W
każdym z nas siedzi zwierzę i może należałoby się z tego cieszyć. To
nasz zwierzęcy instynkt sprawia, że szukamy pocieszenia, ciepła, stada.
Możemy czuć się spętani, uwięzieni, ale jesteśmy ludźmi i potrafimy
odnaleźć wolność. Jesteśmy dozorcami. Stoimy na straży człowieczeństwa
innych, a mimo to w każdym z nas czai się bestia. Od zwierząt różni nas
to, że możemy myśleć, marzyć i kochać. Wbrew przeciwnościom i instynktom
ewoluujemy…
Telefon
Hani wibrował od dobrych kilku minut. Nie słyszała go tylko dlatego, że
wykończona próbą padła na łóżko i od godziny spała. Obudził ją dopiero
huk spadającej komórki. Poderwała się szybko przestraszona, po czym
zaczęła szukać sprzętu gdzieś pod łóżkiem.
- Och, do diabła… - zaczęła marudzić pod nosem. W końcu znalazła telefon, który w dalszym ciągu dzwonił i odebrała go. – Halo?
Dzwoniła Dana.
- No witaj! – zawołała radośnie. – Robisz coś po siódmej wieczorem?
- Raczej nie, czemu pytasz?
-
Bo zbieramy grupę i wychodzimy do Klubu Cielo. Piszesz się na to?
Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że należy nam się odrobina relaksu.
„Relaks to ja mam w łóżku!” krzyczały wszystkie obolałe kości. Ale doszła do wniosku, że może i dobrze by było gdzieś wyjść.
- To mówisz o siódmej? –spojrzała na zegarek. Wskazywał 4.50.
- Tak, spotkalibyśmy się przed klubem.
- Dobra, to do zobaczenia przed klubem.
- Do zobaczenia! – krzyknęła radośnie Dana i rozłączyła się.
Hania
przez chwilę przyglądała się swojej otwartej szafie. W końcu wstała i
przejrzała jej zawartość. Jak się okazało, nie miała nic, co nadawałoby
się do klubu. Mogłaby oczywiście iść w zwykłych dżinsach, ale doskonale
wiedziała, że wyglądałaby dziwnie przy tych wszystkich wystrojonych
panienkach. Wybiegła z pokoju w poszukiwaniu siostry.
-
Julia, ratuj! Boże, co to jest?! – zajrzała do łazienki a tam jej
starsza siostra kończyła nakładać na twarz maseczkę z awokado.
- Maseczki nigdy nie widziałaś? Co się stało?
- Idę do klubu z moją grupą i potrzebuję jakiegoś stroju.
- Daj mi dziesięć minut. Zmyję awokado z twarzy i czegoś poszukamy.
- Mówiłam ci już, że cię kocham? – Hanna przytuliła się do pleców siostry, obawiając się zielonej mazi.
- Tak, tak… - rzuciła Julia machając ręką. - To co planujesz włożyć?
^^^^^^^
- Tom, na miłość Boską, rusz tyłek i jedziemy.
Była
godzina szósta. Zespół Tokio Hotel, a raczej większa jego część
wybierał się do klubu Cielo. Od dawna nigdzie nie wychodzili, poza tym
dostali pozwolenie od Josta, więc grzechem byłoby nie skorzystać z
takiej okazji.
Tom
jednak nie palił się do wyjścia. W końcu obiecał sobie, że nigdzie nie
będzie wychodził. Siedział w salonie przed telewizorem i skakał po
kanałach. I od czasu do czasu pisał sms-y do Hanny. Bardzo długo mu nie
odpisywała, więc wystukał:
„Pewnie śpisz. Odezwij się, jak już wstaniesz :)”
Po chwili jednak dostał wiadomość.
„Przepraszam.
Szykowałam się do wyjścia, do klubu. Czas wreszcie potańczyć, przy
czymś innym. Klub Cielo czeka! Miłego wieczoru :)”
Poderwał się jak oparzony, krzycząc do chłopaków:
-
Dajcie mi pięć minut! – po czym wbiegł do swojego pokoju, by po chwili
wyjść z niego w ciemnych, szerokich dżinsach i czarnej koszulce, na
którą narzucił czarną koszulę. – Możemy iść.
Georg, Gustav i Bill spojrzeli na niego, jak na idiotę.
- Co Ci się stało? – zapytał Gustav.
- Zmieniłem zdanie, idziemy?
Cała czwórka opuściła mieszkanie, zamykając za sobą drzwi. Ochroniarze czekali już w busie.
^^^^^^^^^
Jak
się okazało grupa Hanny musiała już od dawna planować wyjście do Cielo,
bo czekała na nich zarezerwowana loża. Znajdowała się w pobliżu
stanowiska DJ-a. Rozejrzała się dookoła – ludzie dopiero się schodzili –
w końcu była wczesna piątkowa pora.
- To co pijecie, dziewczęta? –Derek razem z resztą męskiej części grupy wstali, by przynieść dziewczynom coś do picia.
- Ja poproszę colę z cytryną i lodem – powiedziała od razu Hanna. - Alkoholu nie piję.
Reszta
po kolei złożyła zamówienie i panowie zniknęli, by po chwili wrócić z
tacą pełną drinków. Nagle Debbie złapała Danę za ramię i krzyknęła:
- Patrzcie! Tokio Hotel!
- Rany, Jaki ten Bill jest słodki! – Pisnęła Lilly.
- Jaki Bill? – zaperzyła się Dana. – Lepiej spójrzcie na Toma.
Przekrzykiwały się tak jeszcze chwilę, ale Mike je uciszył:
-
Drogie panie, wybaczcie, ale to my a nie oni jesteśmy tu z wami, więc
błagam, opanujcie się! A tak właściwie – zwrócił się do Hani, która jako
jedyna nie rozpływała się nad zespołem, zajęta swoją komórką – dlaczego
nasza pani choreograf nie wzdycha do gwiazdorów?
Hanna schowała telefon do torebki i spojrzała na pytającego.
- Bo oni są nierealni i nieuchwytni. Dlaczego mam wzdychać do kogoś, kogo nie mogę mieć?
- I widzicie? – krzyknął radośnie Peter. – Mamy tutaj kobietę idealną.
-
I zdzirę idealną… - dodała Debbie, patrząc w stronę nadchodzącej grupy.
Na ich czele, w otoczeniu męskiej części szła spokojnie Andrea.
- Uważajcie, panowie.. – rzuciła Hania do chłopaków. – Pluje jadem i jest bardzo drapieżna.
- Czy jest coś, o czym nie wiemy? – zapytała zaciekawiona Monica. Była najmłodsza z grupy, więc nie wiedziała zbyt wiele.
- Dwa lata temu Hanna skopała jej tyłek – powiedziała spokojnie Debbie.
-
Nie dosłownie – dodała Hania. – Wiecie, że w Broadway Dance Center dwa
razy w roku organizowane są bitwy tancerzy. Ja po prostu ją pokonałam i
dzięki temu wskoczyłam na wyższy poziom, a Andrea została na tym samym.
- Nie pomogła jej nawet powtórka kilka miesięcy później – dodał podekscytowany Mike. – Hanna zmiażdżyła ją, jak robaka.
- Od tamtej pory jej nienawidzi.
- A wiecie, że też prowadzi grupę, która będzie tańczyć na koncertach? – zapytała Monica.
- Przynajmniej będzie wesoło. W końcu wiadomo, że jesteśmy najlepsi – powiedział dumnie Derek.
- Ej – uspokajała ich Hanna – przecież wiedzie, że to nie jest konkurs, prawda?
- Wszyscy wiemy, że dla Andrei każdy występ jest konkursem. Ta kobieta łaknie krwi.
- Mojej nie dostanie – rzuciła Hania. – Waszej tym bardziej. Idziemy na parkiet?
Wstała a reszta zrobiła to samo. Schodzili po schodach, kiedy drogę Hani zastąpiła czarnowłosa, wysoka dziewczyna.
- Witaj, Andrea – Hanna uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Witaj, Hanna – tym samym uśmiechem odpowiedziała Andrea. – Nie masz ochoty na małą konfrontację grup?
- Przecież i tak wiadomo, kto wygra – rzucił Mike. – I to na pewno nie będziecie wy.
- Przekonamy się?
- Dobra – odpowiedziała Hanna.
Derek ruszył w stronę DJ-a, by powiedzieć mu o całej sytuacji. Ten od razu ściszył muzykę ogłosił przez mikrofon:
- Ludzie, zwolnijcie parkiet. Będziemy tu mieć małą bitwę.
^^^^^^^^^^^^
- Ej, patrzcie – zawołał Gustav. – Andrea będzie z kimś walczyć na parkiecie.
Tom
podniósł leniwie wzrok znad szklanki. Nigdzie nie widział Hanny i całe
to wyjście zaczynało go nudzić. Spojrzał na parkiet i na chwilę jego
oddech się zatrzymał.
Zobaczył
ją, ubraną w wysokie, czarne szpilki, obcisłe spodnie i biały topik,
zasłaniający drobny biust. Miała idealnie zarysowane mięśnie brzucha i
ramion. Hanna wyglądała zupełnie inaczej, niż zwykle, jednak wszędzie
rozpoznałby te oczy. Tym razem nie było widać w nich smutku, tylko
czystą zawziętość. Czuł, że tu chodzi o coś innego niż zwykłą
konfrontację.
- Czy to nie jest ta dziewczyna z lotniska? – Bill przyjrzał jej się dokładniej.
- No właśnie – upewnił się Georg. – To przecież ona.
- Ma na imię Hanna – Tom był wstanie powiedzieć tylko tyle.
-
No, bracie – klepnął go w ramię Bill. – Twoja przeszłość i być może
twoja przyszłość spotkały się w jednym miejscu. I co teraz?
- Zobaczymy co się wydarzy… - Tom oblizał suche wargi, opierając się o balustradę tarasu, na którym znajdowała się ich loża.
DJ włączył muzykę. Z głośników poleciało „Dirty Dancer” Enrique Iglesiasa i Ushera.
Pierwsza na parkiet ruszyła grupa Andrei. Tancerki zaczęły wić się w seksownych ruchach, otaczając kolegów z grupy.
Nagle
cała grupa Hanny, razem z nią upadła na parkiet, by podnieść się w
niesamowicie wolnym tempie. Grupa Andrei odsunęła się, patrząc na to, co
się stanie. Tancerze, razem z Hanną robili falę – zupełnie jak na
wodnym łóżku. I nagle ni stąd ni zowąd dziewczyny rozbiegły się do
klatek tanecznych, a po chwili dołączyli do nich panowie. Ciemne klatki
nagle zostały oświetlone i wszyscy klubowicze zobaczyli unikatowe
przedstawienie. Andrea próbowała jakoś ratować siebie i grupę przed
porażką, jednak wszyscy byli zachwyceni pokazem, jaki zaprezentowała im
Hanna i jej grupa. Andrea została pokonana w trakcie trwania pierwszego
refrenu.
Tom
nie odrywał wzroku od rudowłosej – każdy jej ruch sprawiał, że chciałby
być teraz obok niej, zamiast tancerza, z którym znalazła się w klatce.
-
Zawsze chciałem zobaczyć, jak Andrea zostaje zniszczona – Bill stojący
obok brata był zachwycony całym pokazem. – Ale takiej bezkrwawej jatki w
życiu się nie spodziewałem. Muszę koniecznie poznać dziewczynę, która
zmiażdżyła tą…
- Poznasz – przerwał mu Tom. – Ale jeszcze nie dziś. Najpierw to ja muszę ją poznać.
- Dlaczego do niej nie podejdziesz?
- Nie chcę teraz tego robić, nie chcę tego robić tak jak zwykle – wyjął z kieszeni telefon i pomachał bratu przed twarzą.
- Jak zamierzasz zdobyć jej numer?
- Już go mam. A myślisz, że z kim piszę od dwóch tygodni?
- Jakim cudem…? – Bill był w tak ogromnym szoku, że nie dokończył pytania.
- Cudów nie ma. – Tom uśmiechnął się szeroko i dodał: - Są za to dobrzy ludzie. A wiesz u kogo tańczy Hanna?
- Nie.
- U Lamberta.
-
Ty psie – Bill nie wierzył własnym uszom. Jego brat rzeczywiście
poruszył niebo i ziemię, żeby zdobyć jej numer. Skoro był zdolny do
tego, to co też jeszcze wymyśli, żeby w końcu ją zdobyć?
Spojrzał
na Toma, który wpatrywał się w Hannę, jak w obrazek, dopóki nie
zniknęła w tłumie. Był ciekaw, czy rzeczywiście jest warta takiego
poświęcenia. Ostatnią rzeczą, jaką chciałby zobaczyć, to kolejny upadek
starszego brata. I tym razem czuł, że jeśli coś się nie uda, już go nie
odzyska…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz