sobota, 14 września 2013

37. A nie mówiłam, że przyjaźń ze mną to same plusy?



Ludzkie życie składa się z wyborów... Tak lub nie, w przód lub w tył, w górę lub w dół. Są wybory, które mają znaczenie. Kochać czy nienawidzić? Być bohaterem czy tchórzem? Walczyć czy poddać się? Żyć... czy umierać? Bohater czy tchórz? Walczyć czy poddać się? Powtórzę to, by upewnić się, że mnie usłyszałeś. Ludzkie życie, jest złożone z wyborów. Żyć czy umierać? To ważny wybór. I nie zawsze... leży on w naszych rękach.



Hamburg, styczeń – jakiś czas temu…

Siedział u lekarza, jak na szpilkach. Zawsze tak było: kiedy pojawiał się w Hamburgu, od razu szedł na kontrolne badania ogólne. Lubił dbać o siebie, a życie w ciągłym biegu sprawiło, że wolał być ostrożny podwójnie.
- Z wyników badań – odezwał się lekarz, dokładnie studiując dokumenty, które otrzymał od pielęgniarki – nie wynika, żeby coś poważnego panu dolegało. A co do zmęczenia… Powinien pan przyjmować magnez. Proszę unikać napojów energetyzujących, źle wpływają na serce, ale magnez proszę koniecznie przyjmować. I to wszystko z mojej strony – dodał z uśmiechem.
- Dziękuję panie doktorze. Do zobaczenia za jakiś czas.
- Do zobaczenia.

^^^^^^^^^^^


Andrea obserwowała Jasona, jak kręci się po sali. Właśnie skończył zajęcia i czekała aż usiądzie i z nią porozmawia. Miała kilka ciekawych informacji i już nie mogła wytrzymać, żeby się nimi podzielić.
- No to co masz dla mnie? – zapytał w końcu, siadając obok niej na parapecie.
- Dowiedziałam się, że mój znajomy fotograf posiada dość interesujące zdjęcie i nie wie, co z nim zrobić.
- Co to za zdjęcie?
W odpowiedzi pokazała mu zdjęcie Billa wychodzącego z jednej z kamienic na Manhattanie.
- I co w tym takiego interesującego? – Jason był sceptyczny.
Cała ta obsesja Andrei na punkcie bliźniaków Kaulitz doprowadzała go chwilami do szału, ale nie protestował. Obsesja miała sens, od kiedy dowiedział się przypadkiem, że Hanna po świętach miała wypadek pod Hamburgiem, akurat wtedy, kiedy Tokio Hotel grało tam koncert. To w połączeniu z jej dbałością o prywatność dało mu dość interesujący wynik. A właściwie dałoby, gdyby miał choć cień pewności, którą miała Andrea.
- A to, mój drogi, że w tej kamienicy mieszka Dana Bedlington, nasza koleżanka z centrum tańca. I co o tym sądzisz?
- To nie wyjaśnia właściwie nic, poza tym, że ten cały Bill może być związany z Daną.
- Kiedy to zdjęcie, razem z informacją, u kogo był Bill, trafi do gazet, paparazzi im nie odpuszczą i w końcu dojdą do Hanny i Toma. To tylko kwestia czasu.
- Chce ci się tyle czekać?
- Wierz mi, dzisiaj grają koncert w Nowym Jorku i podejrzewam, że po nim na pewno się spotkają. To naprawdę długo nie potrwa.
- Wszystko dobrze się składa – rzucił wyraźnie zadowolony. – Nawet nie musimy za nimi jeździć, żeby się czegoś dowiedzieć.
- A nie mówiłam, że przyjaźń ze mną to same plusy?
Pokiwał tylko głową, bo w rzeczywistości w dalszym ciągu nie miał zaufania do Andrei. Miał przeczucie, że nigdy do końca jej nie zaufa.
Dlaczego właściwie to zaczął?
Miał żal do Hanny, to oczywiste. Ale co mógł poradzić na to, że go nie chciała? Teraz jednak było za późno, żeby zawrócić z raz obranej drogi…


^^^^^^^^^^


- Nie wierzę, że tu jestem – Dana próbowała przekrzyczeć tłum piszczących fanek Tokio Hotel, szalejących na każde słowo, padające z ust Billa.
- Co innego o tym słyszeć a co innego być tego częścią – Hania uśmiechnęła się, próbując wsłuchać w słowa piosenki. – A to dopiero początek, moja droga.
- Nie możemy już iść za kulisy?
- Pójdziemy, jak wariatkowo rzuci się po autografy, wtedy nikt nas nie zauważy.
- Masz wprawę – Dana pokiwała z uznaniem. – Byłaś już na ich koncercie?
- Miałam być przed Sylwestrem, ale wyleciało mi to z głowy – zaśmiała się głośno. – Od kiedy jestem z tym wariatem nauczyłam się kombinować. Też to opanujesz.
Długo obserwowały, jak Bill w przerwach między utworami zagaduje tłum, rzucając co chwilę zabawne uwagi i nabijając się z siebie i reszty zespołu.
- On to uwielbia – rzuciła Dana, obserwując Czarnego, skaczącego po scenie w trakcie piosenki. – To jest jedyna rzecz, która aktualnie przynosi mu radość.
- Myślę, że nie tylko to – Hanna spojrzała na nią wymownie. – Jak wyglądało wasze spotkanie?
Danie o mało co nie wyskoczyły oczy z orbit, kiedy ruda zadała jej to pytanie. Nie myślała, że może o tym cokolwiek wiedzieć.
- A podobno mężczyźni nie plotkują – pokręciła tylko głową ze śmiechem.
- Jesteśmy w związku, w którym nie ma tajemnic – wzruszyła ramionami. – Co poradzisz?


^^^^^^^^^^


Uwielbiała słuchać jego gitary. Większość dziewczyn zachwycała się dźwiękiem normalnych gitar. Ona kochała bas, na którym sama grała i może właśnie dlatego Leah tak bardzo zainteresowała się Georgiem.
Wiedziała, że nie mogą być razem, dopóki jej ojciec jest managerem zespołu, a te wszystkie potajemne spotkania nie kończyły się niczym niezwykłym, ot zwykłym pocałunkiem w policzek. Ale to należało tylko do nich, te godziny długich rozmów, kiedy zaśmiewali się na dachu budynku, w którym mieszkała, ale też zdradzali sobie najskrytsze sekrety, dzielili smutkami. Łączyło ich zbyt wiele, żeby to stracić.
A jednak powiedział dość.
Rozumiała, dlaczego to zrobił. Chciał, żeby miała szansę znaleźć kogoś, z kim będzie mogła być naprawdę, nie tylko przez kilka godzin w ukryciu. Kogoś, kto będzie dla niej zawsze.
Leah chciała, żeby to on był tym kimś. Na początku bawiła ją ta ostrożność basisty, ale później sama nauczyła się ukrywać swoje uczucia. Przed Georgiem, ojcem, mamą… Nawet samą sobą. Kiedy mówił o tym, że wyjeżdża na rok do Stanów i ma nadzieję, że w tym czasie ona znajdzie sobie kogoś innego, omal nie pękło jej serce. W środku wszystko w niej krzyczało, ale na zewnątrz pozostała niewzruszona.
Myślała o nim każdego dnia, od kiedy wyjechali, dlatego też zdecydowała się odwiedzić ojca w Nowym Jorku, „przypadkiem” zaglądając na koncert Tokio Hotel. Chciała go chociaż zobaczyć, wymienić niezdarny uścisk rąk.
Chciała mu przypomnieć, kim tak naprawdę jest…
Chciała do niego wrócić…


^^^^^^^^^


Koncert zbliżał się ku końcowi, zostały tylko bisy, ale dziewczyny od jakiegoś czasu były już za kulisami. Wytrzymałyby pewnie do końca imprezy, gdyby nie to, że Hanna dostała dość mocno w głowę z łokcia od jednej z fanek zespołu i na chwilę zrobiło jej się ciemno przed oczami. Dana pomogła jej się ułożyć na małej sofie w garderobie, sama usiadła zaś przy toaletce, przy której, jak się domyślała, zwykł siadać Bill.
- Jak się trzyma poszkodowana? – zapytał Viktor, wyraźnie zmartwiony stanem Hanny. – Przyniosłem zimne, a właściwie lodowate napoje, gdybyście chciały pić. Nadają się też na okład.
- Dzięki, Victor – odezwała się niemrawo Hanna, po czym powoli usiadła, sprawiając tym samym, że świat dookoła zaczął wirować. – Teraz już wiem, jak się czuje ktoś, kto dostanie młotkiem w głowę.
- A taka ta dziewczynka wydawała się niepozorna… - westchnęła Dana, po czym parsknęła śmiechem. Po chwili zaśmiewały się obie.
- Dobra, ja spadam, bo chłopaki zaraz wyjdą do tłumu.
- Baw się dobrze – zawołały za nim, na co ochroniarz rzucił im tylko spojrzenie mówiące: „Chyba żartujesz”.
Hanna sięgnęła po jeden z napoi, które przyniósł Victor i pociągnęła spory łyk, krzywiąc się niemiłosiernie – napój był rzeczywiście lodowaty! Przyłożyła więc zakręconą butelkę do czubka głowy, gdzie czuła rosnącego guza, po czym westchnęła z ulgą. Natomiast Dana z coraz większymi oczami przyglądała się kosmetykom, które leżały na toaletce.
- On ma więcej malowideł ode mnie – wzięła do ręki flakon z podkładem i spojrzała na markę. – W dodatku same dobre firmy. Na ten podkład musiałabym wydać połowę mojej miesięcznej pensji w Broadway Dance Center.
- Wiesz, w końcu musi jakoś podtrzymywać wizerunek księcia mroku z nieskazitelną cerą, bez grama zarostu.
- A to, że przed jednym występem nakłada na twarz moją roczną działkę podkładu i pudru to już inny sprawa, co? Dobrze, że do mnie przyjechał z kilkudniowym zarostem i bez makijażu. Inaczej stwierdziłabym, że coś z nim nie tak.
- Też lubię, kiedy Tom ma kilkudniowy zarost. Unikam tylko tych pierwszych dni, bo drapie – dodała ruda ze śmiechem.
- To może w ogóle przestanę się golić?
Hanna obróciła się gwałtownie i wstała na widok swojego chłopaka, po czym bez wahania rzuciła mu się w ramiona.
- Nareszcie jesteś… - szepnęła, wtulając nos w zagłębienie między jego szyją a obojczykiem.
- I na jakiś czas nigdzie się nie wybieram. Chyba, że z tobą – odszepnął, całując jej włosy.
Oboje marzyli o tym od półtora miesiąca. Rozmowy przez telefon, czy skype’a to jednak nie jest to samo i każde z nich wiedziało o tym doskonale.
- A mnie to już nikt nie przywita?
Bill stał w drzwiach od kilku chwil i przyglądał się Danie, która lojalnie odwróciła wzrok, kiedy Hanna z Tomem się witali. Spojrzała na swojego chłopaka i podeszła do niego szybkim krokiem, po czym wtuliła się w jego ramiona.
- Nie zasługujesz na aż tak wylewne powitanie – rzuciła ze śmiechem. – W końcu widzieliśmy się trzy tygodnie temu.
- Ale to przecież tak długo… - Bill próbował udać niezadowolenie, ale to tylko rozbawiło Danę.
Hanna i Tom ich nie słuchali, bo od dobrej minuty przyglądali się zupełnie innemu przywitaniu.
- Kto to jest? – zapytała ruda, przyglądając się Georgowi i pewnej czarnowłosej dziewczynie.
- To? Leah.
- Tylko tyle?
- To córka Josta. A resztę możesz sobie dopowiedzieć – dodał Tom, przyglądając się, jak jego przyjaciel cierpi.
 Tom mógł doskonale wczuć się w sytuację Georga. Fakt, nigdy nie zakochał się w córce nikogo z członków wytwórni, ale znał to uczucie, kiedy chcesz zrobić tak wiele, pokazać tyle uczuć… a tak naprawdę nie możesz zrobić nic, bo masz związane ręce.
Hanna patrzyła na nich i nie mogła uwierzyć w to co widziała. Nie mogła uwierzyć w to, jak Jost jest ślepy i jak bardzo tamta dwójka za sobą tęskni. To miało być zwykłe powitanie znajomych? Nie chciało się w to wierzyć, zwłaszcza kiedy dwoje ludzi podało sobie dłonie na powitanie, spojrzało sobie w oczy z uśmiechem i stało tak od dobrych trzech minut.
- Nie wierzę, że nikt z tym nic nie zrobił do tej pory.
- Przecież Jost by go zabił. To w końcu jego córka.
- Jost to duży chłopiec, poradzi sobie.
Tom uśmiechnął się tylko na te słowa. Przecież jakiś czas temu powiedział dokładnie to samo!
Zauważyli, że Georg zaczął się rozglądać i rzucił do reszty:
- Widzieliście gdzieś Gustava?


*********


Wróciłam!
I chciałabym oznajmić, że żyje, mam się całkiem dobrze i nigdzie się nie wybieram.
Może rozdział nie do końca jest dopracowany (pisałam go od połowy lipca), może według Was czegoś mu brakuje, ale chciałabym tylko powiedzieć, że tak miał wyglądać. W najbliższym czasie, może nawet do końca roku, uda mi się zakończyć bloga. Ale to dalekosiężny plan, może trudny do zrealizowania… Postaram się wszystko doprowadzić do końca. Nie powiem, że do końca szczęśliwego, ale to też koniec, prawda?
Liczę na szczere komentarze.
Pozdrawiam,
Wildflower :)

3 komentarze:

  1. A już myślałam, że przestałaś pisac. Tak długo cię nie było. Ale ważne, że wróciłaś. Ja też późno komentuję, ale w końcu znalazłam chwilę czasu. Niestety szkoła robi swoje. W tym roku mam strasznie mało wolnego czasu, a czasami w ogóle go nie mam. A do wakacji jeszcze tak daleko... :(
    Jak dla mnie niczego nie brakuje. No może opisu spotkania Georga i Leah. Wszyscy wydają się byc tacy szczęśliwi, braciom dobrze się układa w związkach, a biedny Georg po prostu uśmiecha się i podaje dłoń dziewczynie, w której jest zakochany i udaje, że wcale go to nie boli.
    Mam nadzieję, że plan Andrei i Jasona się nie uda. Nie mogą zniszczyc życia Hani i Danie. Poza tym co będą z tego miec? Bill i Tom jeszcze bardziej znienawidzą Andreę, a Jason... cóż, lubił Hanię, a to, że ona kocha Toma to jeszcze nie powód do spiskowania z Andreą.
    Pozdrawiam i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć już wyrażałam swoją opinię, to czuję się nieswojo jak nie widzę swojego komentarza pod Twoim kolejnym rozdziałem.
    Para Georg+Leah zaczynają obejmować prowadzenie w wyścigu o tytuł mojej ulubionej opowiadaniowej pary. Może dlatego, że u nich dzieje się coś innego, niż szczęśliwy związek. Kiedy czytałam opis ich spotkania dosłownie wdziałam to przed swoimi oczami. Aż mi się smutno za każdym razem robi jak o tym pomyślę.
    I ten opis wizyty u lekarza. Niby nic takiego, ale jestem zaniepokojona. I choć opisywane w tym fragmencie zachowanie bardziej pasuje do Billa, to podskórnie czuję, że chodzi o Gustava. Żeby tylko nic mu się nie stało. Kiedy jeszcze słuchałam TH , to własnie Gustav był moim ulubieńcem. Nie chce by coś mu się stało
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział do siebie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Łuuuu nowy wygląd bloga ;) i nowe zdjęcia (przynajmniej niektóre).
    A u mnie nowy rozdział. Normalnie same nowości ;D

    OdpowiedzUsuń