Bez
względu na to,
jak bardzo gruboskórni
staramy się być...
są
tu miliony zakończeń nerwowych,
otwartych
i osłoniętych,
czujących
zdecydowanie za wiele.
I
chociaż robimy co możemy,
by
uniknąć bólu...
czasem nie da się przed nim uchronić.
Czasami to jedyne,
co pozostało...
po prostu czuć.
- Co ty tu robisz, człowieku?!
Krzyk Georga postawił wszystkich
w pełnej gotowości, dlatego też Tom i Bill zgodnie kazali Danie i Hannie
schować się za drzwiami garderoby. Dołączyła do nich Leah. Po chwili zza drzwi
dało się słyszeć dźwięk upadającego przedmiotu i odgłosy szamotaniny.
Otóż, człowiekiem, o którym
wspomniał Georg był jeden z paparazzi, który jakimś cudem dostał się za kulisy
i gdyby nie interwencja członków zespołu, prawdopodobnie zdjęcia, które zrobił
dostałyby się na okładki kilku znanych brukowców.
Georg przytrzymał mężczyznę a Tom
jednym zgrabnym ruchem wyrwał mu aparat, po czym wyjął z niego kartę pamięci i
rzucił sprzętem z całej siły o podłogę. Lustrzanka nie miała szans. Bill przeszukał
go jeszcze i znalazł w kieszeniach jeszcze jeden, mniejszy aparat i telefon
komórkowy, po czym, podobnie jak wcześniej jego brat, wyjął z nich karty
pamięci. Powstrzymał się jednak przed rozwaleniem sprzętu o podłogę.
- Chłopaki, co się tu dzieje? –
zapytał oniemiały Jost, patrząc na scenę, jaka odgrywała się na jego oczach.
- To ścierwo próbowało złamać po
raz kolejny zasady przyzwoitości.
- Dzwonię na policje.
- Ja tak tego nie zostawię! –
zaczął rzucać się fotograf. – Zgłoszę zniszczenie sprzętu! Zapłacicie mi za to!
- I co jeszcze? – zapytał
spokojnie Bill, wyrzucając aparat i telefon
do kosza na śmieci.
- Niech ktoś zadzwoni po karetkę!
Szybko! – usłyszeli krzyk Victora i ruszyli w stronę sceny.
Bill wyciągnął komórkę a kiedy
dotarł na miejsce, gdzie stali wszyscy członkowie, na chwilę odjęło mu mowę.
- Proszę jak najszybciej przysłać
karetkę do The Palace, mamy nieprzytomnego, prawdopodobnie uderzył się,
upadając na scenę. Proszę się pospieszyć.
- Co mu zrobiłeś, sukinsynu?! –
Jost nie potrafił zapanować nad nerwami. Złapał fotografa za poły marynarki i
zaczął nim szarpać. – Jeśli coś mu się stanie, zgnijesz w pierdlu.
- Nic mu nie zrobiłem, jedynie go
odepchnąłem, kiedy tu wchodziłem. – mężczyźnie wyraźnie zmiękły nogi, na widok
nieprzytomnego Gustava.
Tom ruszył w stronę garderoby,
żeby poinformować dziewczyny o tym, co się stało.
- Dzwoniliście po karetkę? –
zapytała Leah, wyraźnie poruszona.
- Niedługo powinni tu być.
Jedziecie z nami do szpitala?
Bez słowa pokiwały głowami i
ruszyły za coraz bardziej zdenerwowanym Tomem.
- Leah? – Jost zdziwił się na
widok własnej córki.
- Daj spokój. Przecież od trzech
tygodni wiedziałeś, że tu dzisiaj będę – rzuciła spokojnie.
- Miałem nadzieję, że zobaczymy
się na mieście.
- W tych warunkach zobaczylibyśmy
się za rok.
Menadżer nie zdążył odpowiedzieć,
bo usłyszeli, jak ogromne drzwi wejściowe się otwierają i po chwili w sali
pojawili się ratownicy, ciągnący za sobą nosze. Sprawdzili tętno Gustava, po
czym położyli go na desce i ułożyli na noszach, po czym zapieli pasy i już
mieli go wywozić, kiedy Jost zapytał:
- Gdzie go zabieracie?
- Do Presbyterian Hospital.
- A czy
jest możliwość zamknięcia oddziału, kiedy już ustalicie, co mu jest?
-
Proszę to załatwiać z dyrektorem – rzucił jeden z ratowników, po czym szybko
opuścili salę.
Stali
tak dłuższą chwilę, nie mówiąc ani słowa – szok robił swoje. Nawet jeszcze
chwilę wcześniej rozhisteryzowany fotograf, zaniemówił.
Drzwi
ponownie się otworzyły i wszyscy zgodnie spojrzeli na zbliżających się w ich
stronę policjantów.
- Który
z panów to David Jost?
- To
ja.
-
Dzwonił pan do nas chwilę temu w sprawie naruszenia prywatności przez
fotoreportera.
- Tak,
ale do tego proszę dopisać jeszcze napaść na jednego z członków zespołu,
którego przed chwilą odwiozła karetka.
- Dokąd
odwieźli poszkodowanego?
- Do Presbyterian Hospital, właśnie tam jedziemy. – powiedział,
wyraźnie siląc się na spokój, po czym ruszył do wyjścia, rzucając do reszty: -
Wsiadajcie do busa, wszyscy. Tom, Bill, oddajcie policji karty pamięci.
Bliźniacy
posłusznie wykonali polecenie menadżera.
- Ale
proszę pana! – krzyknął za nim policjant. – Ktoś musi złożyć zeznania!
- Nie,
najpierw muszę sprawdzić, czy mojemu podopiecznemu nic nie jest. Możecie
przyjechać do szpitala.
Wszyscy
– włącznie z dziewczynami – ruszyli do wyjścia, gdzie czekał już na nich
podstawiony przez Victora bus.
- Ale
wy, dziewczyny, nigdzie nie jedziecie – Jost starał się jeszcze protestować,
ale kiedy spojrzał na Billa i Toma machnął tylko ręką.
Bus
ruszył z piskiem do szpitala.
^^^^^^^^^
Gustava
po wstępnych badaniach zabrali na blok operacyjny, gdyż w wyniku uderzenia
zaczął tworzyć się krwiak, który mógłby trwale uszkodzić mózg.
Ciszy,
jaka panowała na oddziale neurochirurgii nie da się porównać z niczym innym.
Wszyscy czekali w napięciu na koniec operacji Gustava, która trwała już od
czterech godzin i nikt, nawet pielęgniarka, nie wyszedł, żeby ich poinformować
o jej przebiegu. Georg siedzący pod ścianą zerkał co chwila na zegarek Lei,
która siedziała obok i delikatnie głaskała go po kolanie. Tom leżał z
zamkniętymi oczami na ławce z głową na udach Hani. Bill nie wytrzymywał
zamknięcia i poszedł z Daną po kawę do kawiarenki szpitalnej, która o tej porze
i tak była pusta. Na szczęście w busie były jego zwykłe ubrania, więc mógł się
w spokoju przebrać, żeby nie rzucać się w oczy.
Jost,
zdenerwowany po rozmowie z policją przyglądał się Lei i Georgowi, nie mogąc
zrozumieć, jak mógł być tak ślepy, żeby nie zauważyć, że między tą dwójką coś
jest. Przypomniał sobie ile razy Georga nie było w mieszkaniu, kiedy wpadał z
niezapowiedzianą wizytą, a reszta zespołu mówiła, że wyszedł spotkać się matką,
czy też w innej sprawie, nie cierpiącej zwłoki. Sam przyprowadził córkę na
jedno ze spotkań zespołu i widział, że nie może oderwać wzroku od basisty.
Myślał jednak, że to tylko drobne zauroczenie, które minie po kilku dniach.
Tylko
dlaczego nikt mu o niczym nie powiedział?
Leah
spojrzała na ojca i szybko zdjęła dłoń z kolana Georga, widząc spojrzenie
Josta. Wstała i podeszła do niego powoli, czując rosnące napięcie.
-
Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – zapytał Jost, bez zbędnych wstępów.
- Bo
byś go zabił, przecież jest twoim podopiecznym – odpowiedziała szczerze,
patrząc, jak na poważną twarz ojca wpełza uśmiech. – Nie rozumiem twojego
rozbawienia.
- Nie
jestem typowym tatusiem, który morduje każdego faceta, który się do ciebie
zbliży. Masz mnie za aż takiego potwora?
-
Szczerze powiedziawszy tak – dziewczyna usiadła ze zdziwienia obok ojca i
zakryła twarz dłońmi, czując, że zaraz wybuchnie niepohamowanym śmiechem. –
Poza tym jesteś jego menadżerem, Georg zwyczajnie bał się problemów z twojej
strony.
Jost
objął córkę ramieniem, mówiąc:
- To
porządny chłopak. Gdyby było inaczej, pewnie rzeczywiście bym go zamordował,
ale Znam Georga tyle lat i wiem, że trafiłaś w dobre ręce. Jest lepszy ode
mnie, bardziej odpowiedzialny, niż ja byłem w jego wieku. Gdybym był taki jak
on, pewnie nie musielibyśmy spotykać się raz do roku.
- Ale
tato… - zaczęła, ale Jost jej przerwał.
- Taka
jest prawda. Nie mam zamiaru ukrywać tego, że zachowałem się jak gówniarz wobec
twojej matki. Sama dobrze wiesz, że nie było jej lekko i tylko dlatego zgodziła
się na to, żebyś mogła nosić moje nazwisko i w ogóle mnie znać. Wiem, że
pieniądze, które dostawała to dużo i zarazem bardzo mało, ale wtedy nie mogłem
dać jej nic więcej. Ani jej ani tobie.
- Wiesz
doskonale, że dałeś mi więcej, niż mogłam sobie wymarzyć. Dzięki tobie poznałam
świat takim jaki jest, mogłam oglądać miejsca, dla wielu ludzi niedostępne. Jak
byłam mała, cieszyłam się za każdym razem, kiedy coś zbroiłam i mama krzyczała:
„No, czysty ojciec”. Dałeś mi więcej, niż ci się wydaje, bo pozwoliłeś, żebym
cię poznała i wiedziała, że naprawdę jestem taka jak ty.
Jost,
po tych słowach czuł, jak zatyka go w gardle i wiedział, że musi jak
najszybciej ulotnić się z zamkniętego korytarza, w innym wypadku rozpłakałby
się jak dziecko.
-
Wracaj do niego i cieszcie się sobą, z moim błogosławieństwem, jeśli tak wam
wygodniej. Muszę zadzwonić do wytwórni. – rzucił, po czym szybko wyszedł na
ogromny hol, gdzie naprawdę rozpłakał się, jak małe dziecko, ze szczęścia, że
ma tak dojrzałą córkę i rozpaczy, że może stracić jednego ze swoich
podopiecznych, których traktował, jak swoich synów.
^^^^^^^^^^
Po sześciu
godzinach z sali operacyjnej wyszedł lekarz i ruszył w stronę Josta. Po chwili
wszyscy zebrali się wokół niego.
-
Operacja nie należała do łatwych – zaczął – jednak udało nam się usunąć skrzep
bez zbędnych komplikacji ze strony neurologicznej. To oznacza, że za kilka
godzin pacjent powinien się wybudzić. Mózg potrzebuje czasu na regenerację, nie
przewiduję jednak żadnych komplikacji.
-
Dlaczego to tak długo trwało? – zapytał Georg.
-
Musieliśmy zebrać nadmiar krwi, który gromadził się w ranie. Nie mogliśmy
zrobić tego szybko, inaczej skrzep utworzyłby się od nowa. Kiedy przepływ krwi
się unormował, mogliśmy z czystym sercem zamknąć ranę. Jak już mówiłem, pacjent
potrzebuje kilku godzin, żeby w pełni się zregenerować. Nie mówię, że od razu
będzie gotowy na kolejny koncert, ale przynajmniej się z wami przywita.
- Kiedy
będzie mógł wrócić na scenę? – zapytał Jost, przypominając sobie pytanie
właścicieli wytwórni.
- Na
dzień dzisiejszy, wiedząc ile czasu potrzeba, żeby wszystko wróciło do normy u
normalnego człowieka, powiem panu, że potrzeba pół roku. Dla perkusisty,
narażonego na ciągłe hałasy i wstrząsy, może to potrwać nawet rok, jeśli nie
więcej.
-
Dziękujemy bardzo – powiedział Bill. – Proszę nas o wszystkim informować.
-
Dobrze. – odpowiedział lekarz, po czym ruszył do pokoju lekarskiego.
Wszyscy
odetchnęli z ulgą.
- Hanna
– Dana stuknęła przyjaciółkę w ramię – mamy zajęcia za kilka godzin. Zbieramy
się?
- Nie
mamy wyjścia. Tom, informuj mnie na bieżąco, co się dzieje. Swoją drogą, wam
też przydałby się odpoczynek.
-
Musimy się jakoś zorganizować… - podrapał się po głowie. – Victor was odwiezie,
później nas. Ale ktoś musi tu zostać.
- Ja
zostanę – powiedział spokojnie Jost. – Jedźcie teraz wszyscy, Leah pojedzie z
wami do mieszkania. Muszę jeszcze zadzwonić do wytwórni, poinformować ich o
stanie Gustava.
- Nie
będą zbyt zadowoleni – rzucił Bill. – W końcu mieliśmy już kilkumiesięczny
urlop.
- To
oczywiste. – rzucił menadżer, dodając: - Nie martwcie się niczym, postaram się
wszystko załatwić. – po czym spokojnie odszedł od grupy i usiadł na jednym z
krzesełek stojących na korytarzu. Reszta ruszyła do wyjścia.
^^^^^^^^^^
Od
kilku godzin była już na zajęciach. Po trzech mocnych kawach była w stanie
skupić się na tym, co robi. Zajęcia z tańca towarzyskiego, które wzięła na
prośbę Marcusa zamiast Andrei miały być ostatnimi w dniu dzisiejszym i szczerze
czekała na ich koniec, mimo, że jeszcze się nie zaczęły.
Nagle z
jej torby dało się słyszeć dzwonek telefonu. Podbiegła szybko i odebrała.
- Halo?
-
Gustav się obudził – usłyszała zadowolony głos Toma.
- I
tylko tyle masz mi do powiedzenia?
-
Zdążył nas już wyzwać od idiotów, bo zostawiliśmy go na samym końcu, pędząc za
kulisy.
-
Cieszę się niezmiernie – spojrzała na wchodzącego do Sali chłopaka i zamarła na
chwilę. – Muszę kończyć, zaraz zaczynam ostatnie zajęcia. Zobaczymy się w
szpitalu.
- Do
zobaczenia.
- Wciąż
się znamy? – zapytał Jason, kiedy chowała telefon do torby.
- Daj
spokój z tymi podchodami – rzuciła zirytowana Hanna, chowając torbę w szafce.
- Nie
rozumiem, dlaczego jesteś zła. Chodzi o to, że zacząłem zadawać się z Andreą?
-
Jesteśmy w pracy, nie na prywatnym spotkaniu.
Jason
nie zdążył odpowiedzieć, bo grupa, którą mieli prowadzić właśnie się zebrała.
Oboje spojrzeli na grafik lekcji i parsknęli śmiechem, nie patrząc na siebie.
Pierwsze było tango.
- Zajmijcie
miejsca – rzucił chłopak, uruchamiając muzykę z odtwarzacza.(Melodia - KLIK!) – Wsłuchajcie się
w każdą nutę, w każdy takt. Będą wam się śniły po nocach, dopóki ich nie opanujecie.
Hanna?
- Zanim
zaczniemy tańczyć, musicie zrozumieć, czym jest tango. Enrique Santos
Discepolo, jeden z poetów tanga, nazwał je smutną myślą, którą się tańczy. To
prawda – spojrzała na grupę. Na twarzach pojawiały się kpina, ciekawość… Nikt
nie pozostał obojętny na jej słowa. – Żeby zrozumieć istotę tanga musicie wczuć
się w sytuację osoby porzuconej, zdradzonej… I zapamiętać jedno: tango to historia,
którą musicie opowiedzieć, bardzo często improwizować. Jedyne, co musicie
zachować to rytm i pamiętać o podstawowych krokach. Jason? – zwróciła się do
chłopaka. – Pokażemy im, jak to działa?
Blondyn
odłożył pilot od wierzy stereo na biurko i stanął kilka kroków od Hanny. Oboje
wyglądali, jak dwie pantery, które za chwilę rzucą się na siebie. W końcu, w
rytm muzyki zaczęli zbliżać się do siebie, Jason złapał Hanię w pasie,
przyciągając ją mocno do siebie, ona zarzuciła mu jedną rękę na szyje. Znali
doskonale kroki, to był jedyny taniec towarzyski, który tańczyli, w dodatku
razem.
Patrzyli
sobie w oczy, zbliżali i oddalali się od siebie, nie odrywając spojrzeń od
partnera. Jason obrócił Hannę kilka razy wokół jej osi, następnie chwycił mocno
w pasie i posadził na swoim udzie, następnie przechylił mocno do tyłu. Ruda
wyprostowała się, a on w tym czasie rzucił ją na ziemię. Taki był układ i nie
zamierzali nic zmieniać. To przerażające, jak dobrze znali swoje ciała w tańcu,
i nie chodziło tu wyłącznie o to, że razem ćwiczyli ten układ. Nie ważne, co by
musieli zatańczyć, doskonale się rozumieli.
Jason
mimowolnie cieszył się bliskością Hani. Mimo, że od kilku godzin prowadziła
zajęcia, dało się wyczuć na jej skórze wanilię, którą, jak pamiętał,
uwielbiała. Ciepło jej ciała uświadomiło mu, jak bardzo spieprzył tą znajomość.
Teraz nawet nie mógł tego naprawić, chociaż i tak wiedział, że jeśli przyzna
się do wszystkiego, dziewczyna go zwyczajnie znienawidzi, a tego najbardziej
nie chciał.
Ruda starała
się trzymać układu i tylko o nim myśleć, jednak nie potrafiła wybaczyć Jasonowi
tego, że zbratał się z wrogiem i za każdym razem, kiedy przyciągał ją mocniej
do siebie, nie mogła powstrzymać niechęci. Nie mogła mu powiedzieć, dlaczego od
jakiegoś czasu nienawidzi Andrei bardziej niż kiedykolwiek, inaczej musiałaby
zdradzić, że jest z Tomem. Nie mogła, nawet nie chciała Jasonowi o niczym
mówić, bo on nie był wart powierzenia mu takiego sekretu. Czuła się przez niego
zdradzona i nic nie było w stanie tego zmienić. Nawet fakt, że dobrowolnie
przyszedł na te zajęcia, mimo, że wcześniej odmawiał Marcusowi, kiedy ten
chciał, żeby Jason znów zaczął współpracę z Hanią.
- Przepraszam
– wyszeptał, kiedy jego twarz była przy uchu dziewczyny. Wiedział, że nikt go
nie usłyszy, muzyka zagłuszała wszystko a przyglądająca się im w osłupieniu
grupa, nie jest w stanie zauważyć nic, poza ich wirującymi na parkiecie
ciałami.
- Za
co? – zdołała tylko tyle odszepnąć, bo według układu musiała się od niego
odsunąć.
Nie
odpowiedział już nic więcej, co oznaczało chyba, że czeka ich rozmowa po
zajęciach. Nie wiedzieć czemu, czuła, że to co Jason ma zamiar jej powiedzieć,
nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, jakie przyszło mu robić. Miała
ogromną nadzieję, że jej stary, dobry kumpel wróci na dobrą drogę, ale
wiedziała, ile go to może kosztować. Dobrze znała jego uczucia wobec niej –
zdradzał się z tym za każdym razem w przeszłości, ale bała się, że Andrea za
bardzo namieszała mu w głowie i wciągnęła w jakąś popapraną historię.
Utwór i
układ zbliżały się do końca. Hanna, doskonale pamiętając kroki, podbiegła do
stojącego tyłem Jasona i przytuliła się do jego pleców. Blondyn odwrócił się
gwałtownie, chwycił ją za nadgarstek – wyczuła jego zdenerwowanie, bo chwycił
ją odrobinę zbyt mocno, jednak nie okazała bólu – przyciągnął do siebie, po
czym odwrócił tak, by to teraz jej plecy opierały się na jego klatce
piersiowej. Przeciągnął obiema dłońmi, bardzo delikatnie wzdłuż jej ramion,
przesuwając się do góry, żeby dotrzeć do szyi, na której zatrzymał się, by po
chwili teatralnie skręcić dziewczynie kark. Hania padła, a przyglądający się
temu wszystkiemu uczniowie zamarli.
Kiedy
się podniosła, cała grupa odetchnęła z ulgą.
- Tak
wygląda dobrze wytańczona historia i tego mamy zamiar was nauczyć – powiedziała
spokojnie, otrzepując się z kurzu.
Reszta
zajęć przebiegła bez zbędnych komplikacji i po dwóch godzinach wszyscy, poza
Hanną i Jasonem rozeszli się do domu.
Chłopak
podszedł do dziewczyny i pokazał jej zdjęcie, które miał na telefonie.
- Skąd
to masz? – zapytała zszokowana. – Skąd masz zdjęcie Billa?!
-
Zrobił je znajomy Andrei. Miał wczoraj jakimś cudem dostać się za kulisy, żeby
dopaść ciebie i Toma – odpowiedział spokojnie. Widząc, jak na jej twarzy
pojawia się jeszcze większe zdziwienie dodał: - Andrea wiedziała o was
wcześniej, niż myślisz. Jeszcze zanim miałaś wypadek w Hamburgu.
- Jak mogliście?
– była w stanie wydusić z siebie tylko tyle.
- Nie
wiem, co mi odbiło – przyznał szczerze. – Byłem na ciebie wściekły, za to, że
mnie wystawiłaś i jakoś tak samo wyszło.
- Jakoś
tak samo wyszło?! - wiedziała, że nie
zapanuje już na rosnącą w niej furią. – Przez ciebie i Andreę perkusista Tokio
Hotel całą noc był operowany, bo szuja, którą Andrea nasłała na mnie i Toma,
popchnęła go na scenę a ty mówisz mi, że JAKOŚ TAK SAMO WYSZŁO?!
Złapał ją
za rękę, próbując powstrzymać przed dziewczynę przed wyjściem, zanim usłyszy
resztę jego wyjaśnień, jednak ona wymierzyła mu siarczysty policzek i chwytając
torbę, wybiegła z sali, rzucając na odchodne:
- Nie
chcę cię więcej widzieć!
Został
sam, wiedząc, że teraz naprawdę stracił już wszystko.
***********
Witajcie.
Rozdział
dla mnie samej okazał się niespodzianką, ale muszę przyznać, że jestem z niego
zadowolona. Nawet z tego, że jest tak potwornie długi:). Pisanie nie jest takie
trudne, jeśli w głowie kłębi się milion myśli na sekundę.
Jak
zwykle liczę na jak najszczersze komentarze.
Pozdrawiam,
Wildflower
:)
O nie! Gustaw i o nie, krwiak. Własnie na patomorfo przerabiamy zaburzenia krążenia i mam już dosyć do końca życia skrzeplin, tętniaków, zatorów i zawałów!
OdpowiedzUsuńAle wracając do rozdziału. Hm, jakoś tak za szybko i za mało dramatycznie udało się Leah i Georgowi być razem. No cóż, po prostu za bardzo rozpieściłaś mnie tymi różnymi zwrotami akcji w innych przypadkach.
A Jason dobrze, że dostał w ryja, należało mu się. Zachował się jak żałosny dupek i nawet to, że się przyznał nie wybiela go w moich oczach! Grrrr!
Pozdrawiam