czwartek, 24 maja 2012

9. Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem?


Salon w mieszkaniu Julii i Hani pogrążony był w półmroku. Najwięcej światła dawały rozstawione wszędzie świece i ogień w kominku. Mimo wiosny panującej w Nowym Jorku, wieczory były chłodne. Z odtwarzacza leciała spokojna muzyka instrumentalna, którą obie kochały od zawsze.
- O! – zawołała radośnie Hania, pokazując na ich wspólne zdjęcie w górach. – A to pamiętasz?
- Jak bym mogła zapomnieć? – Julia spojrzała na uśmiechniętą siostrę. – Dwie godziny później obie kwiczałyśmy, że już nigdy nie pójdziemy na snowboard.
- A i tak następnego dnia zabrałyśmy deski na stok.
- Zobacz! Tata chwilę przed złamaniem nogi.
Od dobrej godziny siedziały nad albumem rodzinnym, który Julia miała u siebie. Reszta zdjęć w dalszym ciągu była w Polsce. Obie doskonale wiedziały, że ten wieczór musiał nadejść – kiedy usiądą nad zdjęciami i zwyczajnie wspomną najlepsze chwile z rodzicami. Wczoraj minęły trzy miesiące od ich śmierci i obie czuły, że muszą to przeboleć. Po trzech miesiącach wiedziały, że nadszedł czas, by wreszcie się uśmiechnąć do wspomnień.
- Wiesz co? – zapytała Julia, uświadamiając coś sobie.
- Co takiego?
- A może pojedziemy na święta do Salt Lake City? Śnieg, narty, gorąca czekolada?
- A może pojedziemy do Polski? Zakopane i te sprawy?
- No dobra, przebiłaś mnie – Julia podniosła ręce w geście poddania. – Ale to jeszcze dużo czasu.
- Nie planujmy nic, co?
- Wiesz dobrze, że my zawsze robimy wszystko na ostatnią chwilę – Julia potargała krótkie włosy młodszej siostry. – Myślisz, że rodzice byliby z nas dumni?
- Co masz na myśli?
Julia poprawiła się pod kocem.
- Wyleciałyśmy już z gniazda, mieszkamy razem, ale każda z nas ma swoje życie. Obie robimy to co kochamy, ale cały czas chodzi za mną myśl, że i tak wzięliby nas na dywanik, żeby wytknąć błędy.
- O tak – Hania zaśmiała się cicho – w tym byli mistrzami. Wczoraj myślałam o mamie podczas próby i wyobrażałam sobie, jak krąży po mojej sali i wydziera się na tancerzy. A później uświadomiłam sobie, że na nas nigdy nie podniosła głosu.
- Nawet wtedy, kiedy usmarowałyśmy siebie i ogromne lustro w łazience jej pomadkami. Miała ich chyba z milion. Do końca życia nie zapomnę furii w jej oczach i spokojnego głosu, kiedy tłumaczyła, że tak się nie robi.
- Albo tata? Kiedy z Marcinem robiliśmy projekt do szkoły, zepsuliśmy mu wiertarkę. Rzucił tylko „Spokojnie, jest na gwarancji” i tydzień później przywiózł ten sam model, tylko nowy.
- Tęsknię za nimi, wiesz?
- Ja też, szczególnie, kiedy nie wiem co mam z sobą zrobić – Hania oparła głowę na ramieniu siostry. – Kiedy nie mogłam znaleźć sobie miejsca, mama zawsze robiła kakao, pamiętasz?
- A pamiętasz te jej wafle ryżowe z toffi? Takie proste, ale ile miałyśmy radochy, kiedy w domu nie było nic słodkiego.
I wspominały tak jeszcze przez wiele godzin. W końcu usnęły, przykryte jednym kocem, kiedy słońce powoli wychylało się zza horyzontu.


^^^^^^^^


- Dlaczego akurat ta piosenka?
Tom siedział w pokoju Billa i grał na gitarze „In your shadow I can shine”, nie zważając na porę ani zdziwione spojrzenie brata.
- Bo to nasza piosenka – rzucił zadowolony z siebie Tom, delikatnie uderzając w struny.
To była zdecydowanie ich piosenka. Pamiętali, jak długo siedzieli razem zamknięci w pokoju, układając nuty i słowa.
- „Jak długo stoisz przy mnie – zaczął recytować Bill – w twoim cieniu mogę lśnić.” – spojrzał na Toma, który był wyjątkowo spokojny. Tryskało od niego radością, której nie rozumiał, jednak cieszył się z niej. Od dawna nie widział brata tak zadowolonego. – Jak udało się spotkanie? – zapytał w końcu.
Tom, kiedy wczoraj wrócił do domu, bez słowa zamknął się w swoim pokoju i nie wyszedł z niego aż do dzisiejszego południa.
- Było… - zastanawiał się przez chwilę, szukając odpowiedniego słowa – normalnie. Hanna nie jest dziewczyną, która rzuca się na gwiazdę, błagając o autograf, albo coś. Ona po prostu ze mną rozmawiała, jak z człowiekiem. Dla niej jestem po prostu Tomem, nie Tomem Kaulitzem z Tokio Hotel.
- To źle?
- Nie – pokręcił przecząco głową. – To bardzo dobrze. A wiesz co zrobiła, jak zdjąłem okulary i się przedstawiłem?
- Pewnie zaraz mi powiesz.
- Zaczęła się śmiać.
- Śmiać? – Bill nie wierzył w to, co usłyszał.
- Tak. Poza tym było całkiem normalnie. I mamy wspólnego wroga…
- Andreę? Dało się zauważyć po tym, jak wytarła nią parkiet w Cielo…
- Oj tak. Zna ją dłużej niż my i raczej wie, co mówi twierdząc, że jest zdzirą.
- Muszę ją poznać – rzucił Bill, siadając obok Toma. – Zaproś ją do nas, jak najszybciej.
- Spokojnie. Będzie na to czas.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem? – Bill spojrzał na Toma jak na wariata.
- O co ci chodzi?
- Od kiedy czekasz na dziewczynę?
- Od kiedy wiem, że na nią mógłbym czekać wieki – odpowiedział spokojnie starszy bliźniak, odkładając gitarę.
- Albo zwariowałeś – posumował spokojnie Bill – albo się zakochałeś. Masz ochotę na pizze?
- Mam. I na zimne piwo. – poderwał się z łóżka Billa i szybko ruszył w stronę kuchni krzycząc: - Chłopaki! Zbiórka w salonie! Pidżama party!
Cała czwórka rozsiadła się chwilę później na ogromnej skórzanej kanapie, każdy z puszką piwa. Po dwudziestu minutach przywieźli pizze.
- To z jakiej okazji to spotkanie? – zapytał zaciekawiony Georg, chwytając ogromny kawałek pizzy.
- Tom się zakochał – rzucił Bill, po czym oberwał poduszką. – Spadaj, mówię prawdę.
- To kiedy poznamy Hannę? – zapytał Gustav.
- A skąd wiesz, że to ona? – Georg spojrzał na niego zaciekawiony.
- A widziałeś jego wzrok w Cielo? Patrzył na nią, jak wół w malowane wrota.
- A dacie mi wreszcie dojść do słowa? – odezwał się w końcu Tom.
- Dobrze, opowiedz nam, jak ta kobieta cię omotała – zarechotał Gustav.
Tom opowiedział im to, co było najważniejsze, pomijając sobie tylko znane szczegóły.
I tak spędzili całą noc, zapominając o Bożym świecie. Co chwila wybuchali śmiechem, kiedy prześcigali się w rzucaniu zabawnymi tekstami, czy opowiadali historie, które mimo tego, że słyszeli je miliony razy, za każdym razem były zabawne…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz