czwartek, 24 maja 2012

18. "Kiedy ta zdolna dwójka pokaże pazurki?"





- Cmentarz nocą brzmi i wygląda całkiem ciekawie. Te wszystkie znicze i wiatr pchający zeschłe liście, hulający między nagrobkami, stukający metalowymi przedmiotami, niczym łańcuchami na zgniłych kościach, dawno zapomnianych ludzi…
- Tom, jeśli nie chcesz tam wchodzić możemy wrócić do domu. Przyjdę tu jutro w ciągu dnia.
Hania i Tom stali pod bramą cmentarza, na którym pochowani byli rodzice dziewczyny i jej przyjaciel. Mieli pojutrze wracać do Stanów, a Hania jeszcze nie odwiedziła ich grobów. Tom obiecał, że z nią przyjdzie, a jedyna pora, kiedy mógł bez obaw wyjść na ulice miasta to późny wieczór.
- Obiecałem, że tu przyjdę i dotrzymam słowa – powiedział stanowczo, chociaż niespecjalnie cieszyła go wizja chodzenia po cmentarzu późną porą. – Gdzie są groby?
Rozejrzała się dookoła. Oczy przyzwyczaiły się do mroku, rozświetlonego gdzieniegdzie wątłym światłem zniczy.
- Chodź – pociągnęła go mocno w kierunku jednej z alejek. – Najpierw Marcin.
Bez trudu znalazła grób przyjaciela. Zapaliła przyniesiony ze sobą znicz i oczyściła grób z liści, które spadły z drzew, przetarła zdjęcie. Odmówiła cicho modlitwę i z ociąganiem, ostatni raz gładząc dłonią zdjęcie ruszyła dalej, w odległą część cmentarza, gdzie leżeli jej rodzice.
Kiedy dotarła do ich grobu od razu zabrała się za porządki. Na płycie leżało mnóstwo liści, jakby był środek jesieni, a nie lata.
- Cześć, kochani. – powiedziała cicho po polsku. Nie wiedziała, dlaczego szepcze. W końcu Tom i tak nie rozumiał ani słowa. – Długo mnie tu nie było. I nie wiem, kiedy znowu was odwiedzę. Może następnym razem przyjadę razem z Julią? Mamy kilka planów na święta… - mówiła dalej, czyszcząc grób. Nie czuła łez spływających po jej policzkach. – Mam nadzieję, że widzicie nas z góry i jesteście dumni. Staramy się, jak możemy. I jesteśmy szczęśliwe. – Odwróciła się do Toma, który stał na alejce, nie chcąc jej przeszkadzać. – Mam nadzieję, że widzicie, jak bardzo.
W końcu skończyła wycierać płytę, schowała suchą szmatkę do torby, zapaliła znicz i odmówiła po raz kolejny tego wieczoru modlitwę, po czym ostatni raz gładząc dłonią zimną płytę nagrobka ruszyła w stronę Toma.
- Już? – zapytał, chwytając jej zimną dłoń.
- Tak – odpowiedziała, ocierając ukradkiem mokre policzki. – Chodźmy do domu.


^^^^^^^^^^


Julia skończyła czytać artykuł w gazecie, którą podrzucił do biura jej narzeczony, Jeremy.  Była zachwycona tym, jak jeden z dziennikarzy opisywał debiut, a zarazem ogromny sukces Hani. Ona i Jason Seeley okazali się najbardziej zachwalanymi przez krytyków choreografami na koncertach charytatywnych. Nie mogła doczekać się, kiedy pokaże to swojej młodszej siostrze. Jedyne co nie dawało jej spokoju to pytanie, które dziennikarz zadał na końcu artykułu. „Kiedy ta zdolna dwójka pokaże pazurki?”
Postanowiła zeskanować artykuł i wysłać go mailem do Hani. Niedługo ona i Tom wracają do Stanów i nie chciała, żeby przypadkiem wpakowali się w kłopoty. Oboje będą wiedzieli, jak to odczytać. Chciała ich ostrzec. Wiedziała doskonale, że Hania od razu zrozumie wiadomość. W końcu były siostrami i mimo wszystko zawsze się rozumiały.


^^^^^^^^^^^


- Jutro wracamy. Muszę spakować kilka rzeczy – poderwała się z koca, na którym leżeli w ogrodzie.
- Leż, kobieto – Tom chwycił ją w pasie i położył obok siebie. – Zrobisz to jutro. A teraz naciesz się tą chwilą, bo jutro wracamy do świata, który tylko czeka na potknięcie.
- Albo na pokazanie pazurków – westchnęła cicho, układając głowę na klatce piersiowej chłopaka.
Była przerażona artykułem, który Julia jej wysłała. Niby wszystko ładnie, pięknie, ale jednak musiał pojawić się ten haczyk. Czy nie mogła zostać zwykłą tancerką czy choreografką, tylko od razu pokazywać pazur? Coraz mniej rozumiała prawa, jakimi rządził się świat, w którym się znalazła.
- Nie przejmuj się tym, mała.
- Łatwo ci mówić. Nie jestem przyzwyczajona do takich rzeczy. Czy nie mogę być po prostu grzecznym choreografem? Muszę pokazywać światu wszystko, co mnie otacza?
- A myślisz, że ja byłem przyzwyczajony? Kiedy machina wokół zespołu ruszyła, nie dało się tego zatrzymać. Musisz się z tym pogodzić.
- Zastanawiałeś się, co by było,gdybyśmy się ujawnili?
Tom zamyślił się przez chwilę, bawiąc się jej włosami. Czy chciałby pokazać światu ich związek? Pozwolić na to, by brukowce rozpisywały się o tym, że znalazł sobie „kolejną tancerkę”? Nie chciał o tym myśleć. Hanna to pierwsza osoba, którą chciałby ochronić przed całym tym cyrkiem, bałaganem. Miał dość tego, co gazety zrobiły z nim rok temu,kiedy był w całym tym dziwacznym związku z Andreą. Ale Hanna to nie Andrea, wiedział to doskonale. Jej nie zależało na Tomie Kaulitzu, gitarzyście Tokio Hotel. Na jego sławie. Jej zależało na zwyczajnym Tomie, jakim był naprawdę. Na tym chłopaku, z którym mogła popatrzeć w rozgwieżdżone niebo, milczeć godzinami i czasem traktować, jak dużego pluszowego misia. W jego ramionach wydawała się taka krucha, jednak wiedział, że ma w sobie ogromną siłę.
- Nie chcę – odezwał się w końcu – żeby nasz związek został ujawniony. Szczególnie teraz, kiedy ktoś o tobie napisał. Chociaż…? – urwał, coś sobie uświadamiając.
- Co takiego?
- Ktoś o tobie napisał. To był pozytywny artykuł, dobra ocena.
- Do czego zmierzasz? – spojrzała na niego ciekawie.
- Gdybyśmy się ujawnili, nikt nie posądziłby cię o wybijanie się na moim nazwisku, bo już jesteś znana.
- Ciekawa teoria. Nawet całkiem logiczna.
- Ale zanim to nastąpi, powinnaś kogoś poznać.
- Kogo?
- Moja mama przylatuje do nas w przyszłym tygodniu.
- Miałabym poznać twoją mamę? – zapytała zaskoczona.
- Coś w tym złego? Chcę jej pokazać najważniejszą osobę w moim życiu.
W odpowiedzi pocałowała go delikatnie w usta. Pierwszy raz powiedział jej coś takiego. Była w szoku. Ale to był taki… pozytywny szok.
- Obiecasz mi coś? – zapytała cicho.
- Co tylko zechcesz.
- Zapomnij o gitarze i śpiewaniu, dobrze?
- Dlaczego?
- Bo to jest coś, czym nie chcę się chwalić. Jestem tancerką. I niech tak zostanie.
- Dobrze. Ale gdybyś kiedyś chciała się ujawnić, możesz liczyć na pomoc zespołu – rzucił, żeby się z nią podroczyć.
- Nie licz na to. I zapomnij o tym wszystkim. – dodała, szturchając go w bok ze śmiechem. Odpowiedział tym samym i po chwili zaśmiewali się, jak para wariatów, pod rozgwieżdżonym niebem.
Cieszyli się ostatnimi chwilami w samotności. Żadne  nich nie wiedziało, co spotka ich po powrocie do rzeczywistości. Nie chcieli o tym myśleć. Liczyły się te ostatnie godziny, które mogli spędzić tylko we dwoje, poza czasem, w swoim własnym świecie bez kalendarza…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz