Kiedy
jest się dzieckiem, noc jest przerażająca, z powodu ukrywających się
pod łóżkiem potworów. Kiedy dorastamy, zmieniają się potwory...
Zwątpienie w samego siebie... Samotność... Żal. I choć jesteśmy starsi i
mądrzejsi, wciąż okazuje się, że boimy się ciemności.
Jak
Andrea dowiedziała się, gdzie mieszka Tom i reszta? To nie było trudne –
wystarczyło przejrzeć kilka tanich brukowców, żeby trafić na zdjęcie
budynku, w którym mieszkali. Kto, jak kto, ale ona znała Manhattan, jak
własną kieszeń.
Dlatego
też teraz stała pod kamienicą, zastanawiając się, jak mogłaby dostać
się do środka. Patrząc na okna w mieszkaniach, domyśliła się, w którym z
nich mieszka zespół. Pamiętała, że Bill zawsze miał zasłonięte rolety w
oknach – jego dbałość o prywatność była, jak obsesja. Ale co tam Bill –
jej zależało na Tomie. Chociaż z dwojga złego i on by się nadał. W
końcu ponad wszystko Andrea pragnęła rozgłosu a facet był tylko miłym
dodatkiem.
Wchodząc
po schodach, dostrzegła, że jakaś starsza kobieta wychodzi z budynku.
Przytrzymując jej drzwi, wykorzystała okazję i wślizgnęła się do środka.
Wbiegła po schodach i odnalazła drzwi do mieszkania chłopaków. Od razu
wcisnęła dzwonek. Po chwili usłyszała zbliżające się kroki i szczęk
zamka.
- Czego chcesz? – usłyszała na powitanie od Billa. – Miotła ci się zepsuła?
Bez
zaproszenia wślizgnęła się do mieszkania. Czarny jednak nie zamknął
drzwi – z trudem powstrzymywał chęć wykopania ją na korytarz.
-
Chciałam z wami porozmawiać. Reżyser stwierdził, że trzeba zmienić
choreografię w kilku utworach i musicie te zmiany zaakceptować. Gdzie
reszta? – zapytała, rozglądając się po mieszkaniu.
-
Zmiany możemy równie dobrze zaakceptować jutro – powiedział
rozdrażnionym głosem Bill. – Poza tym, jak dobrze wiesz będziemy się
widzieć jutro, więc spadaj, albo wezwę ochronę.
Andrea nic nie powiedziała, odwróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając za sobą drzwiami.
Hałas
obudził Toma, który wynurzył się ze swojego pokoju. Wyglądał strasznie.
Skierował się w stronę barku, z którego wyjął szklankę i resztę
wczorajszej szkockiej.
- Uważasz, że to dobry pomysł? – Bill zapytał spokojnie, unosząc jedną brew.
-
Czym się strułeś, tym się lecz – powiedział Tom, obserwując szklankę,
która powoli napełniała się bursztynowym płynem. Podniósł wzrok na
brata. – Albo mi się zdawało, albo w naszym mieszkaniu była Andrea.
- Nie zdawało ci się.
- Skąd ona wie, gdzie mieszkamy?
- Nie wiem – Bill usiadł naprzeciwko brata. – Ale chyba czas zmienić mieszkanie.
- Lepiej mieszkanie, niż ochroniarza – parsknął Tom, po czym jednym haustem opróżnił szklankę.
- Jak się czujesz?
- Chcesz mi zrobić wykład?
- Nie.
- To dobrze. – Tom zgarnął butelkę i wstał, ruszając do swojego pokoju. – Ale przydałaby mi się jeszcze jedna taka flaszka.
- Tom… - zawołał za nim Bill, jednak jego brat zniknął już za drzwiami pokoju.
Wyszedł po godzinie, tylko po to, żeby z barku zabrać kolejną butelkę szkockiej.
Bill znał tylko jedno rozwiązanie tego problemu…
^^^^^^^^
Hania
czekała od piętnastu minut w Starbucks na Andrew. Przyszła punktualnie i
szczerze mówiąc bezczynne siedzenie z kubkiem kawy, która swoją drogą
szybko się kończyła, doprowadzało ją do szału.
Po kolejnych pięciu minutach wreszcie pojawił się Andrew.
- Przepraszam za spóźnienie – usiadł obok Hani z kubkiem kawy. – Mieliśmy nagły wypadek na izbie i musiałem zostać.
- Nic nie szkodzi, ale jesteś mi winien dużą Latte w papierowym kubku.
-
Stoi – uśmiechnął się i podszedł do lady, by po chwili wrócić z kubkiem
i dwoma muffinami. – Mam nadzieję, że nie jesteś na diecie.
- Dieta to ostatnia rzecz, o jakiej myślę – odpowiedziała, wgryzając się w babeczkę.
- To świetnie. Swoją drogą po tym, co widziałem na scenie w niedzielę, żadna dieta nie jest ci potrzebna.
- Spalam słodycze w tempie błyskawicy. Jak każda tancerka z resztą. Ale dość o mnie. Długo jesteś lekarzem?
-
Mam 27 lat, więc licząc kilka lat studiów, to tak, dość długo. W
dalszym ciągu jestem stażystą, ale pozwalają mi na więcej, niż dwa lata
temu.
- Czyli już pozwalają ci nosić na szyi stetoskop?
- Tak, to też.
Rozmawiali tak już dobre pół godziny, zaśmiewając się głośno, gdy nagle rozdzwonił się telefon Hani. Spojrzała na wyświetlacz.
- Przepraszam, muszę to odebrać – wstała, kierując się do wyjścia. – Halo? Tom, coś się stało?
- To nie Tom – usłyszała znajomy, nieco zdenerwowany głos. – Tu Bill.
- Coś się stało?
-
Właściwie to tak. Tom od wczoraj pije na umór. Dziś wyszedł z pokoju
tylko po to, żeby zabrać z barku kolejną butelkę. A potem następną.
- I ja mam wiedzieć, dlaczego doprowadził się do takiego stanu?
- Myślę, że dobrze wiesz.
- Ooo… - przypomniała sobie, analizując wczorajszą rozmowę z Tomem. – No to już wiem. A nie możesz z nim pogadać?
-
Hanna, ale on nie chce gadać ze mną. On w ogóle nie chce z nikim gadać.
Siedzi w pokoju, który zamienił się w komorę dymną. Próbowałem nim
potrząsnąć, ale poległem.
- I myślisz, że mnie się uda?
- Masz większe szanse niż ja.
- Dobra – spojrzała na zegarek. – Niedługo będę.
Rozłączyła się i wróciła do kawiarni.
- Coś się stało? – Zapytał Andrew.
- Niestety tak. I muszę uciekać. Przepraszam. Umówimy się innym razem?
- Jasne. Tu jest moja wizytówka – podał jej kartonik, który wrzuciła do torebki.
- Dzięki. To do zobaczenia. – chwyciła jeszcze kubek kawy i zniknęła.
- Do zobaczenia. – powiedział cicho, bo dziewczyna już zniknęła. Miał nadzieję, że to nie będzie ich ostatnie spotkanie…
^^^^^^^
- Gdzie on jest?
Hania wpadła do mieszkania zespołu zaraz po tym, jak Gustav otworzył jej drzwi.
- W swoim pokoju – zawołał Bill z kuchni. – Napijesz się czegoś?
- Co to ma być? – zapytał oniemiały Georg. – Interwencja?
-
Chyba tak – odpowiedziała Hania, zdejmując kurtkę. – Ale jeśli nic nie
zdziałam, jutro nie będziecie mieć gitarzysty. I tak – zwróciła się do
Billa – zrób dwie mocne, czarne kawy bez cukru. Przyjdę po nie za chwilę
– dodała, kierując się w stronę pokoju Toma.
- Dobra.
Otworzyła
drzwi i w progu uderzył ją dym papierosowy i zapach alkoholu. W pokoju
panował półmrok – jedyne światło dawała nocna lampka, przykryta ciemną
koszulką.
- Bill – usłyszała zachrypnięty głos, dobiegający zza łóżka – nie wchodź tu. Mówiłem, że nie chcę nikogo widzieć.
Zamknęła
za sobą drzwi i bez słowa ruszyła do okien, zasłoniętych roletami.
Otworzyła jedno z nich najszerzej, jak tylko się dało i wzięła głęboki
oddech, wypełniając płuca chłodnym powietrzem z zewnątrz. Na ulicach
było ciemno, jedynie uliczne latarnie rozświetlały chodniki.
- Co ty tu robisz? – usłyszała za plecami.
Odwróciła się i zobaczyła Toma, siedzącego pod ścianą – w jednej dłoni trzymał butelkę a w drugiej papierosa.
- Oddaj mi butelkę, Tom – powiedziała spokojnie, wyciągając rękę w jego stronę.
Zignorował ją, pociągając kolejny łyk szkockiej.
- Tom, proszę. Oddaj mi tą pieprzoną butelkę.
- Po co? – spojrzał na nią przekrwionymi oczami. – Zabierzesz mi ją i zabronisz pić?
-
Nie. Chcę się tylko napić. – w końcu oddał jej butelkę. Upiła łyk,
lekko się krzywiąc i nadal trzymając ją w dłoniach dodała: - Ale ani
myślę, żeby ci ją oddać.
Wyszła z pokoju, zabierając ze sobą szkocką.
- Jak ty to zrobiłaś? – Zapytał oniemiały Bill, zalewając kawę. – Zabiłaś go, czy jak, że masz teraz w ręku butelkę?
-
Nic wielkiego – wzruszyła ramionami, stawiając butelkę na blacie i
zabierając kubki z kawą. – Powiedziałam, że też chcę się napić. Dajcie
mi jeszcze trochę czasu i postaram się doprowadzić go do stanu względnej
używalności.
Po chwili zniknęła za drzwiami pokoju Toma.
- To anioł, nie kobieta – powiedział Gustav.
- Raczej demon – parsknął Bill, kręcąc głową. – Na Toma anioły nie mają żadnego wpływu.
Hania
w tym czasie postawiła kubki z kawą na stoliku i podeszła do Toma.
Usiadła obok niego i długo się nie odzywała. Czekała, aż to on się
odezwie.
- Dlaczego przyszłaś? – zapytał w końcu.
- Bill mnie o to poprosił. Martwił się o ciebie.
- Mówił ci coś? Dlaczego… - urwał, nie widząc, jak to powiedzieć.
-
Tylko tyle, że od powrotu ode mnie zacząłeś pić. Nic więcej nie musiał
mówić. Chodź – wstała, wyciągając do niego rękę – pójdziesz pod
prysznic.
- Dlaczego to robisz? – zapytał, nie ruszając się z miejsca.
-
Bo cię lubię i nie chcę, żebyś płacił za to, co powiedziałam. Nie mogę
ci niczego zabronić. I nie mogę też niczego obiecać. Jeszcze nie teraz.
Mimo
tego, że słabo kontaktował (alkohol zrobił swoje), zrozumiał o co jej
chodzi. Podał jej rękę, jednak miał problemy z podniesieniem się z
podłogi. Ścierpnięte ciało odmawiało posłuszeństwa. Hania chwyciła go
mocno i położyła praktycznie na swoich plecach, ciągnąc do łazienki. Tam
oparła go o ścianę i puściła pod prysznicem chłodną wodę. Nic tak nie
otrzeźwia, jak zimny prysznic.
- Dasz radę się rozebrać?
- Tak…
Udało
mu się jednak zdjąć tylko bluzę i zsunąć spodnie. Kiedy próbował
podnieść nogę zachwiał się i o mały włos poleciałby na podłogę, jednak
Hania chwyciła go mocno. Przydepnęła nogą jego spodnie, tak by mógł
wysunąć stopy z nogawek. Ściągnęła z niego koszulkę i w samych
bokserkach wstawiła pod prysznic.
-
Chryste, Tom – zawołała, kiedy o mały włos nie wypadł z brodzika. W
końcu stwierdziła, że skoro i tak już jest cała mokra, nic gorszego nie
może się stać. Weszła w ubraniu i trzymając słuchawkę prysznica oblewała
zimną wodą głowę chłopaka, co było trudne, zważywszy na jej wzrost.
-
Dobra, wystarczy! – zawołał, kiedy poczuł, że jest w stanie myśleć
odrobinę bardziej racjonalnie. Spojrzał na Hanię, która była tak samo
mokra, jak on.
Nie
patrząc mu w oczy wyszła z brodzika i chwytając pierwszy z brzegu
ręcznik wyszła z łazienki. Po chwili i on wyszedł, ubrany już w suchą
koszulkę i bokserki. Zobaczył ją, zawiniętą w ręcznik, jak siedziała na
brzegu łóżka, trzęsąc się z zimna. Bez słowa podszedł do komody i
wyciągnął z niej czystą koszulkę i podał jej.
- Jesteś cała mokra, przebierz się w to, dopóki twoje ubrania nie wyschną.
- Dzięki.
Po
chwili wyszła z łazienki, ubrana w czarną koszulkę, w której wyglądała,
jak w za długiej sukience. Podeszła do stolika i chwyciła obydwa kubki.
Podała jeden z nich chłopakowi i usiadła obok niego, mówiąc:
- Ostygła już trochę, ale i tak postawi cię na nogi.
- Nic nie szkodzi. Dziękuję – dodał patrząc na nią z uśmiechem. Czuł, jak powoli kawa zaczyna działać, rozjaśniając mu umysł.
-
Nie masz mi za co dziękować. Tylko więcej tego nie rób, bo uznam to za
żart i nie przybiegnę – uśmiechnęła się. Było jej zimno, ale wolała
siedzieć w chłodzie, niż zadymionym pomieszczeniu. Wsunęła jedynie nogi
pod kołdrę. Odstawiła pusty kubek i wyżej podniosła nogi, żeby było jej
cieplej.
-
Dobrze – zaśmiał się – zawołam cię, jak będę miał zamiar się upić.
Wtedy będziesz mi mogła powiedzieć, że jak się zaleję, to nie
przyjedziesz wstawić mnie pod prysznic.
Jemu
też było zimno. Wstał i przymknął okno, zostawiając niewielką szparę,
dla świeżego powietrza. Usiadł na łóżku, nie bardzo wiedząc co ma zrobić
– w końcu Hanna leżała pod jego kołdrą.
- Zostaniesz? – zapytał, patrząc na nią uważnie. – Obiecuję, nie zbliżę się do Ciebie.
-
Dobrze – wzruszyła ramionami. – I tak nie mam w czym wracać do domu.
Prysznic z tobą to nie był dobry pomysł, ale sam nie mogłeś utrzymać się
w brodziku.
- Już nigdy więcej nie zmuszę cię do takiego poświęcenia, obiecuję – zaśmiał się, podnosząc lewą rękę.
- Ja myślę – uśmiechnęła się do niego i ułożyła wygodniej na poduszce. – Tom?
- Tak?
- Jak jest w Tokio?
I Tom opowiedział jej o koncercie w Tokio, całej wyprawie i nie wiedzieć kiedy, oboje zasnęli…
Spanie
to najłatwiejsza rzecz. Wystarczy tylko zamknąć oczy. Ale wielu z nas,
sen nie jest pisany. Chcemy, ale nie wiemy, jak go osiągnąć. Ale gdy
zmierzamy się z demonami, zmierzamy się ze strachem... prosimy innych o pomoc. Noc nie jest taka straszna, bo... dochodzi do nas, że nie jesteśmy sami w ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz