czwartek, 25 października 2012

26. Czas działać.






- Dzień dobry, lafiryndo.
Starała się, jak najciszej dostać do pokoju hotelowego, po wyjściu od Toma. Nawet nie zakładała szpilek, żeby nie robić hałasu. Nie przewidziała jednego – że Adam może już nie spać. Siedział spokojnie w fotelu, ubrany w biały szlafrok, skacząc po kanałach telewizyjnych i popijając kawę, którą prawdopodobnie zamówił do pokoju.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi – odpowiedziała spokojnie, rzucając buty w kąt za drzwiami.
- Masz zamiar mi powiedzieć, że byłaś na spacerze? O ósmej rano, w stroju, który miałaś na sobie wczoraj wieczorem a buty zdjęłaś, tylko dlatego, żeby mnie nie obudzić? – na jego twarzy zagościł uśmiech, wyrażający ni to rozbawienie, ni to kpinę. – Nie ze mną te numery, siostro.
- Nie myślałeś nigdy o pracy detektywa? – zapytała sarkastycznie, siadając na kanapie i nalewając sobie kawy do drugiej filiżanki.
- Myślałem, ale śpiewanie przynosi mi większe dochody. – puścił do niej perskie oko. – Chcesz pogadać?
- Nie bardzo. Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Spałem w twoim łóżku, użyłem twojego szamponu – swoją drogą muszę przyznać, że szampon dla dzieci świetnie działa – i chodzę w twoim szlafroku. Możesz mnie prosić, o co tylko chcesz.
- Czy w swoim mieszkaniu masz pokój gościnny?
- Nawet dwa. I nawet wiem, który ci się spodoba.
- Dzięki.
- I tak będziemy się spotykać na próbach, miałem ci to wcześniej zaproponować. Wcześniej – spojrzał na nią znacząco – oznacza wczoraj, zanim przyszedł Bill.
- Nigdy więcej nie pozwolę ci próbować drinków w Hiltonie. – parsknęła na wspomnienie zalanego Adama, plotącego bzdury.- Mówił ci już ktoś, że jesteś ciężki?
- Dobrze zbudowany, kochanie. Mięśnie trochę ważą.
- Dobra, dobra. To kiedy ruszamy do ciebie?
- Jak tylko się spakujesz i wymeldujesz.
- Daj mi godzinę.


^^^^^^^^^


Obudził się szczęśliwy. Nie otwierając oczu zaczął błądzić ręką po łóżku, w miejscu, gdzie leżała Hanna. Poderwał się po chwili, jak oparzony, orientując się, że dziewczyny nie ma obok niego. Zerwał się z łóżka, krążąc po pokoju. Zajrzał do łazienki. Nigdzie jej nie było. Założył bokserki i usiadł na łóżku.
Po chwili usłyszał pukanie.
- Już myślałem, że uciekłaś… - powiedział, otwierając drzwi.
- Możesz mi wyjaśnić, co się wczoraj działo? – za drzwiami stał Bill, blady, jak śmierć. Wszedł do pokoju brata i usiadł słabo na kanapie.
- Hanna u mnie była. Była ze mną. Kochaliśmy się. – zaczął mamrotać Tom, nerwowo szukając w szufladzie papierosów.
- Nie o to pytałem, ale kontynuuj.
- Nie wystarczy ci to, co powiedziałem? – odpalił zbawiennego papierosa i wyszedł na balkon.
- To nie wyjaśnia, dlaczego nawala mnie głowa a w ustach czuję pustynię. – skomentował Bill, sięgając po papierosa i wychodząc na balkon za bratem.
- Zszedłeś wczoraj do baru i zalałeś się z Lambertem. – zaczął wyjaśniać Tom. – Hanna po mnie zadzwoniła, bo nie mogła dać sobie z wami rady. Odprowadziliśmy was do pokoi, a później weszła do mnie, żeby napić się wody. Od słowa do słowa wylądowaliśmy w łóżku.
- I gdzie jest teraz Hanna?
- Wyszła.
- Tak po prostu?
- Nie, kurwa, z efektami specjalnymi! – Tom czuł, że puszczają mu nerwy. Zaciągnął się papierosem i zapytał: – Bill, co ja mam teraz zrobić?
- Zrobiłeś już za dużo. Serio.
- Nie mogę tego tak zostawić. Za daleko zaszedłem, żeby teraz dać sobie spokój.
- Będziesz musiał – powiedział spokojnie, obserwując parę wychodzącą z hotelu. Nie musiał wytężać wzroku, żeby wiedzieć kto to. – Sam zobacz.
Tom spojrzał w kierunku, który wskazywał mu Bill.
- Niech to szlag. Gdzie ona jedzie?
- Przespała się z tobą bo wiedziała, że dziś jej tu już nie będzie.
- Zawsze wiedziałem, że jest cwana, ale aż tak?
- Nie cwana. Dała ci dokładnie to, czego chciałeś, ale nie możesz liczyć na nic więcej. Tylko mi nie mów, że miałeś nadzieję na to, że wróci. Uwięziony ptak nie śpiewa.
- Nie rozumiem.
- Mówiłem ci już o tym kiedyś, pamiętasz? Ostrzegałem, że w końcu od ciebie ucieknie. Poza tym – spojrzał dziwnie rozmarzonym wzrokiem przed siebie – jej miejsce jest na wolności, a nie na sznurku, przy twoim boku.
- To co? Mam teraz odpuścić? Nie szukać jej, pozwolić po raz kolejny uciec? To co nas spotkało, jest wyjątkowe. Nie każdemu udaje się znaleźć to, co my mieliśmy. Nie dam rady, Bill.
- Dasz. – powiedział stanowczym głosem Czarny. – Musisz dorosnąć do tego, co was spotkało. Inaczej niczego się nie nauczysz.
- Nie nauczę czego? – Tom po raz pierwszy spojrzał na brata. Był zaskoczony jego stanowczym tonem.
- Doceniać tego, co masz. Zobacz, ile rzeczy dostałeś od tak, bo chciałeś. A teraz przypomnij sobie, jak stawałeś na głowie, żeby zdobyć Hannę, żeby chociaż ją zobaczyć. Nigdy wcześniej nie musiałeś się starać, żeby dziewczyna była twoja. A teraz?
- Pomóż mi.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. – Bill pokręcił głową i podszedł do drzwi. Z wahaniem zatrzymał się jeszcze i odwrócił w stronę brata, mówiąc: - Powinieneś poradzić sobie z tym sam, inaczej niczego się nie nauczysz. Ale możesz na mnie liczyć. – wyszedł, po czym wyciągnął z kieszeni telefon i wykręcił numer. Po trzech sygnałach ktoś odebrał i Czarny powiedział tylko: - Czas działać. – po czym rozłączył się i zamknął w swoim pokoju.


^^^^^^^^


Trzy dni później…

- Adam! Znowu garderoba się zatrzasnęła! Adam!!!
Po raz setny tego dnia zatrzasnęła się w garderobie wokalisty. Zaczynało ją to irytować do tego stopnia, że aż krzyczała bez opamiętania, tłukąc nogą w Bogu ducha winne drzwi. Właściciel garderoby, otworzył je, wypuszczając wściekłego rudzielca.
- Dlaczego nie wezwiesz kogoś, kto ci naprawi ten cholerny zamek?
- Odpowiem ci, jeśli ty mi odpowiesz pierwsza. Po cholerę tam wchodzisz?
- Bo tam jest duże lustro?
Adam rozejrzał się po mieszkaniu, jakby pierwszy raz w nim był.
- Duże lustra są wszędzie, kochanie. Nie musisz za każdym razem ładować się do garderoby. – odpowiedział spokojnie, patrząc, jak Hania nalewa sobie soku w kuchni. – Nie rozumiem twojego zdenerwowania. Przecież nie pierwszy raz gdzieś wychodzisz.
- Wiem, ale tym razem nie mam zielonego pojęcia, gdzie mnie zabierasz. I kompletnie nie pojmuję tej całej aury tajemniczości. Co kombinujesz, Adam?
- Zaufaj mi. – mrugnął do niej. – Zwołałem tancerzy, żeby się lepiej poznali, bo na próbach nie mają okazji, to tyle. Poza tym przyda ci się odrobina rozrywki.
- Nienawidzę cię, kiedy jesteś taki – burknęła, poprawiając czarną, obcisłą tunikę.
- Nieprawda – Adam posłał jej buziaka z zawadiackim uśmiechem – kochasz mnie i jeśli zajdzie taka potrzeba to wyjdziesz za mnie bez wahania.
- Oczywiście, że tak – rzuciła na odczepnego i razem wyszli z mieszkania.
Po 30 minutach dotarli do Viper Room – jednego z klubów w Los Angeles. Patrząc na ogromny neon, zachęcający gości do wejścia, Hania uświadomiła sobie, że naprawdę ma ochotę na dobrego drinka i taniec. Ostatnie dni wiązały się jedynie z próbami, więc taniec dla własnej przyjemności będzie czymś naprawdę odświeżającym.
- Hanna! – usłyszała za plecami krzyki i po chwili rzuciły się na nią Monica i Dana, piszcząc wesoło, jakby z rok się nie widziały.
- Cześć dziewczyny, co wy takie wesołe?
- Wiesz – odpowiedziała Dana – pierwszy raz pracodawca zaprasza nas do klubu, gdzie możemy potańczyć po swojemu a nie po twojemu. To bardzo miłe uczucie.
- Wiem o czym mówicie – rzuciła ruda. – Też mam już dość swoich własnych choreografii.
- No, dziewczęta – podszedł do nich Adam – Zapraszam do środka, reszta ekipy już tam jest.
- Idziemy – zawołały we trzy radośnie przekraczając próg klubu.


^^^^^^^^^


Bill razem z Gustavem i Georgiem obserwowali, jak Tom wciąga na nogi buty.
- Nie rozumiem, dlaczego przyglądacie mi się tak, jakbym co najmniej obudził się ze śpiączki.
- Wychodzisz z nami – rzucił wesoło Georg. – To co najmniej tak, jakbyś zmartwychwstał.
- Popieram przedmówcę – odezwał się Gustav, poprawiając koszulę. – to dość niezwykły widok, obserwować ciebie, szykującego się do wyjścia. I to nie byle gdzie. Do klubu!
- Podmienili was w nocy, czy jak? – oburzył się Tom. – Od rana mnie męczycie, żebym poszedł z wami do klubu. A szczególnie ty, braciszku.
- Żal na ciebie patrzeć – odezwał się w końcu Bill. – Od trzech dni chodziłeś, jak struty. Potrzebujesz rozrywki.
- Poddaję się. Gdzie mnie zabieracie?
- Dowiesz się na miejscu.
Po kilkunastu minutach dotarli pod klub. Tom, mimo że bywał w Los Angeles razem z zespołem, nie miał pojęcia o tutejszych klubach. To nie Nowy Jork. Spojrzał na neonowy napis i przeczytał go głośno:
- Viper Room. – spojrzał na chłopaków i zapytał: - To jakiś klub ze striptizem?
- Chciałbyś, kochany – parsknął Gustav.
- Ale panienek będzie tam zdecydowanie dużo. – dodał Georg.
- Na pewno ci się spodoba – rzucił tajemniczo Bill i ruszył w stronę wejścia.
- Skoro tak mówisz – powiedział spokojnie Tom i poszedł za bratem.
Kiedy przeszli przez długi korytarz, znaleźli się w ogromnej sali, nieco przypominającej klub Cielo. Jedyne co różniło te dwa kluby to loże – wszystkie znajdowały się u góry, na tarasach, dzięki czemu na dole było więcej miejsca dla tańczących, których dziś było wyjątkowo dużo.
- Chodźcie do loży – zawołał Gustav,  próbując przekrzyczeć głośną muzykę.
Cała czwórka ruszyła w kierunku zarezerwowanego miejsca, rozglądając się po sali. Bill uśmiechnął się znacząco, zauważając Adama i jego delikatne skinienie głową. Obaj wiedzieli, co jest grane. Ich plan się powiódł, Hanna i Tom byli w jednym miejscu, w tym samym czasie. Teraz tylko musieli się spotkać.
Adam kiwnął głową wskazując parkiet na dole. Bill spojrzał w tamtym kierunku i zauważył Hannę tańczącą z grupą znajomych. Wśród nich była ta jedna dziewczyna – ta, którą zauważył w Cielo i którą widywał na próbach przed koncertami charytatywnymi. Nie wiedział, jak ma na imię i postanowił się tego dowiedzieć. Ale najpierw musiał załatwić sprawy z bratem.
- Spójrz w dół – rzucił do Toma, gdy ten sennym wzrokiem omiatał zajęte przez ludzi loże.
- Wiedziałeś, że tu będzie? – zapytał starszy bliźniak uśmiechając się półgębkiem. Hanna była na parkiecie. Tak naprawdę czuł ekscytację, jednak wolał jej nie okazywać w nadmiarze. – Skąd?
Bill nie odpowiedział i wskazał skinieniem głowy Lamberta.
- Miałeś mi nie pomagać.
- Powiedziałem, że powinieneś poradzić sobie sam, ale możesz na mnie liczyć a to różnica – Czarny uśmiechnął się i klepnął brata w ramię mówiąc: - Idź z nią pogadać.
- Idę – Tom wstał, ale odwrócił się jeszcze i dodał: - Co ma być to będzie.
Po chwili zniknął w tłumie, przedzierając się w stronę niczego nieświadomej Hani.



*********


Oj, dawno mnie tu nie było. Ale uwierzcie mi, sporo się działo i musiałam wszystko ogarnąć. Ostatnio z resztą nic innego nie robię tylko staram się ogarniać. Zauważyłam, że to ma straszny wpływ na moje opowiadanie.
Ale… chciałabym zacząć od tego, że ja też bardzo lubię Adama i Billa. Wydaję mi się, że opowiadaniu potrzeba takich dwóch gości, co to się upiją, pośmieją, ale potrafią też doradzić lub kopnąć w tyłek, kiedy bliscy za bardzo jęczą.. Z początku chciałam odrobinę zmniejszyć częstotliwość pojawiania się Adama, i rzeczywiście pojawił się w kilku pierwszych rozdziałach, później jakby trochę odsunął się w cień. Ale prawda jest taka, że teraz nie wyobrażam sobie opowiadania bez jego osoby. Hania potrzebuje kogoś takiego. A Bill? On musi tu być, jest w końcu bratem Toma. Ale myślę, że w pewien sposób jego postać ubarwia całe to opowiadanie. Bo gdyby nie on, czy Tom mógłby sobie poradzić? Lubię tych dwóch gości też dlatego, że przypominają mi ludzi naprawdę mi bliskich w realnym świecie, którzy dodają mi sił przy pisaniu kolejnych rozdziałów i nie tylko. Są moją inspiracją.
A co do dzisiejszego rozdziału. Mam jedynie nadzieję, że zaczynam wracać na stare tory, kiedy udawało mi się Was zaskakiwać. Dajcie mi trochę czasu a wrócę do dawnego poziomu.
Oczywiście, jak zawsze, liczę na Wasze komentarze. Koniecznie szczere.
Buziaki,
Wildflower

1 komentarz:

  1. Jeeeee! <- tak się cieszę, że wróciłaś i że opowiadanie wróciło! Mam całą masę materiału do nauki, ale przeczytanie i skomentowanie jest ważniejsze.
    Adam przypomina mi Lafayetta z Tru Blad. To dodatkowy powód by jeszcze bardziej go lubić. I zgadzam się, każdemu, nie tylko bohaterom opowiadań potrzebni są tacy ludzie. A połączenie Bill+ Adam to już wgl kompletna bajka.
    Opowiadanie ma tendencję zwyżkową. Ten rozdział cholernie mi się podoba. Kurcze i śmieszne momenty i poważniejsze, kilka dobrych rad i fantastycznych pełnych sarkazmu odzywek. Tego mi trzeba
    Mam nadzieję, że częściej będą pojawiały się nowe rozdziały i że Twoje ogarnięcie będzie do ogarnięci i wszystko będzie cacy. Nie ma to jak trzy razy "będzie" w jednym zdaniu.
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń