odebrał, jak zwykle po drugim sygnale.
- Hej, wiesz co? Mam ciekawy film, nawet kilka. Właśnie znalazłam je na dysku komputera i pomyślałam, że moglibyśmy je razem obejrzeć. Z tym, że to raczej ja wpadnę do ciebie.
- No dobrze, nie ma problemu. Dana z Billem są w mieszkaniu, może coś razem wymyślimy. A co z Julią?
- Powiem ci wszystko, jak się spotkamy. Nie chce rozmawiać o tym przez telefon, nawet nie wiem, czy mogę.
- Jakaś grubsza sprawa?
- Konkretna. Dobra, wracam do niej. Będę u ciebie najpóźniej za godzinę, dobrze?
- Jasne. Do zobaczenia.
Weszła do kuchni, gdzie Julia piła sok, siedząc przy stole.
- I jak rozmowa?
- Wyrzuciłam z siebie wszystko na jednym oddechu, ale chyba zrozumiał, bo powiedział, że będzie u mnie za pół godziny.
- Spokojnie, niedługo jadę do Toma. Mogę im powiedzieć?
- Nie widzę przeszkód – Julia uśmiechnęła się znad szklanki. – Co ja mam teraz zrobić?
- Teraz? Jedno jest pewne  - ty rzucasz palenie, a ja ograniczę się do niepalenia tutaj, chyba że zarządzisz inaczej. Dziecko musi być zdrowe. Poza tym, kochanie, musisz ograniczyć kofeinę.
- To jak ja mam się budzić rano?
- Będziesz piła bezkofeinową – Hania skwitowała jęki siostry wzruszeniem ramion. – Wiem, że jeszcze o tym nie rozmawiałaś z narzeczonym, ale pora pomyśleć o ślubie, cywilny też się nada.
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- A tak mi jakoś przyszło do głowy – sięgnęła po szklankę i nalała sobie soku, po czym usiadła obok siostry. – Damy radę Julia, urodzisz to dziecko i wszystko będzie wspaniale.
- Wszystko u ciebie w porządku? – zagaiła starsza, nie wierząc, że nic a nic Hani nie ruszyła informacja o ciąży.
- Tom obiecał dać mi całą gromadkę dzieci, więc pojawienie się twojego będzie tak jakby wstępem do mojego macierzyństwa. Oczywiście tylko wtedy, kiedy ty będziesz zmęczona albo będziesz musiała gdzieś wyjść. Nie mam zamiaru stać się drugą matką albo starać się cię zastąpić, żeby nie było. Wizja bycia ciocią całkiem przypadła mi do gustu. W końcu ktoś musi rozpuszczać malucha, kiedy rodzice będą wszystkiego zakazywać – mrugnęła do siostry.
- Będziesz świetną ciocią.
- Ja to wiem. Chociaż ja na twoim miejscu zaczęłabym już panikować. Mieć taką ciotkę to nie przelewki.
Objęły się mocno a Hania poczuła, że rękaw jej bluzki robi się mokry.
- Tylko mi nie mów, że znowu ryczysz.
- To te hormony…
Usłyszały pukanie do drzwi. Hania podbiegła, żeby otworzyć. Po chwili do mieszkania wpadł zdyszany Jeremy.
- Miałeś być za pół godziny – Julia spojrzała na niego, jakby spadł z księżyca.
- Wiem, ale oznajmiłem klientowi, że będę tatą i powiedział, że możemy przełożyć spotkanie.
Objęli się delikatnie i stali tak w bezruchu, zapominając o Bożym świecie.
- No to ja się zmywam – Hania krzyknęła na tyle głośno, żeby chociaż jedno z nich zareagowało. Kiedy zobaczyła, jak Jeremy macha jej ręką na "do widzenia", chwyciła tylko klucze i torbę, po czym wyszła.
- Cholera jasna – szepnęła do siebie, wyciągając komórkę z torby, żeby wezwać taksówkę – będę ciocią.
Uśmiechu, jaki pojawił się na jej twarzy, nie da porównać się z niczym innym. Wreszcie czuła, że nadchodzą dobre zmiany.


*********

Czujecie w kościach to co ja? Zbliża się nieubłagany koniec opowiadania.
Mam nadzieję, że ucieszyłyście się na powrót (epizodyczny, ale się liczy) doktora Andrew Turnera. Powiedzmy, że i ja i Tom mieliśmy z nim pewne niedokończone sprawy :) Rozdział miał być dłuższy, ale nikt by tego nie przeczytał, ograniczyłam się więc do ilości, która wydała mi się optymalna.
Liczę na szczere komentarze, z resztą jak zwykle.
Pozdrawiam,
Wildflower :)
P.S.: Wiem, że dzisiaj było mało o Julii, ale to było zamierzone. Będzie więcej, cierpliwości :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz