czwartek, 24 maja 2012

2. Zabrakło miejsca, do którego mogła zawsze wrócić.



Od tygodnia chodził, jak nakręcony. Miał ochotę uciec z mieszkania, gdzie się dusił. Chciał zabrać Scotty’ego na spacer, bo wiedział, że tylko kilka przecznic dzieli go od Hanny. Znał już jej imię. To za mało a zarazem bardzo dużo. Chciał ją poznać.

Jednak wszystko odwróciło się przeciwko niemu: całymi dniami przesiadywali w studiu i teatrach na Broadwayu, gdzie wszyscy wokaliści i zespoły – przed wieczornymi spektaklami i występami, które musiały odbywać się według programów - mieli próby przed pierwszym koncertem w Madison Square Garden. Póki co nie mogli ćwiczyć w MSG ze względu na rozgrywki NBA. Koncert już za miesiąc – po wokalistach widać było, że, mimo występu charytatywnego, są stremowani. Kto by nie był? Tam też będzie publiczność.

Czekał, kiedy pojawią się tancerze. Kevin powiedział mu wszystko, co wiedział, choć nie za darmo. Kosztowało go to kilka dni bez jednego z najwierniejszych ochroniarzy,jednak warto było wysłać go na urlop.
Wiedział, że już wkrótce się tu pojawi. Podniecenie przeplatane strachem wypełniało jego wnętrze. Z jednej strony bał się, że nie będzie umiał z nią rozmawiać, że go zwyczajnie oleje. Z drugiej strony podniecenie nakręcało go do tworzenia coraz to nowszych scenariuszy spotkania. W końcu wiedział o niej tyle, ile na pierwszym spotkaniu wypada wiedzieć. A ona… Ona nawet nie miała pojęcia, że istnieje ktoś taki, jak on. Przecież nawet go nie widziała na lotnisku!
- Tom! Do diabła! – usłyszał krzyk Gustava za plecami. – Bierz gitarę, wchodzimy na scenę. Co się z Tobą dzieje, człowieku?
- Czyżby Pan nigdy-w-życiu-nie-dam-się-usidlić umierał z tęsknoty za nieznajomą? – rechot Billa, spotęgowany uruchomionym mikrofonem, dało się słyszeć w całej sali.
Nawet nie zareagował. Od kilku dni chłopaki z zespołu mieli ubaw, ale żaden nie wiedziało rozmowie Toma z Kevinem. Żaden z nich nie wiedział, że ona może pojawić się tu w każdej chwili a on… Zrobi z siebie pośmiewisko, nie wiedząc, co też mógłby jej powiedzieć. On – Tom Kaulitz – bał się podejść do dziewczyny.
- Gdybym tak nie kochał swojej gitary – powiedział w końcu, kiedy zza kulis dali znak, że jego mikrofon jest włączony – wsadziłbym ci ją w tyłek i zagrał solówkę życia.
- Uuuu… - Gustav i Georg zgodnym chórem zawyli do swoich mikrofonów, po czym cała czwórka parsknęła głośnym śmiechem, co wyraźnie rozładowało napięcie wywołane zmęczeniem. W końcu była ósma rano!
Zagrali kilka utworów, jak obiecali organizatorom, wszystkie po angielsku. „Automatic” i „World behind my wall”, piosenki, które zagrali na koniec próby, słyszeli wszyscy w promieniu stu kilometrów. Tak właśnie okazywali radość z opuszczenia studia.Inaczej się nie dało – musiało być głośno i perfekcyjnie. Żadna nuta nie została pominięta, każdy dźwięk brzmiał czysto, mimo długiej przerwy. Przyjazd do Nowego Jorku okazał się wspaniałym pomysłem – od dawna nie grali tak jak teraz – dla zabawy, dla fanów, bo to kochali. Nie liczyły się zarobki. W końcu robili to dla ludzi, nie dla kasy.
Żaden z nich nie zauważył, że od kilku minut pewna rudowłosa dziewczyna stoi w kącie sali i jak urzeczona słucha brzmienia gitary i perkusji…

**********

Dwie godziny wcześniej…

- Haniu,przecież nie musisz tego robić. – zaspana Julia patrzyła, jak jej młodsza o osiem lat siostra krząta się po kuchni. Dopiero wróciła ze spaceru z psem a za godzinę musiała być na pierwszej próbie.
Tydzień minął jej bardzo szybko. Hania cały czas wisiała na telefonie, tylko po to, żeby zebrać swoją grupę tancerzy. W końcu umówili się w teatrze, gdzie od razu przejdą do rzeczy.
- Ale chcę. Poza tym zobacz na niego – wskazała ręką leżącego Lenny’ego, gryzącego smycz – on chce wychodzić.
Julia potargała długie, rude włosy i przetarła zaspane oczy. Jedyne, o czym myślała o szóstej rano to mocna kawa i ewentualnie jakiś jogurt. Może właśnie dlatego zaniedbywała psa? Przecież nie po to go kupiła. Miała stać się odpowiedzialna. I była, ale tylko wobec siebie, nigdy wobec innych.
- Dobra –machnęła ręką. – O której wrócisz? Pamiętasz, że czeka nas poważna rozmowa,prawda?
Nie była w tym dobra. Owszem, jako starsza siostra potrafiła ukierunkować Hanię… Ale nigdy nie próbowała zastąpić rodziców. Nikt nigdy nie potrafi przewidzieć takich rzeczy.Przecież jeszcze trzy miesiące temu wszystko było wspaniale: Hania w szkole razem z tym swoim przyjacielem, Marcinem, rodzice w pracy… A tu nagle wypadek.
Nie rozumiała,dlaczego jej młodsza siostra jest tak opanowana. Zawsze się różniły, ale wszystkie bóle przeżywały tak samo: płacząc, krzycząc… A teraz Hania zachowuje się tak, jak gdyby nic nigdy się nie wydarzyło. Przeżywa wszystko w środku, nie okazując nic na zewnątrz. Bała się o nią. Pierwszy raz w swojej siostrze widziała małe dziecko, do którego jeszcze nic nie dotarło. A ona nie wiedziała,co robić.
- Wieczorem,dobrze? – już miała wyjść, ale nagle zawróciła i pocałowała Julię w policzek. – Kocham cię.
- Dobrze. Ja ciebie też.
Pierwszy raz poczuła, że się dusi. Musiała bardzo szybko opuścić mieszkanie i wyjść na zewnątrz. Atmosfera, jaka zapanowała po słowach Julii była tak ciężka, że można ją było swobodnie rąbać siekierą.
O czym ona chciała rozmawiać? Żadna rozmowa nie sprawi, że rodzice wrócą, a ona, jak co rano, pójdzie z Marcinem do szkoły. Straciła wszystko, co kochała najbardziej, jedyny punkt oparcia. Zabrakło miejsca, do którego mogła zawsze wrócić.
Kochała Julię, to oczywiste, jednak jej starsza siostra zawsze wiązała się z innym życiem.Owszem, chciała zamieszkać w Stanach, ale ze świadomością, że w Polsce ktoś będzie na nią czekał. A teraz wszystko zaczyna się od zera.
Jak sobie założyła, dotarła do teatru na siódmą rano. Była przyzwyczajona do wczesnego wstawania, więc mimo zmiany czasu nie czuła zmęczenia. Zadzwoniła do Mike’a, jednego z członków jej zespołu, żeby sprawdzić, czy ktokolwiek przyszedł. Umówiła się z nimi na ósmą, ale miała nadzieję, że ktoś pojawi się wcześniej.
- Halo? – po drugiej stronie telefonu usłyszała zaspany głos.
- Pamiętasz o próbie, prawda? – zaczęła rozmowę bez żadnych wstępów.
- Ale to jeszcze godzina… - Mike jęknął do słuchawki. – Kobieto, daj mi jeszcze 15minut.
- Ech, wy Amerykanie – zaśmiała się. – Wiecznie spóźnieni. Dobra, do zobaczenia.
- No pa.
Wrzuciła telefon do sportowej torby. Upewniła się jeszcze, czy ma identyfikator i weszła do teatru.
Nie dziwiły jej odgłosy próby, dobiegające z sali. Była ciekawa, kto to. Zajrzała do środka a do jej uszu dotarły najpierw dźwięki gitary i perkusji a później głos wokalisty. Pamiętała ich początki. Miała kilka ich płyt, ale gorączka przeszła nagle. A tu proszę – zespół Tokio Hotel we własnej osobie.
Spojrzała na nich po kolei: Bill, którego na próbach nie dało się poznać bez ostrego makijażu, Georg na gitarze i klawiszach, Gustav walący w perkusję i Tom ze swoją gitarą elektryczną. Tworzyli naprawdę zgrany zespół na scenie. Zastanawiała się tylko, jak z nimi jest „po godzinach”.
- Świetnie grają, prawda? – usłyszała za sobą męski głos. Odwróciła się i aż podskoczyła,kiedy zobaczyła, że stoi przed nią sam Adam Lambert.
- Jako nastolatka uwielbiałam ich muzykę – zaśmiała się, uspokajając odrobinę oddech.– Ale szał na punkcie zespołu już minął. Cudów nie ma, a ja tu jestem w pracy.
- Teraz to ja bym chętnie bliżej poznał Billa – puścił do niej oczko. – Tancerka? - zgadywał, patrząc na jej torbę.
- Tak. Choreograf. Jestem Hanna – wyciągnęła rękę.
- Adam. Miło mi – przytrzymał chwilę jej rękę, zastanawiając się nad czymś. – Skąd jesteś?
- Z Polski.Czemu pytasz?
Podrapał się po brodzie i zaśmiał cicho, po czym powiedział:
- Słyszałem o tobie dużo dobrego. Poza tym twój zespół będzie tańczył do mojej muzyki, więc witaj, moja pani choreograf.
- Żartujesz, prawda? – spojrzała na niego jak na wariata. A później ugryzła się w język, bo przez chwilę zapomniała, z kim rozmawia. – Skąd to wiesz?
- Wrodzona ciekawość nie pozwoliła mi czekać spokojnie na podanie listy tancerzy. Poza tym lubię wiedzieć, z kim pracuję.
- Dziś możesz zobaczyć pierwszą próbę. – zawołała radośnie.
- Oj nie… -zrobił zmartwioną minę. – dziś nie dam rady. Jak tylko Tokio Hotel skończy grać, ja zaczynam. Ale wiesz co?
- Co takiego?
- Do której potrwa wasza próba?
- Dziś, tak właściwie będzie nasze pierwsze spotkanie. Niektórych w ogóle nie znam, reszta to tancerze z młodszych grup. Trzeba ich jakoś wprowadzić. Dlatego też nie wiem ile to potrwa. Ale będziemy w sali – spojrzała do kalendarza – 31B, więc po próbie możesz zajrzeć.
- Z przyjemnością. – skinął lekko głową. – To do zobaczenia.
- Do zobaczenia – odwróciła się z zamiarem ruszenia w stronę sali, jednak odwróciła się jeszcze i zawołała: - Adam?
Odwrócił się w jej stronę.
- Tak?
- A wiesz, u kogo jeszcze będziemy tańczyć?
- Nie mam zielonego pojęcia – zrobił zamyśloną minę. – Ale, jeśli bardzo ci na tym zależy, pogadam, z kim trzeba i przyniosę ci listę. I tak ją w końcu musisz dostać.
- Będę twoją dłużniczką.
- Wystarczy, że zrobimy dobre show.
- Dobrze i dziękuję. – pomachała mu i ruszyła w stronę sali, gdzie zbierali się już pierwsi tancerze.

*********

Właśnie zbierali swój sprzęt ze sceny, kiedy do Sali wszedł Adam Lambert. Mieli okazję poznać go rok wcześniej, na jakiejś zamkniętej imprezie. Wszyscy uważali, że jest w porządku. Dlaczego miałby nie być? Zawsze pozytywnie nastawiony, wiedział, gdzie się zakręcić, co jest teraz w modzie. Jeśli chodzi o styl, fakt, być może ściągnął co nieco z Billa, ale sam zainteresowany wybaczył mu to wszystko.
- Stan – mówił do kogoś po drugiej stronie telefonu – zakręć się w okolicach listy tancerzy… Konkretnie potrzebuję gwiazdek, z którymi będzie tańczył zespół Hanny Szot…Najlepiej na już. Ewentualnie za dziesięć minut… Jestem twoim dłużnikiem. Cześć– rozłączył się i zwrócił do chłopaków – Już skończyliście?
Tom nie wierzył własnym uszom – Adam znał Hannę. Wszystko przestało być ważne. Musiał, po prostu musiał wyciągnąć z niego wszelkie informacje na jej temat.
- Chciałeś chyba powiedzieć dopiero – zwrócił się do niego Bill, sięgając po butelkę wody. – Dobrze wrócić do zabawy.
- Już myślałem, że wypadliście z obiegu. Długo was nie było.
- Zasłużyliśmy na urlop – odezwał się Georg. – Poza tym, trasa koncertowała zajęła nam kilka miesięcy. Urlop to jedyna rzecz, o której marzyliśmy.
- Coś o tym wiem – zaśmiał się Lambert i ruszył w stronę zaplecza. Za nim podążył Tom.
- Słuchaj Adam… - zaczął, nieco skrępowany. – Znasz Hannę, tą tancerkę?
- Znam… - piosenkarz czuł, że coś się święci, tylko jeszcze nie wiedział, co – Dlaczego pytasz?
Tom, zawsze taki wygadany, teraz nie wiedział, co ma powiedzieć.
- Mógłbym cię prosić o dyskrecję? – zapytał w końcu, a gdy Adam skinął głową, kontynuował – Muszę jakoś się z nią skontaktować. Nie znamy się osobiście. Zobaczyłem ją na lotnisku, zupełnie nic o niej nie wiedziałem. Dopiero mój ochroniarz podczas spaceru z psem spotkał ją w parku, gdzie dowiedział się od niej kilku rzeczy. Wiem o niej tylko tyle, ile on mi powiedział. A chciałbym ją poznać.
- Wpadła ci w oko? – uśmiechnął się szelmowsko. – Podejrzewam, że ona nie należy do typu dziewczyn na jedną imprezę. Jesteś tego świadomy?
Był tego świadomy. Był tego doskonale świadomy. Od tygodnia przysięgał sobie, że jeśli jakoś uda mu się z nią skontaktować, to nie będzie tylko krótka przygoda. Czuł, że to nie może się tak skończyć.
- Oczywiście, że jestem – powiedział stanowczo. – To jak? Możesz mi jakoś pomóc?
Adam pomyślał chwilę, po czym z kieszeni wyciągnął komórkę.
- Zapisz mi swój numer, a ja zobaczę, co da się zrobić.
- Dzięki, jestem twoim dłużnikiem.
- Już to dziś słyszałem… - powiedział ciszej do oddalających się pleców Toma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz