- Dzień dobry, lafiryndo.
Starała się, jak najciszej dostać
do pokoju hotelowego, po wyjściu od Toma. Nawet nie zakładała szpilek, żeby nie
robić hałasu. Nie przewidziała jednego – że Adam może już nie spać. Siedział
spokojnie w fotelu, ubrany w biały szlafrok, skacząc po kanałach telewizyjnych
i popijając kawę, którą prawdopodobnie zamówił do pokoju.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi
– odpowiedziała spokojnie, rzucając buty w kąt za drzwiami.
- Masz zamiar mi powiedzieć, że
byłaś na spacerze? O ósmej rano, w stroju, który miałaś na sobie wczoraj
wieczorem a buty zdjęłaś, tylko dlatego, żeby mnie nie obudzić? – na jego
twarzy zagościł uśmiech, wyrażający ni to rozbawienie, ni to kpinę. – Nie ze
mną te numery, siostro.
- Nie myślałeś nigdy o pracy
detektywa? – zapytała sarkastycznie, siadając na kanapie i nalewając sobie kawy
do drugiej filiżanki.
- Myślałem, ale śpiewanie
przynosi mi większe dochody. – puścił do niej perskie oko. – Chcesz pogadać?
- Nie bardzo. Mogę mieć do ciebie
prośbę?
- Spałem w twoim łóżku, użyłem
twojego szamponu – swoją drogą muszę przyznać, że szampon dla dzieci świetnie
działa – i chodzę w twoim szlafroku. Możesz mnie prosić, o co tylko chcesz.
- Czy w swoim mieszkaniu masz
pokój gościnny?
- Nawet dwa. I nawet wiem, który
ci się spodoba.
- Dzięki.
- I tak będziemy się spotykać na
próbach, miałem ci to wcześniej zaproponować. Wcześniej – spojrzał na nią
znacząco – oznacza wczoraj, zanim przyszedł Bill.
- Nigdy więcej nie pozwolę ci
próbować drinków w Hiltonie. – parsknęła na wspomnienie zalanego Adama,
plotącego bzdury.- Mówił ci już ktoś, że jesteś ciężki?
- Dobrze zbudowany, kochanie.
Mięśnie trochę ważą.
- Dobra, dobra. To kiedy ruszamy
do ciebie?
- Jak tylko się spakujesz i
wymeldujesz.
- Daj mi godzinę.
^^^^^^^^^
Obudził się szczęśliwy. Nie
otwierając oczu zaczął błądzić ręką po łóżku, w miejscu, gdzie leżała Hanna.
Poderwał się po chwili, jak oparzony, orientując się, że dziewczyny nie ma obok
niego. Zerwał się z łóżka, krążąc po pokoju. Zajrzał do łazienki. Nigdzie jej
nie było. Założył bokserki i usiadł na łóżku.
Po chwili usłyszał pukanie.
- Już myślałem, że uciekłaś… -
powiedział, otwierając drzwi.
- Możesz mi wyjaśnić, co się
wczoraj działo? – za drzwiami stał Bill, blady, jak śmierć. Wszedł do pokoju
brata i usiadł słabo na kanapie.
- Hanna u mnie była. Była ze mną.
Kochaliśmy się. – zaczął mamrotać Tom, nerwowo szukając w szufladzie
papierosów.
- Nie o to pytałem, ale
kontynuuj.
- Nie wystarczy ci to, co
powiedziałem? – odpalił zbawiennego papierosa i wyszedł na balkon.
- To nie wyjaśnia, dlaczego
nawala mnie głowa a w ustach czuję pustynię. – skomentował Bill, sięgając po
papierosa i wychodząc na balkon za bratem.
- Zszedłeś wczoraj do baru i
zalałeś się z Lambertem. – zaczął wyjaśniać Tom. – Hanna po mnie zadzwoniła, bo
nie mogła dać sobie z wami rady. Odprowadziliśmy was do pokoi, a później weszła
do mnie, żeby napić się wody. Od słowa do słowa wylądowaliśmy w łóżku.
- I gdzie jest teraz Hanna?
- Wyszła.
- Tak po prostu?
- Nie, kurwa, z efektami
specjalnymi! – Tom czuł, że puszczają mu nerwy. Zaciągnął się papierosem i zapytał:
– Bill, co ja mam teraz zrobić?
- Zrobiłeś już za dużo. Serio.
- Nie mogę tego tak zostawić. Za
daleko zaszedłem, żeby teraz dać sobie spokój.
- Będziesz musiał – powiedział
spokojnie, obserwując parę wychodzącą z hotelu. Nie musiał wytężać wzroku, żeby
wiedzieć kto to. – Sam zobacz.
Tom spojrzał w kierunku, który
wskazywał mu Bill.
- Niech to szlag. Gdzie ona jedzie?
- Przespała się z tobą bo
wiedziała, że dziś jej tu już nie będzie.
- Zawsze wiedziałem, że jest
cwana, ale aż tak?
- Nie cwana. Dała ci dokładnie to,
czego chciałeś, ale nie możesz liczyć na nic więcej. Tylko mi nie mów, że
miałeś nadzieję na to, że wróci. Uwięziony ptak nie śpiewa.
- Nie rozumiem.
- Mówiłem ci już o tym kiedyś,
pamiętasz? Ostrzegałem, że w końcu od ciebie ucieknie. Poza tym – spojrzał
dziwnie rozmarzonym wzrokiem przed siebie – jej miejsce jest na wolności, a nie
na sznurku, przy twoim boku.
- To co? Mam teraz odpuścić? Nie
szukać jej, pozwolić po raz kolejny uciec? To co nas spotkało, jest wyjątkowe.
Nie każdemu udaje się znaleźć to, co my mieliśmy. Nie dam rady, Bill.
- Dasz. – powiedział stanowczym
głosem Czarny. – Musisz dorosnąć do tego, co was spotkało. Inaczej niczego się
nie nauczysz.
- Nie nauczę czego? – Tom po raz
pierwszy spojrzał na brata. Był zaskoczony jego stanowczym tonem.
- Doceniać tego, co masz. Zobacz,
ile rzeczy dostałeś od tak, bo chciałeś. A teraz przypomnij sobie, jak stawałeś
na głowie, żeby zdobyć Hannę, żeby chociaż ją zobaczyć. Nigdy wcześniej nie
musiałeś się starać, żeby dziewczyna była twoja. A teraz?
- Pomóż mi.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
– Bill pokręcił głową i podszedł do drzwi. Z wahaniem zatrzymał się jeszcze i
odwrócił w stronę brata, mówiąc: - Powinieneś poradzić sobie z tym sam, inaczej
niczego się nie nauczysz. Ale możesz na mnie liczyć. – wyszedł, po czym
wyciągnął z kieszeni telefon i wykręcił numer. Po trzech sygnałach ktoś odebrał
i Czarny powiedział tylko: - Czas działać. – po czym rozłączył się i zamknął w
swoim pokoju.
^^^^^^^^
Trzy dni później…
- Adam! Znowu garderoba się
zatrzasnęła! Adam!!!
Po raz setny tego dnia
zatrzasnęła się w garderobie wokalisty. Zaczynało ją to irytować do tego
stopnia, że aż krzyczała bez opamiętania, tłukąc nogą w Bogu ducha winne drzwi.
Właściciel garderoby, otworzył je, wypuszczając wściekłego rudzielca.
- Dlaczego nie wezwiesz kogoś,
kto ci naprawi ten cholerny zamek?
- Odpowiem ci, jeśli ty mi odpowiesz
pierwsza. Po cholerę tam wchodzisz?
- Bo tam jest duże lustro?
Adam rozejrzał się po mieszkaniu,
jakby pierwszy raz w nim był.
- Duże lustra są wszędzie,
kochanie. Nie musisz za każdym razem ładować się do garderoby. – odpowiedział
spokojnie, patrząc, jak Hania nalewa sobie soku w kuchni. – Nie rozumiem
twojego zdenerwowania. Przecież nie pierwszy raz gdzieś wychodzisz.
- Wiem, ale tym razem nie mam
zielonego pojęcia, gdzie mnie zabierasz. I kompletnie nie pojmuję tej całej
aury tajemniczości. Co kombinujesz, Adam?
- Zaufaj mi. – mrugnął do niej. –
Zwołałem tancerzy, żeby się lepiej poznali, bo na próbach nie mają okazji, to
tyle. Poza tym przyda ci się odrobina rozrywki.
- Nienawidzę cię, kiedy jesteś
taki – burknęła, poprawiając czarną, obcisłą tunikę.
- Nieprawda – Adam posłał jej
buziaka z zawadiackim uśmiechem – kochasz mnie i jeśli zajdzie taka potrzeba to
wyjdziesz za mnie bez wahania.
- Oczywiście, że tak – rzuciła na
odczepnego i razem wyszli z mieszkania.
Po 30 minutach dotarli do Viper
Room – jednego z klubów w Los Angeles. Patrząc na ogromny neon, zachęcający
gości do wejścia, Hania uświadomiła sobie, że naprawdę ma ochotę na dobrego
drinka i taniec. Ostatnie dni wiązały się jedynie z próbami, więc taniec dla
własnej przyjemności będzie czymś naprawdę odświeżającym.
- Hanna! – usłyszała za plecami
krzyki i po chwili rzuciły się na nią Monica i Dana, piszcząc wesoło, jakby z
rok się nie widziały.
- Cześć dziewczyny, co wy takie
wesołe?
- Wiesz – odpowiedziała Dana –
pierwszy raz pracodawca zaprasza nas do klubu, gdzie możemy potańczyć po
swojemu a nie po twojemu. To bardzo miłe uczucie.
- Wiem o czym mówicie – rzuciła
ruda. – Też mam już dość swoich własnych choreografii.
- No, dziewczęta – podszedł do
nich Adam – Zapraszam do środka, reszta ekipy już tam jest.
- Idziemy – zawołały we trzy
radośnie przekraczając próg klubu.
^^^^^^^^^
Bill razem z Gustavem i Georgiem
obserwowali, jak Tom wciąga na nogi buty.
- Nie rozumiem, dlaczego
przyglądacie mi się tak, jakbym co najmniej obudził się ze śpiączki.
- Wychodzisz z nami – rzucił
wesoło Georg. – To co najmniej tak, jakbyś zmartwychwstał.
- Popieram przedmówcę – odezwał
się Gustav, poprawiając koszulę. – to dość niezwykły widok, obserwować ciebie,
szykującego się do wyjścia. I to nie byle gdzie. Do klubu!
- Podmienili was w nocy, czy jak?
– oburzył się Tom. – Od rana mnie męczycie, żebym poszedł z wami do klubu. A
szczególnie ty, braciszku.
- Żal na ciebie patrzeć – odezwał
się w końcu Bill. – Od trzech dni chodziłeś, jak struty. Potrzebujesz rozrywki.
- Poddaję się. Gdzie mnie
zabieracie?
- Dowiesz się na miejscu.
Po kilkunastu minutach dotarli
pod klub. Tom, mimo że bywał w Los Angeles razem z zespołem, nie miał pojęcia o
tutejszych klubach. To nie Nowy Jork. Spojrzał na neonowy napis i przeczytał go
głośno:
- Viper Room. – spojrzał na
chłopaków i zapytał: - To jakiś klub ze striptizem?
- Chciałbyś, kochany – parsknął
Gustav.
- Ale panienek będzie tam
zdecydowanie dużo. – dodał Georg.
- Na pewno ci się spodoba –
rzucił tajemniczo Bill i ruszył w stronę wejścia.
- Skoro tak mówisz – powiedział
spokojnie Tom i poszedł za bratem.
Kiedy przeszli przez długi
korytarz, znaleźli się w ogromnej sali, nieco przypominającej klub Cielo.
Jedyne co różniło te dwa kluby to loże – wszystkie znajdowały się u góry, na
tarasach, dzięki czemu na dole było więcej miejsca dla tańczących, których dziś
było wyjątkowo dużo.
- Chodźcie do loży – zawołał
Gustav, próbując przekrzyczeć głośną
muzykę.
Cała czwórka ruszyła w kierunku
zarezerwowanego miejsca, rozglądając się po sali. Bill uśmiechnął się znacząco,
zauważając Adama i jego delikatne skinienie głową. Obaj wiedzieli, co jest
grane. Ich plan się powiódł, Hanna i Tom byli w jednym miejscu, w tym samym
czasie. Teraz tylko musieli się spotkać.
Adam kiwnął głową wskazując parkiet
na dole. Bill spojrzał w tamtym kierunku i zauważył Hannę tańczącą z grupą
znajomych. Wśród nich była ta jedna dziewczyna – ta, którą zauważył w Cielo i
którą widywał na próbach przed koncertami charytatywnymi. Nie wiedział, jak ma
na imię i postanowił się tego dowiedzieć. Ale najpierw musiał załatwić sprawy z
bratem.
- Spójrz w dół – rzucił do Toma,
gdy ten sennym wzrokiem omiatał zajęte przez ludzi loże.
- Wiedziałeś, że tu będzie? –
zapytał starszy bliźniak uśmiechając się półgębkiem. Hanna była na parkiecie.
Tak naprawdę czuł ekscytację, jednak wolał jej nie okazywać w nadmiarze. –
Skąd?
Bill nie odpowiedział i wskazał skinieniem
głowy Lamberta.
- Miałeś mi nie pomagać.
- Powiedziałem, że powinieneś
poradzić sobie sam, ale możesz na mnie liczyć a to różnica – Czarny uśmiechnął
się i klepnął brata w ramię mówiąc: - Idź z nią pogadać.
- Idę – Tom wstał, ale odwrócił
się jeszcze i dodał: - Co ma być to będzie.
Po chwili zniknął w tłumie,
przedzierając się w stronę niczego nieświadomej Hani.
*********
Oj, dawno mnie tu nie było. Ale
uwierzcie mi, sporo się działo i musiałam wszystko ogarnąć. Ostatnio z resztą
nic innego nie robię tylko staram się ogarniać. Zauważyłam, że to ma straszny
wpływ na moje opowiadanie.
Ale… chciałabym zacząć od tego,
że ja też bardzo lubię Adama i Billa. Wydaję mi się, że opowiadaniu potrzeba
takich dwóch gości, co to się upiją, pośmieją, ale potrafią też doradzić lub kopnąć
w tyłek, kiedy bliscy za bardzo jęczą.. Z początku chciałam odrobinę zmniejszyć
częstotliwość pojawiania się Adama, i rzeczywiście pojawił się w kilku
pierwszych rozdziałach, później jakby trochę odsunął się w cień. Ale prawda
jest taka, że teraz nie wyobrażam sobie opowiadania bez jego osoby. Hania
potrzebuje kogoś takiego. A Bill? On musi tu być, jest w końcu bratem Toma. Ale
myślę, że w pewien sposób jego postać ubarwia całe to opowiadanie. Bo gdyby nie
on, czy Tom mógłby sobie poradzić? Lubię tych dwóch gości też dlatego, że
przypominają mi ludzi naprawdę mi bliskich w realnym świecie, którzy dodają mi
sił przy pisaniu kolejnych rozdziałów i nie tylko. Są moją inspiracją.
A co do dzisiejszego rozdziału.
Mam jedynie nadzieję, że zaczynam wracać na stare tory, kiedy udawało mi się
Was zaskakiwać. Dajcie mi trochę czasu a wrócę do dawnego poziomu.
Oczywiście, jak zawsze, liczę na
Wasze komentarze. Koniecznie szczere.
Buziaki,
Wildflower
Jeeeee! <- tak się cieszę, że wróciłaś i że opowiadanie wróciło! Mam całą masę materiału do nauki, ale przeczytanie i skomentowanie jest ważniejsze.
OdpowiedzUsuńAdam przypomina mi Lafayetta z Tru Blad. To dodatkowy powód by jeszcze bardziej go lubić. I zgadzam się, każdemu, nie tylko bohaterom opowiadań potrzebni są tacy ludzie. A połączenie Bill+ Adam to już wgl kompletna bajka.
Opowiadanie ma tendencję zwyżkową. Ten rozdział cholernie mi się podoba. Kurcze i śmieszne momenty i poważniejsze, kilka dobrych rad i fantastycznych pełnych sarkazmu odzywek. Tego mi trzeba
Mam nadzieję, że częściej będą pojawiały się nowe rozdziały i że Twoje ogarnięcie będzie do ogarnięci i wszystko będzie cacy. Nie ma to jak trzy razy "będzie" w jednym zdaniu.
Pozdrawiam ^^