czwartek, 24 maja 2012

3. To nie była zwykła wiadomość...



Po dwóch godzinach pierwszej próby z zespołem wiedziała, że będzie im się dobrze pracować. Będą spotykać się co drugi dzień, a przed pierwszym koncertem każda godzina będzie cenna, dlatego też, jak Hania założyła, ostatni tydzień poświęcą w stu procentach na próby.
- Jesteś niezmordowana, kobieto.
Sięgała właśnie po koszulę, gdy podszedł do niej Derek, jeden z tancerzy. Uśmiechnęła się do niego i odpowiedziała:
- Jestem nieprzyzwyczajona do odpoczynku. A to pewna różnica. – rozejrzała się po sali, z której po kolei wychodzili tancerze. Jej grupa… Jakie to było wciąż nierealne.
- Czy ty w ogóle sypiasz?
- Ostatnio nie. – Wzruszyła ramionami, uświadamiając sobie, że rzeczywiście od kilku tygodni nie sypia zbyt dobrze. – Ale jak widzisz, jeszcze nie padłam. I jeszcze długo to nie nastąpi, wierz mi.
- Wiesz, kto przyglądał się końcówce naszej próby? –zagadnął chłopak, ściszając głos i po chwili dodając: - I idzie teraz w naszą stronę?
- Pewnie zaraz się dowiem, co? – zapytała, odwracając się w stronę wejścia. – Cześć, Adam – rzuciła z uśmiechem.
Derek o mało co nie upuścił torby, kiedy zobaczył, jak Hanna wita się z Adamem Lambertem. Szybko machnął jej ręką i wyszedł z sali.
- Cześć - stanął przy niej, podając Hani złożoną na pół kartkę. – Zrobiłem, co w mojej mocy i oto jest lista dla ciebie.
Rozłożyła kartkę i przez chwilę przyglądała się krótkiej liście artystów i utworów. Beyonce, Pitbull, Adam Lambert i Sean Paul.
- Całkiem ciekawa lista – mruknęła pod nosem.
- Spodziewałaś się czegoś innego?
- Szczerze mówiąc, to jest dobra lista. Mają ciekawe utwory. Poza tym do każdego można ułożyć choreografię.
- Cieszę się, że tak mówisz, bo spodziewam się czegoś specjalnego – puścił do niej oczko.
Ruszyli w stronę wyjścia. Adam grzebał chwilę w kieszeni i wyjął z niej telefon. Obrócił go kilka razy w dłoni, zastanawiając się, czy spełnić prośbę Toma tak od razu, czy jeszcze trochę poczekać. Zdecydował, ze najlepiej załatwić to od ręki.
- Słuchaj…
- Tak? – Hania była ciekawa, co też chodzi po głowie wokalisty. Wydawał jej się dość ciekawym facetem, takim chłopakiem z sąsiedztwa. Nie czuła się przy nim niezręcznie, a wiedziała, że gwiazdy bywają nieraz dość humorzaste.
- Wpadłaś w oko pewnemu chłopakowi i poprosił mnie,żebym podał ci jego numer.
- Kto to? – nie lubiła zagadek.
- Bardzo się zdziwisz – zastanawiał się przez chwilę, jak jej to powiedzieć. – Z tego, co wiem, poznałaś jego ochroniarza.
Hanna zatrzymała się, przypominając sobie, kogo poznała w ciągu tego tygodnia i nagle ją olśniło.
- Czy ten chłopak jest członkiem jakiegoś znanego zespołu? – zapytała, a kiedy Adam skinął głową potakująco, zapytała ponownie: - Kto to?
 - Daj mi swój telefon, proszę. Albo zapisz jego numer i sama się dowiedz. Powiem tylko tyle, że jest gitarzystą.
- Dobrze… - zapisała sobie numer, który podał jej Adami przez chwilę wpatrywała się cyfrom, jakby miały jej zaraz powiedzieć, kto jest właścicielem owego numeru.
- To kiedy następna próba? – zagadnął wokalista,zmieniając temat. Wiedział doskonale, że sytuacja stała się bardzo niezręczna,dlatego też chciał ją jakoś rozluźnić.
- Pojutrze o dziesiątej – rzuciła, chowając telefon w torbie. – Późna godzina na życzenie grupy. Ale teraz przygotuję płytę z utworami i będzie nam łatwiej pracować. A za dwa tygodnie – spojrzała wymownie w jego stronę – mam zamiar przeprowadzić, zgodnie z harmonogramem próby z gwiazdami.
Wzdrygnął się na słowo „gwiazda”. Nigdy się nią nie czuł i słysząc jej słowa, poczuł się jakoś dziwnie.
- Nie nazywaj mnie gwiazdą. Dopóki się nią nie poczuję, nie będę nią – rzucił, szturchając ją w bok.
- Dobrze, dobrze… – uśmiechnęła się do niego. Zbliżali się do wyjścia teatru.
Hania wahała się, czy wrócić od razu do domu, czy odwlec w czasie rozmowę z Julią. Dziś nie czuła się na siłach, żeby rozmawiać o rodzicach i Marcinie. Mimo, że minęły już dwa miesiące, nie potrafiła zebrać się na odwagę, by porozmawiać o tym z siostrą.
Adam zauważył, że Hanna nagle się wyłączyła.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
- Chyba tak…
- Jeśli chodzi o tego chłopaka - zaczął – nie musisz do niego pisać. On mnie po prostu poprosił o pomoc.
- Spokojnie – uśmiechnęła się słabo. – Kiedy już poukładam swoje życie od nowa, na pewno się z nim skontaktuję. Teraz po prostu zastanawiam się, czy chcę już wracać do domu. Ale chyba nie chcę.
- Jeżeli nie boisz się paparazzi krążących za sensacją, zawsze możemy iść na kawę.
- Co mi szkodzi – uśmiechnęła się w końcu – najwyżej w prasie pojawi się nagłówek, że masz nową przyjaciółkę.
Ruszyli w stronę Starbucks. Adam założył na głowę kaptur i ogromne okulary.
- Czy wszyscy artyści tak robią? Chowają się przedświatem? Przecież właśnie po to się śpiewa, prawda? Dla sławy.
Adam podrapał się po nosie i parsknął cicho.
- Na początku to jest przyjemne. Ale od czasu do czasu lubię być anonimowy. To – wskazał na okulary – daje mi namiastkę prywatności. A tej mam naprawdę mało ostatnimi czasy. Dopiero zaczynasz, ale kiedy świat usłyszy twoje nazwisko, jako choreografa, posypie się krytyka i zdjęcia w brukowcach, czego ci nie życzę, oczywiście.
- Oczywiście – zaśmiała się szczerze, czego nie robiła od dawna.
- Masz bardzo ładny uśmiech. Powinnaś śmiać się częściej. Mówi ci to stuprocentowy gej.
- To dlatego zaprosiłeś mnie na kawę! – Zaplotła ręce na piersi i szturchnęła go pod żebra, udając oburzenie, po czym zaśmiała się głośno. – Bo nikt nas nie posądzi o romans.
- Zwykle, kiedy mówię, że jestem gejem ludzie patrzą na mnie, jak na debila – otworzył przed nią drzwi do niemalże pustej kawiarni. – Ale nie mam ochoty tego ukrywać. Rodzina mnie kocha, to najważniejsze.
- Jestem wyjątkowo tolerancyjnym stworzeniem – poklepała go po ramieniu. – Nigdy nie byłam do nikogo specjalnie uprzedzona – oceniam dopiero, kiedy poznam.
- Ciekawe podejście – podszedł do lady i po chwili podał Hani kubek gorącej Latte. – Masz jakieś plany na najbliższe pół godziny?
- Ale tylko pół godziny. Chyba jednak wrócę do domu – dodała, upijając spory łyk kawy. – Uwielbiam kawę z Starbucks. To ideał kawy. Mogłabym tu mieszkać tylko i wyłącznie dla niej.
- Od dawna tu przyjeżdżasz?
- Od pięciu lat. No prawie. Ale teraz już zostaję na stałe.
- Masz tu kogoś?
- Starszą siostrę. Sama mieszka w Nowym Jorku od dziewięciu lat. No i oczywiście jest Lenny – dodała tajemniczo.
- Chłopak?
- Najprzystojniejszy na świecie – zaśmiała się. – To mój najukochańszy pies.
- Zawsze uważałem, że zwierzęta są o wiele ciekawsze od ludzi. Przynajmniej niektórych. No, ale nic – spojrzał na zegarek. – Pora się zbierać, bo mam na dziś zarezerwowane studio.
- A ja muszę wyprowadzić Lenny’ego na spacer. Biedak od szóstej nigdzie nie był.
- W takim razie – uściskał ją mocno – do zobaczenia w najbliższym czasie, prawda?
- Mam nadzieję. Trzymaj się.
Każde z nich poszło w swoją stronę, a Hania myślała o dwóch rzeczach: kim jest ten tajemniczy gitarzysta i jak będzie wyglądać rozmowa z Julią.


^^^^^^^^^
Kiedy weszła do domu Julia siedziała nad jakimiś dokumentami. Podniosła głowę i spojrzała na młodszą siostrę, po czym powiedziała:
- Siadaj. Pogadamy.
Hania usiadła na obszernej sofie, rzucając obok swoją torbę.
- To o czym chcesz rozmawiać?
Julia spokojnie odłożyła papiery i rozparła się wygodnie w fotelu.
- Jesteś jakaś dziwna – zaczęła. – Wiem, że temat śmierci rodziców jest jeszcze świeży, ale zupełnie nie wiem, dlaczego tak się zachowujesz.
- A jak ja się zachowuje?
- Jakby nic się nie stało.
- Obie doskonale wiemy, że się stało. I to coś złego. Tylko, że ja już swoje wycierpiałam. Nie chcę już do tego wracać, bo wiem, że tobie też nie jest łatwo. W końcu to nasi rodzice.
Julia wstała i usiadła obok siostry, obejmując ją ramieniem.
- Przepraszam. Wiem, że nie powinnam prawić ci morałów, nie jestem rodzicem, tylko twoją siostrą. Ja po prostu się o ciebie martwię. To tyle.
- Nie martw się o mnie. Wiesz doskonale, że jeśli coś będzie nie tak, będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.
- Cieszę się – przytuliły się mocno, po czym Julia z dziarskim uśmiechem zapytała: - Jesteś głodna? Zrobiłam zapiekankę z kurczakiem.
- Głodna, jak wilk. Ale zaraz przyjdę. Muszę coś zrobić.
- Dobra. To ja nakrywam do stołu.
Hanna zabrała swoją torbę i poszła do swojego pokoju.Wyjęła z bocznej kieszeni telefon i długo mu się przyglądała. W końcu weszła w wiadomości i napisała:
„Witaj nieznajomy gitarzysto. Prosiłeś, żebym się odezwała więc to robię. Zakładam, że znasz moje imię, więc podpis jest zbędny.”
Odłożyła telefon na nocny stolik i ruszyła w stronę kuchni, skąd dochodziły cudne zapachy obiadu.

^^^^^^^^^^^

Napisała!
To jedyna myśl, jaka przychodziła mu do głowy, kiedy raz po raz czytał sms. Radość rozsadzała go od środka. Stwierdził, że musi się trochę uspokoić, bo chłopaki go zlinczują – w końcu od dawna nie był aż tak podekscytowany. Podskoczył kilka razy, jak małe dziecko na widok nowej zabawki, chwycił paczkę papierosów i wyszedł na balkon, mijając zdumionego Billa.
- Co ci odbiło? – zapytał zszokowany bliźniak.
- Nic – uśmiechnął się szeroko i zapalił papierosa. – Chcesz? – zapytał, wyciągając do niego paczkę.
- Jeden mnie nie zabije… - Bill sięgnął po papierosa i w ślad za bratem odpalił rurkę. – Ale teraz mi powiedz – zagadnął, siadając obok Toma na krześle – co ci odwaliło?
Tom rozparł się wygodnie w wiklinowym fotelu i odpowiedział:
- Teraz, mój bracie, wszystko się zmieni. Koniec z dziewczynami. Są ważniejsze sprawy.
- I wpadłeś na to po jednej wiadomości? – zapytał ironicznie Bill, zaciągając się papierosem.
- To nie była zwykła wiadomość… - odpowiedział tajemniczo Tom, przyglądając się czystemu niebu, które od kilku dni wisiało nad Nowym Jorkiem.
Wiedział, że tym razem nie może nic zepsuć. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak ta jedna wiadomość zmieni jego życie…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz