Salon w mieszkaniu Julii i Hani
pogrążony był w półmroku. Najwięcej światła dawały rozstawione wszędzie świece
i ogień w kominku. Mimo wiosny panującej w Nowym Jorku, wieczory były chłodne.
Z odtwarzacza leciała spokojna muzyka instrumentalna, którą obie kochały od
zawsze.
- O! – zawołała radośnie Hania,
pokazując na ich wspólne zdjęcie w górach. – A to pamiętasz?
- Jak bym mogła zapomnieć? –
Julia spojrzała na uśmiechniętą siostrę. – Dwie godziny później obie
kwiczałyśmy, że już nigdy nie pójdziemy na snowboard.
- A i tak następnego dnia
zabrałyśmy deski na stok.
- Zobacz! Tata chwilę przed
złamaniem nogi.
Od dobrej godziny siedziały nad
albumem rodzinnym, który Julia miała u siebie. Reszta zdjęć w dalszym ciągu
była w Polsce. Obie doskonale wiedziały, że ten wieczór musiał nadejść – kiedy
usiądą nad zdjęciami i zwyczajnie wspomną najlepsze chwile z rodzicami. Wczoraj
minęły trzy miesiące od ich śmierci i obie czuły, że muszą to przeboleć. Po
trzech miesiącach wiedziały, że nadszedł czas, by wreszcie się uśmiechnąć do
wspomnień.
- Wiesz co? – zapytała Julia,
uświadamiając coś sobie.
- Co takiego?
- A może pojedziemy na święta do
Salt Lake City? Śnieg, narty, gorąca czekolada?
- A może pojedziemy do Polski?
Zakopane i te sprawy?
- No dobra, przebiłaś mnie – Julia
podniosła ręce w geście poddania. – Ale to jeszcze dużo czasu.
- Nie planujmy nic, co?
- Wiesz dobrze, że my zawsze
robimy wszystko na ostatnią chwilę – Julia potargała krótkie włosy młodszej
siostry. – Myślisz, że rodzice byliby z nas dumni?
- Co masz na myśli?
Julia poprawiła się pod kocem.
- Wyleciałyśmy już z gniazda,
mieszkamy razem, ale każda z nas ma swoje życie. Obie robimy to co kochamy, ale
cały czas chodzi za mną myśl, że i tak wzięliby nas na dywanik, żeby wytknąć
błędy.
- O tak – Hania zaśmiała się
cicho – w tym byli mistrzami. Wczoraj myślałam o mamie podczas próby i
wyobrażałam sobie, jak krąży po mojej sali i wydziera się na tancerzy. A
później uświadomiłam sobie, że na nas nigdy nie podniosła głosu.
- Nawet wtedy, kiedy
usmarowałyśmy siebie i ogromne lustro w łazience jej pomadkami. Miała ich chyba
z milion. Do końca życia nie zapomnę furii w jej oczach i spokojnego głosu,
kiedy tłumaczyła, że tak się nie robi.
- Albo tata? Kiedy z Marcinem
robiliśmy projekt do szkoły, zepsuliśmy mu wiertarkę. Rzucił tylko „Spokojnie,
jest na gwarancji” i tydzień później przywiózł ten sam model, tylko nowy.
- Tęsknię za nimi, wiesz?
- Ja też, szczególnie, kiedy nie
wiem co mam z sobą zrobić – Hania oparła głowę na ramieniu siostry. – Kiedy nie
mogłam znaleźć sobie miejsca, mama zawsze robiła kakao, pamiętasz?
- A pamiętasz te jej wafle ryżowe
z toffi? Takie proste, ale ile miałyśmy radochy, kiedy w domu nie było nic
słodkiego.
I wspominały tak jeszcze przez
wiele godzin. W końcu usnęły, przykryte jednym kocem, kiedy słońce powoli
wychylało się zza horyzontu.
^^^^^^^^
- Dlaczego akurat ta piosenka?
Tom siedział w pokoju Billa i
grał na gitarze „In your shadow I can shine”, nie zważając na porę ani
zdziwione spojrzenie brata.
- Bo to nasza piosenka – rzucił
zadowolony z siebie Tom, delikatnie uderzając w struny.
To była zdecydowanie ich
piosenka. Pamiętali, jak długo siedzieli razem zamknięci w pokoju, układając
nuty i słowa.
- „Jak długo stoisz przy mnie –
zaczął recytować Bill – w twoim cieniu mogę lśnić.” – spojrzał na Toma, który
był wyjątkowo spokojny. Tryskało od niego radością, której nie rozumiał, jednak
cieszył się z niej. Od dawna nie widział brata tak zadowolonego. – Jak udało
się spotkanie? – zapytał w końcu.
Tom, kiedy wczoraj wrócił do domu,
bez słowa zamknął się w swoim pokoju i nie wyszedł z niego aż do dzisiejszego
południa.
- Było… - zastanawiał się przez
chwilę, szukając odpowiedniego słowa – normalnie. Hanna nie jest dziewczyną,
która rzuca się na gwiazdę, błagając o autograf, albo coś. Ona po prostu ze mną
rozmawiała, jak z człowiekiem. Dla niej jestem po prostu Tomem, nie Tomem
Kaulitzem z Tokio Hotel.
- To źle?
- Nie – pokręcił przecząco głową.
– To bardzo dobrze. A wiesz co zrobiła, jak zdjąłem okulary i się
przedstawiłem?
- Pewnie zaraz mi powiesz.
- Zaczęła się śmiać.
- Śmiać? – Bill nie wierzył w to,
co usłyszał.
- Tak. Poza tym było całkiem
normalnie. I mamy wspólnego wroga…
- Andreę? Dało się zauważyć po
tym, jak wytarła nią parkiet w Cielo…
- Oj tak. Zna ją dłużej niż my i
raczej wie, co mówi twierdząc, że jest zdzirą.
- Muszę ją poznać – rzucił Bill,
siadając obok Toma. – Zaproś ją do nas, jak najszybciej.
- Spokojnie. Będzie na to czas.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim
bratem? – Bill spojrzał na Toma jak na wariata.
- O co ci chodzi?
- Od kiedy czekasz na dziewczynę?
- Od kiedy wiem, że na nią
mógłbym czekać wieki – odpowiedział spokojnie starszy bliźniak, odkładając
gitarę.
- Albo zwariowałeś – posumował
spokojnie Bill – albo się zakochałeś. Masz ochotę na pizze?
- Mam. I na zimne piwo. –
poderwał się z łóżka Billa i szybko ruszył w stronę kuchni krzycząc: -
Chłopaki! Zbiórka w salonie! Pidżama party!
Cała czwórka rozsiadła się chwilę
później na ogromnej skórzanej kanapie, każdy z puszką piwa. Po dwudziestu
minutach przywieźli pizze.
- To z jakiej okazji to
spotkanie? – zapytał zaciekawiony Georg, chwytając ogromny kawałek pizzy.
- Tom się zakochał – rzucił Bill,
po czym oberwał poduszką. – Spadaj, mówię prawdę.
- To kiedy poznamy Hannę? –
zapytał Gustav.
- A skąd wiesz, że to ona? –
Georg spojrzał na niego zaciekawiony.
- A widziałeś jego wzrok w Cielo?
Patrzył na nią, jak wół w malowane wrota.
- A dacie mi wreszcie dojść do
słowa? – odezwał się w końcu Tom.
- Dobrze, opowiedz nam, jak ta
kobieta cię omotała – zarechotał Gustav.
Tom opowiedział im to, co było
najważniejsze, pomijając sobie tylko znane szczegóły.
I tak spędzili całą noc,
zapominając o Bożym świecie. Co chwila wybuchali śmiechem, kiedy prześcigali
się w rzucaniu zabawnymi tekstami, czy opowiadali historie, które mimo tego, że
słyszeli je miliony razy, za każdym razem były zabawne…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz