Wydaje ci się,
że prawdziwa miłość,
to jedyna rzecz,
która potrafi
zmiażdżyć Twoje serce…
Która jest w stanie
odebrać Ci życie,
rozświetlić je
lub zniszczyć.
Wtedy właśnie zostajesz matką…
- A to suka! Ogolili i poharatali
mi przez nią głowę!
Gustav, mimo tego, że nie mógł
zbyt wyraźnie okazywać swoich emocji, nie potrafił ukryć zdenerwowania po
usłyszeniu, dzięki komu leży teraz w szpitalu.
- Jak ten sukinsyn śmiał cię
tknąć?! – oburzył się w zupełnie innym kierunku Tom.
- Chłopaki, chwila moment.
Ogarnijcie się. – Hania starała się za wszelką cenę uspokoić dwóch wściekłych
mężczyzn, bo o ile jeden nie miał jak okazać swojej wściekłości, o tyle drugi
zaczął krążyć po pokoju szpitalnym. – Jason mówił tylko o jednym
fotoreporterze.
- Nigdy nie chodzą w pojedynkę… -
powiedział Tom, zatrzymując się w miejscu. – Gus, jesteś pewien, że był tylko
jeden?
- Ochrona w teatrze nie
przeoczyłaby dwóch typów z aparatami. Czekaj – Gustav chwilę zastanawiał się
nad rozmieszczeniem wejść do sali. – Mógł wejść tylko głównym wejściem, bo
tylne było obstawione przez Martina i Moritza. Ten jeden musiał się wślizgnąć,
kiedy rozdawaliśmy autografy.
- Czyli tym razem ten… -
przełknął dość nieprzyjemne słowo, jakim chciał określić Jasona – Był z tobą
szczery.
- I dostał po twarzy – skwitowała
spokojnie Hanna. Była z siebie wyraźnie zadowolona.
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego
nie pozwoliłaś mi wczoraj po ciebie przyjechać.
- Poradziłam sobie, Tom, poza tym
wydaje mi się, że już za dużo ostatnio poszkodowanych wokół nas. Nie sądzisz?
- Jak uważasz. – wzruszył
ramionami, w wyobraźni tylko widząc, co on sam mógłby zrobić Jasonowi.
Nagle rozdzwonił się telefon
Hani.
- Co tam, siostra?
- Kiedy będziesz w domu?
- Coś się stało?
- Nie… nie. Tak tylko pytam.
- Jestem jeszcze u Gustava z
Tomem, posiedzimy tu jeszcze chwilę, a potem już na pewno wracam do domu.
- No dobra, to do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Hania z dziwną miną chowała
telefon do torebki.
- Coś się stało? – zapytał
wyraźnie zainteresowany Gustav. Łaknął informacji o przyjaciołach, bo przykucie
do łóżka wyraźnie mu nie służyło.
- Julia chce chyba pogadać. Ale
to później. Teraz powiedzcie mi, co się dzieje z tym fotoreporterem.
- Jost dopilnował, żeby go
zamknęli, poza tym po przejrzeniu zawartości kart pamięci, znaleźli na niego
dość sporo dowodów, nie tylko w sprawie włamania do teatru po koncercie. A co
do poturbowania Gustava… z tego się nie wywinie.
- A co z wyłączeniem Gustava na
rok z pracy?
Mężczyźni popatrzyli na siebie,
długo milcząc. W końcu odezwał się perkusista:
- Powiedzmy, że mamy pewną
niespodziankę dla wytwórni.
- Serio? Nic mi nie powiecie? –
patrzyła to na Gustava, to na Toma.
- To jedna z rzeczy, która musi
zostać między naszą czwórką, kochanie. To karta przetargowa, więc nie możemy na
razie nic powiedzieć. – wyjaśnił spokojnie Tom.
- No dobrze, skoro tak, musicie
mieć swoje powody.
Drzwi do pokoju otworzyły się
szeroko i cała trójka spojrzała na Georga, za którym wpadła szamocząca się z
torbą Leah.
- No przecież to tu chowałam, do
licha – marudziła głośno, podnosząc wzrok na całą resztę. – Cześć wszystkim.
- No cześć. – Odezwała się Hania.
– Nie za duża ta torba?
- Wierz mi, mam większe. No,
znalazłam – zawołała triumfalnie, wyciągając w stronę Gustava pudełko z PSP.
- Kupiliśmy po drodze – odezwał
się Georg, wyraźnie rozbawiony. – Leah nie chciała się zgodzić na zabranie
oddzielnej torebki na konsolę.
- Przecież spokojnie zmieściła
się do mojej torby.
Tom i Hania przyglądali się z
rozbawieniem dopiero co przybyłej parze, myśląc o początkach ich związku. Jedno,
czego byli pewni to, to że ich początek był zupełnie inny – na pewno nie
prostszy – ale inny.
- Mam nadzieję, że zostaniecie do
końca odwiedzin – odezwał się Gustav, patrząc na Georga. – Hanna i Tom już idą,
Bill z Daną byli wcześniej. Ustaliliście jakieś warty?
- Tak – przytaknął basista,
śmiejąc się w głos. – Musimy w końcu dbać o naszego poszkodowanego.
- Nawet nie wiecie, jak tutaj
nudno, kiedy jestem sam.
- Dlatego przynieśliśmy ci grę –
powiedziała Leah, uśmiechając się szeroko. Georg nie mógł oderwać od niej oczu.
Hania podeszła do Gustava i
uściskała go mocno, mówiąc:
- Przyjdziemy jutro.
- Trzymaj się, stary – dodał Tom,
przybijając mu piątkę. – Do jutra.
- Cześć wam – rzucili jeszcze na
odchodne do Georga i Lei, po czym ruszyli do wyjścia.
- Jedziesz do nas? – zapytał Tom,
kiedy byli w głównym korytarzu. Hania szukała w torbie identyfikatora Dany,
który miała jej oddać. A jak wiadomo, Dana była z Billem, w mieszkaniu zespołu.
- Oddasz to Danie? Pożyczyła mi
go dzisiaj, bo nie mogłam dostać się do szatni. A co do pytania: nie mogę,
obiecałam, że wrócę do Julii. Ale możesz wpaść wieczorem.
- No proszę – usłyszeli za plecami
znajomy głos i odwrócili się, jak na komendę – kogo moje oczy widzą?
W ich stronę zmierzał, we własnej
osobie, doktor Andrew Turner z dziwnym, jakby uradowanym wyrazem twarzy. Tom
zauważył, jak Hania robi się blada i zastyga w przerażeniu. Kiedy przypomniał
sobie, co działo się kilka miesięcy temu, jak wyglądała, jej podartą bluzkę i
to, co ten facet próbował jej zrobić, krew gotowała mu się w żyłach. Bardzo żałował, że Hanna go wtedy odciągnęła i
nie miał szans porachować mu kości, na co miał ogromną ochotę. Jednak ze
względu na nią starał się zachować spokój.
- A myślałem, że limit idiotów na
ten tydzień się wyczerpał – szepnął tylko,
czując jak Hania mocniej ścisnęła jego dłoń.
- Co was sprowadza w skromne
progi szpitala?
- Nie twój interes, doktorku –
odpowiedział spokojnie Tom, z szerokim uśmiechem na twarzy, po czym chwycił
Hanię w pasie i skierowali się do wyjścia.
- Gratuluję, Tom – rzucił cicho,
mierząc plecy chłopaka nienawistnym spojrzeniem.. Byli na tyle blisko, żeby
słyszeć każde jego słowo. – Ta dziewczyna jest tak łatwa, że po pięciu minutach
miałem ją w sypialni. Lubisz resztki, co?
Kaulitz zareagował szybko –
uderzenie było mocne i celne. Dawno nie czuł takiej satysfakcji z przyłożenia
komukolwiek, poza tym miał w sobie tyle nagromadzonej złości, że dobrze się
stało, że na drodze pojawił się Turner. Tom stanął nad lekarzem i patrząc na
niego rzucił:
- Jeszcze raz obrazisz Hannę a
będą cię zeskrobywać ze ściany. – spojrzał na oniemiały personel obserwujący
całe zdarzenie i ukłonił się teatralnie, mówiąc: - Dziękuję za uwagę, miłego
dnia – po czym razem z Hanią opuścili budynek szpitala i wsiedli do busa,
którym przyjechał po nich Victor.
Kiedy już siedzieli, Tom spojrzał
na dziewczynę, której dopiero zaczynały wracać kolory na twarzy.
- To może ci zaszkodzić –
odezwała się w końcu. – Tam byli świadkowie.
- Mam to gdzieś – szepnął, po
czym przyłożył usta do jej skroni. – Teraz tylko ty się liczysz. I nikomu nie
pozwolę cię obrażać.
^^^^^^^^^^
W mieszkaniu panował półmrok.
Hania rozejrzała się dookoła, zdejmując buty i kurtkę, jednak nigdzie nie
widziała siostry.
- Julka? – zawołała, ale nikt jej
nie odpowiedział. Usłyszała dźwięk spuszczanej wody w toalecie, następnie plusk
wody w kranie, na koniec otwieranie drzwi. Julia była blada, jak ściana. Hania
dobiegła do niej szybko, a starsza się rozpłakała. – Boże, co się stało?
Hania zaprowadziła Julię do
salonu, gdzie usiadły na kanapie. W końcu zaczęła mówić.
- Wiesz dobrze, że co pół roku
chodzę do ginekologa na kontrolne badania, żeby sprawdzić, czy wszystko ze mną
w porządku. Dzisiaj przypadła jedna z nich i ginekolog długo mnie badał,
później wyszedł, wrócił z jakimiś ulotkami i pudełkami, na koniec gratulując, z
uśmiechem wręczył mi zdjęcie USG.
- Czy ty mi chcesz powiedzieć, to
co myślę?
- Jestem w drugim miesiącu ciąży
– wyrzuciła z siebie starsza, a z jej oczu poleciały łzy. Po chwili rozpłakała
się na dobre.
- Przecież to cudownie! – Hania
zawołała radośnie, ściskając siostrę. – Czego ryczysz, torbo durna?
- Z Jeremy’m jesteśmy zaręczeni,
ale nie mamy żadnych planów ślubnych, to tylko pierścionek i kilka cudownych
słów, podczas oświadczyn. Poza tym, jak ja sobie poradzę? Nie ma mamy ani
babci… Kto mi powie, co mam robić? Ja się nie nadaję na matkę. Nie wiem nawet,
jak zareaguje Jeremy.
- Nie powiedziałaś mu?
- Dzwonił kilka razy, ale
odrzucałam połączenia. Nie wiem, jak mam mu to powiedzieć.
- Może w najprostszy sposób?
- Łatwo ci mówić, ty jeszcze… -
Julia urwała, patrząc, jak jej młodsza siostra nagle blednie. Dotarło do niej,
że Hania musiała przekazać Tomowi najgorszą z możliwych wiadomości.
- Ty przynajmniej przekażesz
Jeremy’emu dobre nowiny – ucięła krótko młodsza. – I jeśli zaraz nie chwycisz
telefonu i nie powiesz mu o wszystkim, to jak Boga kocham, ja to zrobię. Gdzie
twoja komórka?
- W korytarzu.
Hania przyniosła telefon i
wybrała z listy numer narzeczonego Julii, a kiedy odebrał rzuciła tylko:
- Julia ma ci coś do powiedzenia
– po czym lojalnie opuściła salon i zamknęła się w swoim pokoju. Wyjęła z torby
telefon i wykręciła numer Toma.
- Halo? – odebrał, jak zwykle po
drugim sygnale.
- Hej, wiesz co? Mam ciekawy
film, nawet kilka. Właśnie znalazłam je na dysku komputera i pomyślałam, że
moglibyśmy je razem obejrzeć. Z tym, że to raczej ja wpadnę do ciebie.
- No dobrze, nie ma problemu.
Dana z Billem są w mieszkaniu, może coś razem wymyślimy. A co z Julią?
- Powiem ci wszystko, jak się
spotkamy. Nie chce rozmawiać o tym przez telefon, nawet nie wiem, czy mogę.
- Jakaś grubsza sprawa?
- Konkretna. Dobra, wracam do
niej. Będę u ciebie najpóźniej za godzinę, dobrze?
- Jasne. Do zobaczenia.
Weszła do kuchni, gdzie Julia
piła sok, siedząc przy stole.
- I jak rozmowa?
- Wyrzuciłam z siebie wszystko na
jednym oddechu, ale chyba zrozumiał, bo powiedział, że będzie u mnie za pół
godziny.
- Spokojnie, niedługo jadę do
Toma. Mogę im powiedzieć?
- Nie widzę przeszkód – Julia
uśmiechnęła się znad szklanki. – Co ja mam teraz zrobić?
- Teraz? Jedno jest pewne - ty rzucasz palenie, a ja ograniczę się do
niepalenia tutaj, chyba że zarządzisz inaczej. Dziecko musi być zdrowe. Poza tym,
kochanie, musisz ograniczyć kofeinę.
- To jak ja mam się budzić rano?
- Będziesz piła bezkofeinową –
Hania skwitowała jęki siostry wzruszeniem ramion. – Wiem, że jeszcze o tym nie
rozmawiałaś z narzeczonym, ale pora pomyśleć o ślubie, cywilny też się nada.
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- A tak mi jakoś przyszło do
głowy – sięgnęła po szklankę i nalała sobie soku, po czym usiadła obok siostry.
– Damy radę Julia, urodzisz to dziecko i wszystko będzie wspaniale.
- Wszystko u ciebie w porządku? –
zagaiła starsza, nie wierząc, że nic a nic Hani nie ruszyła informacja o ciąży.
- Tom obiecał dać mi całą
gromadkę dzieci, więc pojawienie się twojego będzie tak jakby wstępem do mojego
macierzyństwa. Oczywiście tylko wtedy, kiedy ty będziesz zmęczona albo będziesz
musiała gdzieś wyjść. Nie mam zamiaru stać się drugą matką albo starać się cię
zastąpić, żeby nie było. Wizja bycia ciocią całkiem przypadła mi do gustu. W
końcu ktoś musi rozpuszczać malucha, kiedy rodzice będą wszystkiego zakazywać –
mrugnęła do siostry.
- Będziesz świetną ciocią.
- Ja to wiem. Chociaż ja na twoim
miejscu zaczęłabym już panikować. Mieć taką ciotkę to nie przelewki.
Objęły się mocno a Hania poczuła,
że rękaw jej bluzki robi się mokry.
- Tylko mi nie mów, że znowu
ryczysz.
- To te hormony…
Usłyszały pukanie do drzwi. Hania
podbiegła, żeby otworzyć. Po chwili do mieszkania wpadł zdyszany Jeremy.
- Miałeś być za pół godziny –
Julia spojrzała na niego, jakby spadł z księżyca.
- Wiem, ale oznajmiłem klientowi,
że będę tatą i powiedział, że możemy przełożyć spotkanie.
Objęli się delikatnie i stali tak w bezruchu, zapominając o Bożym świecie.
- No to ja się zmywam – Hania
krzyknęła na tyle głośno, żeby chociaż jedno z nich zareagowało. Kiedy
zobaczyła, jak Jeremy macha jej ręką na "do widzenia", chwyciła tylko klucze i
torbę, po czym wyszła.
- Cholera jasna – szepnęła do siebie,
wyciągając komórkę z torby, żeby wezwać taksówkę – będę ciocią.
Uśmiechu, jaki pojawił się na jej
twarzy, nie da porównać się z niczym innym. Wreszcie czuła, że nadchodzą dobre
zmiany.
*********
Czujecie w kościach to co ja?
Zbliża się nieubłagany koniec opowiadania.
Mam nadzieję, że ucieszyłyście
się na powrót (epizodyczny, ale się liczy) doktora Andrew Turnera. Powiedzmy,
że i ja i Tom mieliśmy z nim pewne niedokończone sprawy :) Rozdział miał być
dłuższy, ale nikt by tego nie przeczytał, ograniczyłam się więc do ilości,
która wydała mi się optymalna.
Liczę na szczere komentarze, z
resztą jak zwykle.
Pozdrawiam,
Wildflower :)
P.S.: Wiem, że dzisiaj było mało
o Julii, ale to było zamierzone. Będzie więcej, cierpliwości :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz